Rozdział 36

1.1K 56 6
                                    

To było, trudniejsze niż sądziła. Nienawidziła tego uczucia, a wzbranianie się przed nim, nie należało to łatwych rzeczy. Szczególnie kiedy doskonale zdawała sobie sprawę, jak głupie to wszystko jest. Starała się wędrować myślami, gdzieś indziej, ale wyglądało na to, że było to od niej silniejsze. Siedziało to głęboko w niej, ale za nic w świecie nie chciała tego ujawniać. Nawet przed samą sobą. O wiele prostsze było udawanie, że nic się nie działo i tak właśnie, próbowała robić. Ignorowała to.

– Mówiłam ci, że będę go nosić. Tak, jak obiecałam – powiedziała Luciana, kiedy razem z Romaną, siedziały przed salą do obrony przed czarną magią. Korytarze nie były pełne, większość uczniów była na błoniach, więc ławki były opustoszałe i wolne.

– Zależy mi na tym, żebyś go nosiła. To był prezent, a ja jestem strasznie drobiazgowa, więc rozumiesz.

Luciana dziękowała Merlinowi, że Romana niczego nie zauważyła. Kiedy pokazywała jej naszyjnik, serce o mało nie wypadło jej z piersi. Tak bardzo się stresowała, że potem musiała iść się przebiec po błoniach, żeby wyrzucić z siebie emocje. Była wdzięczna Malfoyowi, że udało mu się zrobić dwa identycznie łańcuszki. Z niewielką różnicą, że ten, który miał on, był przeklęty.

– Oczywiście, że rozumiem – odparła, klepiąc blondynkę po ramieniu. – Obiecuję, że go już nigdy więcej nie ściągnę – zagwarantowała.

– Ja już znam te twoje obietnice, ale dam ci drugą szansę – zaśmiała się cicho, wyciągając z torby pusty pergamin i pióro. – Aż mi się przypomniało – odparła, zaczynając coś pisać. – Wypracowanie mam. Ale wiesz, co dziś usłyszałam?

– Mów.

– Ron jest w skrzydle szpitalnym.

– Ron Weasley? – spytała Luciana, wyraźnie zszokowana. – A co mu się znów stało?

– Podobno czymś się zatruł. Nie wiem, bo nie dopytywałam, ale Patrick mi przekazał, że trochę tam poleży. Niby ledwo z życiem uszedł.

Krukonce zrzedła mina, a na samo imię chłopaka, prychnęła. Jej złość od niego nie zmalała, a wręcz przeciwnie. Była dużo razy większa, mimo że ją przeprosił. Ciężko było jej uwierzyć, że tak potoczyły się ich losy.

– Ale zostawmy tego Rona. – Machnęła niedbale dłonią Romana, nadal pisząc coś na pergaminie. Jej pismo było niewyraźne, przez to, że wszystko robiła na kolanach. – Krążą plotki, niewielkie. O tobie, mianowicie.

– O mnie? – Luciana, aż się wyprostowała. Co mogli o niej mówić, prócz tego, że niektórzy nadal uważali ją za wariatkę.

– Nie mnie oceniać, ale mówią, że ty i Malfoy, coś... No wiesz.

– No właśnie nie wiem.

– Że niby razem jesteście. Ja nie chcę w to wnikać, ale widziałam was parę razy, a nie wspomnę, o tym, że siedzisz z nim na eliksirach. Ludzie myślą, że coś między wami jest. A wiesz, jak szybko roznoszą się tutaj plotki – tłumaczyła, nie za bardzo chcąc na nią patrzeć. Bała się, że ta się zdenerwuje i znów na nią naskoczy.

– Co za pierdolenie – burknęła Luciana, wzdychając. – Nie jesteśmy razem. Kto w to wierzy?

– Ja przez chwilę. Potem zrozumiałam, że to niemożliwe. Ty i on – zaśmiała się nagle, co zdziwiło Luciane. – Nie obraź się, ale on, by nie chciał takiej, jak ty. Znaczy się, do niego bardziej pasuje blondynka, z niebieskimi oczami i... wysoka, strasznie szczupła i oczywiście, bardzo wredna i arogancka.

Krukonka poczuła się tym dotknięta. Nie to, że chciała być w jego typie, ale myśl, że nigdy nie dorastałby do pięt, jego wymarzonej dziewczynie, trochę ją zabolała. Poczuła się brzydka i niepotrzebna.

Daffodils ~ Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz