Rozdział 40

1.1K 57 15
                                    

– Ona nie rozumie. Nie zrozumie – powiedział zrozpaczony, zaciskając swoje dłonie na brudnej umywalce. – Nie jest mi z tym łatwo. Nawet nie dała mi się wytłumaczyć – drążył, zawieszając nisko głowę. – Nie chciałem, żeby tak się to potoczyło.

Echo, które roznosiło się z każdym jego słowem, odbijało się na wyłożonych kafelkami ścianach, a okropny chłód, przechodził mu po plecach, wprawiając go w nieprzyjemne dreszcze. Malfoy był w rozpaczy. 

– Ja cię rozumiem, daj mi tylko sobie pomóc.

– Pewnie już ją straciłem. Dlatego nie chciałem jej, o tym mówić. Nie chciałem, żeby mnie zostawiła... – mówił nieprzerwanie, ignorując zaniepokojony głos nad jego głową.

Jęcząca Marta patrzyła się na niego z żalem, próbując pojąć, o kim dokładnie do niej mówił. 

– Nie odzywa się do mnie od kilku dni. Unika mnie. Wiem, że jest przerażona – powiedział, mocniej zaciskając dłonie, tak, że jego palce zrobiły się czerwone. – Dlaczego była tak uparta?

– Nawet nie wiem, o kim mówisz. Co to za dziewczyna? – pytała, podlatując bliżej niego, ale Draco, zamiast jej odpowiedzieć, zaniósł się płaczem, pochylając głowę nisko nad umywalką.

– Nie mam już siły. To za dużo...

– Przestań – jęknęła Marta. – Powiedz mi wszystko, a spróbuję ci pomóc.

– Liczyłem na nią w jakiś tam stopniu... A teraz, zostałem sam. Dlaczego byłem, aż tak głupi?

– Przestań... Daj sobie pomóc – nalegała.

– Nikt mi nie pomoże – odparł, dygocząc na całym ciele. – Nie mogę tego zrobić... To zbyt wiele... Teraz, bez niej... jestem zupełnie bezsilny. Nie wiem, co mam zrobić, jeśli tego nie wykonam, to... on mnie zabije...

Zaniósł się nagłym, głośnym płaczem. Uścisk na umywalce zelżał, a sam pochylił się tak głęboko, że o mało nie uderzył głową o kran. Łzy ściekały mu po policzkach, zostawiając po sobie słone ślady na skórze. Czuł się okropnie, jakby go coś rozdzierało od środka. Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Miał wrażenie, że to był już koniec. Że już nigdy nie będzie lepiej.

Westchnął po chwili, czując się jak głupiec. Przełknął głośno łzy, czując słony posmak w ustach. Wzdrygnął się, nie mogąc uwierzyć, że tak się stoczył, po czym spojrzał w lustro i zamarł. Zobaczył ponad swoim ramieniem twarz Pottera i zdał sobie sprawę, że ten mógł wszystko widzieć.

Obrócił się gwałtownie w jego stronę, dobywając swojej różdżki. Smutek i rozpacz, zamieniła się w nieopanowaną złość. Widok Pottera sprawił, że nagle zapomniał, o tym, co przed chwilą mówił i rzucił w jego stronę zaklęciem. Niefortunnie trafił w lampę, wiszącą na ścianie, zaraz za plecami Gryffona. Łazienka niespodziewanie zalśniła od latających zaklęć. Lustra popękały, a drobne kawałki szkła poleciały na podłogę.

– NIE! Przestanie! – krzyczała Marta, a jej głos roznosił się echem po ścianach. – PRZESTAŃCIE!

Potter rzucił się na bok, a Malfoy doskonale blokował zaklęcia. Kosz na śmieci gwałtownie eksplodował, a kawałki umywalek, leżały rozsypane po podłodze. Z kranu pryskała woda na wszystkie strony, powodując, że chłopcy biegali, aż po kostki w kałuży. Harry znów rzucił zaklęciem, ale to trafiło w kabiny, roztrzaskając je na kilka części. Draco, o mało nie przewrócił się od śliskiej nawierzchni, kiedy próbował dogonić Gryffona, który chował się za rozwalonymi kabinami.

Marta wrzeszczała, zrozpaczona tym, co się dzieje i właśnie wtedy Harry przewrócił się na mokrą posadzkę, a Malfoy stanął nad nim wściekły, kierując w niego różdżką.

Cruci... – zaczął, ale Potter leżący na ziemi, mokry od wody i potu, ryknął głośno, wymachując dziko różdżką.

– SECTUMSEMPRA!

Draco poczuł nagły ostry ból, przeszywający jego ciało. Z twarzy i piersi buchnęła krew i czuł się, jakby ktoś ciął go po całym ciele, niewidzialnym mieczem. Zachwiał się, ledwo utrzymując się na nogach, po czym upadł głośno na zalaną od wody podłogę. Różdżką wyleciała mu z dłoni, a sam poczuł, że nie może oddychać. Jęczał z bólu, zanosząc się cichym szlochem.

– Nie... – wydyszał Gryffon, podchodząc do niego.

Ślizgał się i chwiał, jednak rzucił się w jego stronę, patrząc, jak z twarzy ślizgona cieknie krew. Był tak blady, że kolorem przypominał białe kafelki na ścianach. Potter był przerażony.

– Nie... Ja nie... – Nie wiedział, co mówi. Opadł na kolana obok niego, chcąc mu jakoś pomóc, ale sam ledwo rozumiał, co się właśnie stało. Nie tego się spodziewał po tym zaklęciu.

Draco dygotał z zimna i bólu. Miał wrażenie, że nadszedł jego koniec. Krew pofarbowała jego białą koszulę, a w ustach czuł jedynie posmak własnej krwi. Kątem oka widział Pottera, który znieruchomiały mu się przyglądał.

– MORDERSTWO W ŁAZIENCE! MORDERSTWO!

Harry spojrzał na Jęczącą Martę, która przerażona latała tam i z powrotem, płacząc i panikując. Draco nie był w stanie się ruszyć. Patrzył na nią z dołu, odnosząc wrażenie, że to jego ostanie chwile w życiu. Gryffon, aż podskoczył, kiedy drzwi od łazienki otworzyły się z hukiem, a do środka wparował wściekły Snape.

Odepchnął Pottera na bok i klęknął nad Malfoyem, wyciągając z kieszeni różdżkę.

– Ja nie chciałem – powiedział Harry, obserwując poczynienia Snape'a.

Ten jednak milczał, przesuwając różdżką nad głębokimi ranami Ślizgona. Mamrotał coś pod nosem, czego ani Malfoy, ani Potter nie rozumieli, ale dzięki temu rany zaczęły powoli zarastać. Gryffon był tak osłupiały, że jedynie patrzył się na to z przerażeniem, nie rozumiejąc, co właśnie zrobił.

– Muszę cię zabrać do skrzydła – powiedział Snape do Draco, kiedy wszystkie rany znikły. – Mogą zostać po tym, jakieś blizny, ale jeśli natychmiast zażyjesz dyptam, może uda ci się tego uniknąć. Chodź...

Malfoy nie potrafił wstać o własnych siłach. Opierając się na ramieniu Snape'a, ostrożnie przeszedł łazienkę, kierując się w stronę skrzydła szpitalnego.

Jego złość znów zamieniła się w smutek i bezradność, gdy zdał sobie sprawę, że teraz będzie mu, o wiele trudniej wykonać powierzone mu zadanie. Nie mógł uwierzyć, że to się stało właśnie teraz, kiedy musiał skupiać się tylko na zadaniu. Strach przeszedł jego ciało, a przecież musiał to zrobić. Musiał, choćby miał uciec ze skrzydła. To było ważniejsze od jego zdrowia.

Luciana zamarła, kiedy ujrzała biegnącego Pottera, całego przemoczonego i z krwi. Była w szoku, zresztą, jak większość uczniów na korytarzu, ale za to, jako jedyna miała w głowie najgorsze scenariusze. Teraz gdy wiedziała, że Draco jest śmierciożercą, mogła jedynie wyobrażać sobie, co zrobił mu Gryffon, gdy się o tym dowiedział. Przeraziła się, kiedy to sobie uświadomiła.

Nie mogła stać bezczynnie, więc prędko zerwała się do biegu za nim.

– Potter! – wrzeszczała na całe gardło, gdy znajdowali się blisko wieży Gryffindoru. – Potter! – krzyknęła drugi raz, gdy ten ją ignorował. – Kurwa, Potter, zatrzymaj się! – dodała, ledwo łapiąc oddech. Gryffon stanął zniecierpliwiony, odwracając się w jej stronę. – Co... Co się stało? – zapytała, głośno dysząc.

– Nie wiem, czy mogę ci powiedzieć – odparł, co chwilę patrząc gdzieś na schody, jakby się bał, że do czegoś nie zdąży.

– Nawet tak nie mów, bo mnie przerażasz. Co się stało? Dlaczego jesteś cały z krwi?

– Wiem, że mnie za to zabijesz – wydukał, ignorując jej pytania. – A jeśli nie ty to Snape, jeżeli zaraz do niego nie przyjdę. Idź w stronę skrzydła szpitalnego, to wszystkiego się dowiesz. Nie mam czasu z tobą rozmawiać.

– Co? O czym ty do mnie mówisz? Dlaczego mam iść do skrzydła? Co się stało?

– Nie mam teraz czasu. Zrób, co ci mówię, a sama się dowiesz. – I pobiegł po schodach, znikając Lucianie z oczu.

Skołowana, przerażona i zdziwiona nie wiedziała, co ma zrobić.

Daffodils ~ Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz