Tykanie zegara zdawało się wówczas najgorszym dźwiękiem, jaki dotąd słyszała. Wskazówki zegara i ich drażniący odgłos, dudnił jej w głowie, co wydawało się gorsze, niż jakikolwiek koszmar, który ostatnio mógł jej się przyśnić. Schowała swoje blade dłonie w rude loki, łokciami opierając się o ławkę, przy której siedziała. Przymknęła powieki, gdy jej niebieskie oczy, bolały ją od zbyt jasnego światła, które wchodziło do sali, przez ogromne okna.
Oddychała spokojnie, choć nerwy z ostatnich dni, nie chciały do końca opuścić jej ciała. Siedząc na lekcji Historii Magii, nie mogła skupić się na niczym innym, jak na ostatnich wydarzeniach. Patrick siedzący w drugiej ławce, raczej nie polepszał sprawy. Nie chciała na niego patrzyć, ale sama jego obecność, drażniła ją do tego stopnia, że znów czuła, jak nerwy samoistnie rodzą się w jej ciele.
To nie było przyjemne uczucie.
Zerknęła na zegarek, licząc czas do końca lekcji. To właśnie dziś miała spotkać się z Malfoyem, o którym myślała praktycznie od samego obudzenia. Ciekawość, która zjadała ją, kiedy zastanawiała się nad powodem, przez który zainicjował spotkanie, była męcząca.
Miała wrażenie, że czas stoi w miejscu.
Westchnęła cicho, zaciskając powieki. Romana siedząca tuż obok niej spojrzała na nią ze zmartwieniem. Przestała robić notatki z tego, co mówił profesor Binns i złapała Luciane za przedramię.
– Dobrze się czujesz? – zapytała, wyjątkowo troskliwie.
– Tak – odparła cicho Krukonka.
Strach, że znów mogłaby bez powodu nawrzeszczeć na przyjaciółkę, był zbyt silny, by mogła z nią wówczas rozmawiać. Była zbyt podenerwowana.
– Robimy coś wieczorem? – pytała dalej Romana. – Myślałam nad spacerem, skoro robi się coraz cieplej, a śnieg nadal pokrywa błonia... Obie będziemy zadowolone. Wiem, jak lubisz spacerować po śniegu – uśmiechnęła się słabo, marszcząc brwi, kiedy Luciana na nią nawet nie zerknęła. – Może dla zabawy porzucamy się śnieżkami?
– Jestem już umówiona – powiedziała bez emocji, siląc się na spokój.
– O, z kim? – spytała, niby miło, choć w rzeczywistości, zrobiło jej się trochę przykro.
– Jak ci powiem to i tak nie uwierzysz, więc zostawię to dla siebie – odparła, poprawiając swoje rozczochrane włosy, kiedy wyjęła z nich wreszcie dłonie.
Nie zamierzała jej mówić o spotkaniu z Malfoyem, bo chciała to wykorzystać na to, żeby dowiedzieć się coś więcej, na temat rozmowy, którą podsłuchała wraz z Potterem przed świętami.
– Idziesz gdzieś z Patrickiem? – Romana jeszcze wtedy nie wiedziała, jaką burzę emocji wywołała w Lucianie, kiedy wypowiedział to imię. Skąd miała wiedzieć, skoro nie miała pojęcia, o kłótni?
– Nie, i nie wspominaj więcej tego imienia, chyba że chcesz źle skończyć. – Szybko złapała się za usta, zdając sobie sprawę, co powiedziała.
Dlaczego znów musiała się denerwować?
– Co się stało? – pytała dalej Romana, widocznie bardzo cierpliwa.
– Może jego zapytaj? Być może on ci powie, jakim jest chujem. Mam go po dziurki w nosie. Nie chcę go widzieć, słyszeć, ani rozmawiać o nim.
– Och, okej. Rozumiem – rzekła, nieco speszona. – Później go zapytam. Mam tylko nadzieję, że to nic poważnego.
– Oj, bardzo poważnego! – krzyknęła, przestając się kontrolować. – Tak cholernie poważnego, że mam ochotę rzucić na niego jakieś zaklęcie, żeby wreszcie zniknął z tego świata! Niech sobie będzie nadal twoim cholernym przyjacielem, skoro tak go uwielbiasz!
CZYTASZ
Daffodils ~ Draco Malfoy
FanfictionPrześladujący pech, emocje odczuwane z dużą dwu krotnością, a do tego nieustanne napotykanie się na blondyna, sprawiało, że Luciana nie potrafiła opanowywać swoich nerwów. Wszystko stało się jasne pewnej nocy, kiedy uświadamia sobie, co było przycz...