Słabe światło księżyca, padające na kamienną posadzkę, po której, powolnym krokiem, zmierzała Luciana, oświetlało, pogrążony mrokiem, korytarz. Cisza wciąż panująca w zamku stawała się nieco niepokojąca, a obrazy, które błądziły wzrokiem za Krukonką, dodatkowo przyprawiały ją o dreszcze. Jej oczy skierowane były na podłogę, a myśli skupione na Ślizgonie, który nie chciał wyjść z jej głowy.
Zastanawiała się, dlaczego jej pomógł, a nie wpakował ich obu szlaban. Nie była też pewna, dlaczego nie umie, o tym przestać myśleć i, dlaczego tak bardzo interesuje ją, co się z nim teraz dzieje, ale wiedziała, że jeśli zaraz nie wróci do pokoju, może zostać przyłapana i dostać, kolejny raz w tym miesiącu szlaban.
Przyspieszyła kroku, o mało nie dostając zawału, kiedy usłyszała nad głową, czyiś donośny głos.
– O, uczennica na korytarzu, po ciszy nocnej.
Nim Luciana zdążyła unieść głowę, poczuła, jak zimne wiadro wody, zostaje na nią wylane. Zimne krople spływały po jej ciele, kapiąc na podłogę. Z miejsca przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. Wtedy już nie musiała widzieć, kto to zrobił.
– Kurwa, Irytyku! – wrzasnęła, szybko zakrywając sobie usta dłonią. Była zdecydowanie za głośno.
Głośny śmiech rozniósł się niczym echo po korytarzu, żeby po chwili znów zostawić pomieszczenie w ciszy, przerywanej jedynie spadającymi, z ubrań, kroplami wody.
Chłód przeszył jej ciało, a złość znów zaczęła narastać, czego nie potrafiła opanować. Klatka piersiowa powoli zaczynała ją boleć, o którym bólu zdążyła już zapomnieć, dłonie zaciskała w pięści, jakby miała zaraz kogoś mocno uderzyć, a brwi marszczyła, próbując opanować złość. Jej natłok emocji przerwał nagły dźwięk, dochodzących z końca korytarza, dwóch donośnych głosów.
Luciana prędko schowała się za najbliższą ścianą, licząc, że nie zostanie zauważona.
– Właź tutaj! – warknął jeden z głosów, w którym prędko poznała Snape'a.
Dyskretnie wychyliła głowę, próbując rozpoznać w mroku postacie, które plątały się koło opustoszałej klasy. Prędko zauważyła czarną, długą szatę profesora, który wprowadzał Malfoya do pomieszczenia. Mina chłopaka wyrażała jeszcze większą wściekłość, niż kiedy został złapany przez Filcha. Kiedy oboje znikli w sali, Luciana bardzo powoli zaczęła zbliżać się do drzwi. Chciała podsłuchać rozmowę, jednak zamarła, kiedy zobaczyła przed sobą Harry'ego Pottera.
Gryffon dosłownie pojawił się znikąd, a Luciana mogła przysiąc, że jeszcze przed chwilą nikogo nie było na jego miejscu.
– Potter, co ty tu robisz? – wyszeptała, najciszej jak potrafiła, choć jej głos przesiąknięty był złością.
– Myślę, że to samo co ty – odparł, ostrożnie się do niej zbliżając. Nadal pamiętał, jak dziewczyna pchnęła go na stertę słoików, ostatnio na szlabanie.
Widząc, że od jej strony nie ma żadnych agresywnych ruchów, palcem pokazał jej, żeby była cicho. Spotkał się z nieprzyjemnym spojrzeniem Krukonki, jednak ta posłuchała go. Oboje wiedzieli, że zrobiła to tylko dlatego, że sama była ciekawa, jaka rozmowa toczyła się między Snapem a Malfoyem.
– ... nie możemy popełniać błędów. Draco, jeśli cię wyrzucą...
– Nie mam z tym nic wspólnego! – donośny głos Malfoya, słychać było, aż za zamkniętymi drzwiami od klasy.
Luciana spojrzała na Harry'ego, który tak samo, jak ona, miał dość zaciekawioną minę.
– Mam nadzieję, że to prawda, bo to, co zrobiłeś, było nieodpowiedzialne i głupie. A i tak, jesteś już o to podejrzewany – ciągnął dalej Snape.
CZYTASZ
Daffodils ~ Draco Malfoy
FanfictionPrześladujący pech, emocje odczuwane z dużą dwu krotnością, a do tego nieustanne napotykanie się na blondyna, sprawiało, że Luciana nie potrafiła opanowywać swoich nerwów. Wszystko stało się jasne pewnej nocy, kiedy uświadamia sobie, co było przycz...