Rozdział 33

1K 58 5
                                    

Słabe światło księżyca wpadało do pomieszczenia, przez niezasłonięte okna. Granat w tym świetle prezentował się fenomenalnie, a brąz, który ozdabiał meble, wydawał się dużo ciemniejszy. Było naprawdę późno, kiedy Luciana krążyła po pokoju wspólnym, zastanawiając się, co ma ze sobą zrobić. Cisza wokół nieco ją przytłaczała, ale z drugiej strony, nie chciała być wtenczas otaczana przez uczniów.

Miała mętlik w głowie po rozmowie z Romaną. Wszystko, co dotychczas ułożyła sobie w głowie, rozwaliło się na kilka kawałków, jak puzzle, które musiała od nowa układać. Przetarła twarz dłońmi, opadając na kanapę. Potrzebowała rozmowy. Spojrzała w kominek, wówczas zgaszony i pomyślała o Malfoyu, który był jedyną osobą, z którą ostatnio utrzymywała kontakt.

Westchnęła.

Problem tkwił w tym, że nie odzywała się do niego przez ostatnie dni, a powodem był niezręczny sen, który nie znikał z jej głowy. Za każdym razem, gdy go widziała, miała przed oczami ich, razem, w niezbyt komfortowej sytuacji. To było dla niej tak bardzo żenujące...

Zerknęła na drzwi, przegryzając wargę. Kilka kroków dzieliło ją od wyjścia z pomieszczenia. Mogła iść z nim porozmawiać, poszukać go, bo była bardziej niż pewna, że pałętał się po zamku. Jednak było tak późno, że spotkanie jakiegoś nauczyciela lub Filcha, skończyłoby się szlabanem do końca roku. Musiała dobrze to przemyśleć.

Zaryzykowała. Wzięła głęboki wdech i wydech, i wyszła z pomieszczenia, kierując się tam, gdzie zawsze szła, gdy czuła, że jest na skraju załamania. Tam go zawsze spotykała, więc wiedziała, że i tym razem się nie pomyliła.

Jej kroki były ledwo słyszalne, kiedy szybko zmierzała w stronę pokoju życzeń, nie opuszczając wzrokiem żadnego zakrętu na korytarzu, z nadzieją, że tam ujrzy chłopaka. Kok, w którego miała spięte włosy powoli się rozwalał, a szata powiewająca za jej plecami, zahaczała, o każdy róg ściany, który mijała.

– Ej! – krzyknęła, ale jednak szeptem, przez co zadrapało ją w gardle. – Malfoy! – dodała, zauważając chłopaka, który wychodził z pokoju życzeń. Wtedy zaczęła się zastanawiać, dlaczego w zasadzie tak często tam przesiaduje. – Halo! – zawołała znów, zaczynając biec z w jego stronę.

Przyspieszyła, gdy znikał za zakrętem.

– Cholera jasna, co on głuchy jest? – dodała sama do siebie.

Złapała go za ramiona, dysząc mu w kark ze zmęczenia. Draco podskoczył, gdy poczuł jej dotyk na sobie.

– Co ty robisz? – spytał wściekle, kiedy odwrócił się w jej stronę. Serce biło mu mocniej i nie był pewien, czy to przez to, że w końcu ją spotkał, czy przez to, że o mało nie dostał zawału serca.

– Musimy porozmawiać – odparła, wciąż nie umiejąc złapać tchu. Dawno nie biegała, a taki pościg, okazał się bardziej wykańczający niż myślała.

– Teraz chcesz rozmawiać? A jak przez kilka dni nawet na mnie nie patrzyłaś, to co? Znudzili ci się inni znajomi, więc wracasz do mnie?

Luciana zmarszczyła brwi.

– Co ty pierdolisz do mnie? – spytała, szybko zmieniając ton głosu. – Jak na razie jesteś moim jedynym znajomym, więc nie wiem, o czym do cholery mówisz.

– Tak? Jedyny znajomy – parsknął. – To, co robiłaś przez ostatnie kilka dni, kiedy ze mną nie chciałaś łaskawie porozmawiać?

– Nie wierzę, że mam ci się tłumaczyć ze wszystkiego?

– Tego nie powiedziałem. 

– Ale pomyślałeś. Zachowujesz się, jakbyś był przed okresem. Ciężko ci konkretnie powiedzieć, o co chodzi? Masz tak wielki żal, że z tobą nie rozmawiałam?

Daffodils ~ Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz