Rozdział 42

1K 61 8
                                    

Nastała nagła cisza, której Luciana nie odważyła się przerywać. Wszyscy wokół spali, księżyc wciąż nie znikał z nieba, oświetlając sale bladym blaskiem. Pomieszczenie, wówczas tak ciemne i jasne jednocześnie, wyglądało rewelacyjnie, ale Krukonka nie poświęcała mu wtenczas nawet najmniejszej uwagi. Wpatrywała się w łóżko Malfoya, czując, jak mocno bije jej serce. Nie była pewna, czy to stres tak na nią działał, czy strach, wywołany niespodziewanym ruchem chłopaka. Obserwowała go, jak powoli się wybudza, cicho łudząc się, że niczego nie podejrzewał.

– Co tu robisz? – spytał burkliwie, nieco śpiącym głosem, nadal widząc dziewczynę, jak za mgłą. – Kto cię wpuścił? – dopytał, powoli się podnosząc.

Luciana prychnęła, jakby z dumą.

– Sama się wpuściłam – odpowiedziała, podejrzliwie mrużąc na niego wzrok. – Nie powinieneś leżeć? Nie wiem dokładnie, co ci się stało, ale wydaje mi się, że lepiej, by było, żebyś leżał. Pewnie jesteś obolały i...

– Chyba sam lepiej wiem, co powinienem – przerwał jej wrednie, układając sobie poduszkę tak, by móc się o nią opierać plecami. – Nie życzyłem sobie gości, a już szczególnie ciebie.

– Och, jak ty potrafisz dobić człowieka. Ja tu się wkradałam, nażarłam się stresu, a ty tak się odwdzięczasz? Jest mi przykro, autentycznie.

– Nie kazałem ci tu przychodzić.

– Daj już spokój z tymi dogryzkami. Nie marnuj na mnie siły – odparła, przysuwając się krzesłem bliżej jego łóżka. – Powiedz mi lepiej, co ci się stało.

– Przyszłaś tu tylko po to?

– Ja pierdolę – westchnęła z nerwów, głośno wydmuchując powietrze. – Martwię się o ciebie, rozumiesz? Więc proszę cię, przestań na moment ze swoimi humorkami i powiedz, co się stało w tej cholernej łazience. Dlaczego Potter był cały z krwi? Co on ci zrobił?

– Nie chcę ci o tym mówić. Możesz to zaakceptować?

– Nie. – Spojrzała na niego z powagą, po czym przysunęła się jeszcze bliżej, by mieć z nim lepszy kontakt wzrokowy. W tej ciemności ledwo widziała jego twarz, a co dopiero oczy. Miała wrażenie, że patrzył zupełnie w inną stronę, co strasznie ją wtedy irytowało. – Muszę wiedzieć, co tam się stało, rozumiesz? Czuję się po części winna za to. Dlatego zacznij mówić, bo inaczej...

– Dobijesz mnie bardziej? – przerwał i parsknął ze śmiechu, co wywołało mały uśmieszek na twarzy Krukonki. – Nie mówili ci, że nie kopie się leżącego?

– Ale ty masz dzisiaj humorki. Raz zły, raz wesoły. Dali ci jakieś leki?

– Nie, tak sobie leżę i gapię się w sufit, bo nie mam nic lepszego do roboty. Oczywiście, że dostałem.

Luciana nie zdążyła opowiedzieć, gdy usłyszała, jak ktoś wchodzi do pomieszczenia. Znów poczuła dreszczyk stresu i ponownie wskoczyła pod łóżko, błagając, żeby nikt jej nie zauważył. Draco za to prędko się położył i, jak gdyby nigdy nic, udawał, że śpi.

– "Dopilnuj, żeby dostawał odpowiednią dawkę eliksiru" – mówiła sama do siebie pani Pomfrey, widocznie kogoś przedrzeźniając. – Jakbym nie wiedziała. Bo wcale nie jestem tutaj pielęgniarką. – mruczała coś pod nosem, niosąc ze sobą tackę, na której stukały się o siebie dwie buteleczki. – Muszę sobie z nim poważnie porozmawiać, to tak nie może być...

Postawiła tackę obok łózka Malfoya, po czym nadal coś mówiąc do siebie, wyszła, znów zostawiając ich w ciszy.

– Możesz wyjść – powiedział szeptem, wychylając się spod kołdry.

Daffodils ~ Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz