Rozdział 4

1.8K 94 7
                                    

Cisza, okropnie nieprzyjemna i głucha, panowała w klasie, kiedy uczniowie wyszli na zatłoczone korytarze, zostawiając Luciane samą z profesorem Snape'em w pomieszczeniu. Jedyną rzeczą, która zagłuszała tę, ciężką do zniesienia, atmosferę, były rozmowy dochodzące zza drzwi. Krukonka wpatrzona była w duże okno po jej lewej, czując, że strach, jaki opanowywał jej ciało, zaczyna narastać. Wcześniejsza wściekłość wyparowała, za to ciężki oddech został, co sprawiało, że stresowała się coraz bardziej.

Snape siedział przy biurku, bazgrając coś po pergaminie, i wyglądał, jakby w ogóle nie był wzruszony obecnością dziewczyny. Przerwa wciąż trwała, a profesor przedłużał ich rozmowę, jak najdłużej, widocznie robiąc Lucianie na złość. Nie zerknął na nią ani na moment, gdy Krukonka wciąż wpatrzona za okno, poprawiała swoje rude loki.

Minęło kilka minut, kiedy Snape wstał od biurka, szurając głośno krzesłem i stanął przed ławką, przy której siedziała zestresowana Krukonka. Jego obecność i podstawa zaczęły denerwować ją jeszcze bardziej. Czuła, jak pot spływa jej po czole, a przez swoje długie włosy, miała wrażenie, że robi jej się gorąco na karku. Ścierała rękawem od szaty pot z czoła, by nie dać po sobie poznać, że się stresuje, choć Snape i tak już to zauważył.

- Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że twoje zachowanie nie jest dopuszczalne na moich zajęciach - powiedział w końcu Snape, kiedy Luciana miała wrażenie, że zaraz zemdleje ze stresu.

Krukonka kiwnęła głową, nie potrafiąc wydusić z siebie żadnych słów.

- Pewnie domyślasz się, że nie mogę tego tak zostawić - ciągnął dalej, dumnie spacerując przed jej ławką. Wyprostowane ramiona i uniesiony lekko podbródek, jasno pokazywały jego wyższość nad nią. - Szlaban, dwie soboty z rzędu. Myślę, że to odpowiednia kara. Do tego odejmuję Ravenclaw dwadzieścia punktów - dodał suchym tonem głosu, jakby to sprawiało mu przyjemność. - Jeszcze jeden taki wyczyn u mnie na zajęciach, to inaczej to się skończy.

Luciana nawet na niego nie spojrzała, tylko wlepiła wzrok w ławkę. Sama nie mogła uwierzyć, że kiedykolwiek będzie musiała odbyć szlaban, zresztą zawsze była uważną uczennicą, po prostu od niedawna, działy się z nią dziwne rzeczy.

- Możesz już iść. I żebym więcej nie słyszał od ciebie takich słów.

- Tak jest, profesorze - powiedziała, zabierając swoją torbę, po czym szybko wyszła z klasy, przed którą czekała na nią Romana.

- Masz szlaban, prawda? - zapytała blondynka, kiedy szły już razem na kolejne zajęcia.

- Dwie soboty z rzędu - westchnęła, zaczesując dłonią swoje rude loki do tyłu, by nie zasłaniały jej widoczności. - Do tego odjął dwadzieścia punktów, rozumiesz? Od zawsze wiedziałam, że to skończony...

- Nie mów tak - przerwała jej, jeszcze zanim dokończyła swoją wypowiedź. - Przecież to nauczyciel.

- Ah, racja - parsknęła. - Szkoda, że gorszego nie widziałam.

- Mam dla ciebie pocieszenie - odparła Romana, gdy szły wzdłuż, pełnego uczniów korytarza, gdzie miały za chwilę się rozstać. - Podobno Potter też ma u niego szlaban, więc nie będziesz sama.

- Nie potrafisz pocieszać ludzi, więc tego nie rób - powiedziała Luciana, kręcąc głową. Na samą myśl, że będzie musiał z Harrym Potterem spędzać wolny czas w sobotę, miała ochotę skoczyć z wieży astronomicznej. - Nie mam ochoty na jego towarzystwo.

Wtedy poczuła, że wcześniejszy stres znów zamienia się w gniew, który ostatnio odczuwała zbyt często. Było to męczące, ale nie potrafiła tego powstrzymać. Do tego ten piekący ból w klatce piersiowej, który znowu zaczął się pojawiać...

Daffodils ~ Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz