Rozdział 26

1.1K 63 8
                                    

Malfoya zamurowało po tych słowach. Nie odrywał od niej wzroku, kiedy śnieg zaczął prószyć im na głowy, a słońce powoli znikało za szczytami gór. Gęste, rude loki Luciany, pokryte drobnymi płatkami śniegu, powiewały na wietrze, a jej niebieskie, chłodne oczy, wpatrywały się w szare tęczówki chłopaka. To była ta dziwna chwila, której oboje nie chcieli przerywać.

Ciężko było stwierdzić, jakie emocje wówczas odczuwali, bo wszystko skumulowało się w nich naraz. Jakby ktoś wylał na nich kubek mieszanki uczuć. Choć u Ślizgona zdecydowanie przeważało zszokowanie. Po tym, co usłyszał, nie potrafił wydusić z siebie, ani jednego słowa. To było do niego niepodobne. Nawet Luciana tak pomyślała.

– Dobra, nie róbmy z tego, nie wiadomo czego – odezwała się wreszcie, niszcząc atmosferę między nimi. – To było dawno, byłam mała, a teraz... W zasadzie, jak o tym myślę, nie czuję żadnych emocji.

A to dlatego, że wszystko w jej głowie z tamtego dnia, było zamglone.

Draco nadal nic nie mówił, próbując sobie wyobrazić tę sytuację. Mimo że było to dla niego zbyt trudne. Jego wyobraźnia hamowała się na leżącej, na podłodze, nieprzytomnej kobiecie i dziewczynce, która przerażona krzyczała ze strachu, nie wiedząc, co się dzieje z jej mamą. To było straszne.

– Oj, już nie patrz tak na mnie – odparła, uderzając go pięścią w ramię, żeby się wreszcie ocknął. – Już dawno przestałam, o tym myśleć.

Przyglądała mu się. I przez chwilę miała wrażenie, że chłopak doznał szoku.

– Merlinie, mogłam ci tego nie mówić. Nie wiedziałam, że jesteś tak strasznie wrażliwy.

– Nie jestem – powiedział niemal natychmiast, zrywając się z dziwnego transu. – Po prostu... Po prostu nie takiej odpowiedzi się spodziewałem.

Luciana poczuła satysfakcję, że jej słowa tak na niego podziałały. Wystarczyło jedynie dotknąć jego godności i już oprzytomniał.

– Oczywiście, zapomniałam, że Draco Malfoy nie może być wrażliwym chłopcem – mówiła ironicznie, czego Ślizgon nie załapał. Napuszył się i zmrużył wzrok.

– Nie mów tak do mnie. To żałosne.

– Czy ja wiem – wzruszyła ramionami, poprawiając włosy, które były już wilgotne od śniegu i potargane przez wiatr. – Trochę zabawne, że nie chcesz przyznawać się do swoich emocji – ciągnęła dalej, coraz lepiej się przy tym bawiąc.

– Za dużo gadasz – odparł, przewracając oczami.

– A, czy nie po to się spotkaliśmy? Na rozmowę, prawda? Sam chciałeś.

– Teraz trochę żałuję.

Krukonkę to dotknęło. Mimo wszystko nie tego się spodziewała.

– Tak... Ja w sumie też... – rzekła, patrząc na zachmurzone niebo. Śnieg wpadał jej do oczu i na twarz, topiąc się przez kontakt z ciepłą skórą. – Wracamy? – spytała, znów patrząc na niego. – Robi się późno, zaraz będzie kolacja, za poza tym, za bardzo prószy.

W milczeniu wrócili do środka.

Ostatnie kilka dni było bardzo ciężkie dla Luciany. Ciągłe unikanie przerażonych i wręcz przeszywających spojrzeń uczniów na korytarzach, czy też w Wielkiej Sali, było męczące. Fakt, że obgadywała ją cała szkoła i, że jedną osobą, z którą rozmawiała była jej przyjaciółka Romana, sprawiał, że z każdym dniem czuła się okropnie.

Draco nie miał lepiej. Co wieczór siedział przy szafce zniknięć w pokoju życzeń, a całe dnie poświęcał na wymyślenie kolejnego sposobu na zabicie Dumbledore'a. Luty był tuż tuż, a pomysłów brak.

Daffodils ~ Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz