Rozdział 46

900 53 6
                                    

Nie trwało to długo. Kiedy tylko poczuła chłodny wiatr na karku, ciągnący ją za włosy, dotarło do niej, co się właśnie działo. Zszokowana i oszołomiona tym nagłym pocałunkiem, nie zamierzała go kontynuować, natychmiast zrywając się z ziemi. Oboje patrzyli na siebie, jakby wszystko wokół przestało istnieć, tyle że Luciana obawiała się, że wszystko działo się tylko w jej głowie.

– Co ty robisz? – zapytała, szokując tym pytaniem chłopaka. Uniósł brwi skołowany, nie wiedząc, co ma na to odpowiedzieć.

– To znaczy...? Myślałem, że tego właśnie chcesz.

– Oczywiście, że chcę. Prześladuje mnie to od kilku tygodni, tylko... Nie chcę, żebyś mnie potem zostawił i udawał, że nic się nie wydarzyło. Nie rozumiem w ogóle, co tu się stało – mówiła, łapiąc się za głowę. Próbowała zrozumieć, że to działo się naprawdę, a nie tylko w jej umyśle. – Czy ja ci się podobam, czy chcesz po prostu zrobić mi na złość?

– Na złość? – zapytał, będąc w coraz większym szoku. – O czym ty do mnie mówisz? Jak na złość? Właśnie cię pocałowałem, czy to oznacza, że robię ci na złość?

– Nie. Przepraszam. Nie o to mi chodzi – odparła, przejeżdżając dłonią po twarzy. Musiała znów usiąść, gdy czuła, że po raz kolejny to wszystko ją przerasta. – Nie gorączkuj się tak. Po prostu... Zrozum, ja nawet nie wiem, co do mnie czujesz.

– Ja również nie wiem. Sam jestem zdziwiony takim obrotem spraw. Nie sądziłem, że kiedykolwiek mi to powiesz. Byłem bardziej niż pewny, że będziesz to w sobie dusiła.

– Tak zamierzałam zrobić.

– Widzisz. – Usiadł koło niej, dając swoją dłoń na jej ramieniu. – Jeśli mam być z tobą szczery, to... Zacząłem coś do ciebie czuć już jakiś czas temu. 

– Tak? Nie było tego po tobie widać – stwierdziła, spoglądając na niego. – Merlinie, jakie to żałosne. Nie widziałam twoich uczuć do mnie, a ty moje zauważyłeś od razu, nawet przede mną – odparła, głośno wzdychając. – Ale... Co dalej?

– W sensie? Co ma być dalej?

– Skoro... Ja ci się podobam, ty mi... No weź, nie mów, że nie wiesz, o co mi chodzi. Mamy być parą? Czy może po prostu zapomnimy, o tej sytuacji i nadal będziemy się bawić w jakieś chore przeplatanki?

– Przeplatanki?

– Wiesz, co mam na myśli.

– No właśnie niezbyt – zaśmiał się.

– Ach, nieistotne. Po prostu odpowiedz na moje pytanie.

Draco nie miał pojęcia, jak ma jej odpowiedzieć. To nie były dobre czasy na związki. Wiedział, że jeśli mieliby być razem, musiałby ją wciągnąć w coś, czego za żadne galeony nie chciał robić. Myśl, że musiałby jej wyjawić, co zrobi już za kilka dni, była dla niego przerażająca, a wizja, jak go przez to znienawidzi, już zupełnie go dołowała. Nie wspominając o tym, że to wszystko mogłoby być dla niej zbyt niebezpieczne. Czuł się tym wszystkim za bardzo przytłoczony. Jednak mimo wszystko, nie chciał jej zostawiać.

– Luciana? – powiedział takim tonem, że dziewczynie od razu zrobiło się gorąco ze stresu. Natychmiast się przeraziła, oczekując czegoś najgorszego. – Ufasz mi?

To pytanie zdziwiło ją już zupełnie.

– Tak. Tak myślę.

– Muszę mieć stuprocentową pewność. To bardzo ważne.

– Rany, o co chodzi?

– Po prostu mi powiedz, czy mi ufasz?

– Ufam.

Daffodils ~ Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz