Rozdział 24

1.1K 67 4
                                    

– Gdzie oni do cholery są? – spytał wściekle, lecz szeptem, zniecierpliwiony Harry, kiedy razem z Hermioną i Ronem, błądzili po bibliotece, w poszukiwaniu Luciany i Draco. Skradali się między regałami, wychylając się tylko na tyle, żeby widzieć stoliki, i tych, którzy przy nich siedzieli.

Hermiona i Ron byli już tym zmęczeni.

– Harry, może... – zaczęła dziewczyna, choć bardzo ostrożnie, gdy zauważyła jego minę.

– Nie! – oburzył się, szybko się uciszając. Nie mógł pozwolić, żeby ktoś go usłyszał. Zwłaszcza oni. – Są tu, muszą być. A jak nie, to zaraz przyjdą. Poczekamy na nich.

– To się robi chore – oznajmił Ron, opierając się barkiem o regał. – Nie przyszli od ponad pół godziny. Wątpię, żeby się jeszcze pojawili.

– Chore jest to, że Malfoy coś ukrywa, a ja nie mogę się dowiedzieć, co takiego – rzekł Potter, łypiąc na rudego groźnym wzrokiem.

– Na tym chyba polegają sekrety, no nie – odparł Ron, patrząc na Hermione, która jedynie zdołała się na ciche westchnięcie.

– Przyjdą, gwarantuję – ciągnął dalej Harry, jakby utknął w jakiejś dziwnej pętli. – Dajmy im chwilę.

Hermiona z bezsilności, przysunęła sobie krzesło, a Ron stał nad nią, opierając się o nie. Oboje sądzili, że Harry stracił zdrowy rozsądek, a kłócenie nie gwarantowało tego, że sobie odpuści, a wręcz zrobi im na przekór. Zostali tam tylko dlatego, żeby w razie wypadku, nie zrobił niczego głupiego.

Dokładnie w tym samym czasie, kiedy trójka Gryffonów, niecierpliwie czekała w bibliotece, Luciana i Draco spacerowali po błoniach, o dziwo, w dość przyjemnej atmosferze. Dręczące myśli Malfoya znikły, a ból w klatce piersiowej Krukonki ustąpił. Jakby to wszystko nigdy nie miało miejsca. Wreszcie opanował ich długo wyczekiwany spokój.

– Nie chcę być wścibski – zaczął Draco, uznając, że to będzie odpowiedni moment na to pytanie. – Ale, czy mogę wiedzieć, dlaczego wczoraj płakałaś?

Luciana parsknęła na samą myśl.

– Wiedziałam, że o to zapytasz. Więc jeśli już musisz koniecznie wiedzieć, to w skrócie, to przez Patricka – powiedziała, próbując brzmieć naturalnie, choć wściekłość w niej, jakby koczowała. – To taki gnój, jakich mało, przysięgam.

– A to nie był twój przyjaciel? – spytał, gdy w pamięci coś mu zaświtało. To z nim, często widywał Krukonkę i gdyby nie jej związek z Potterem, byłby pewien, że byli razem.

– Był – podkreśliła dobitnie. – Nie mogę uwierzyć, że jeszcze kiedyś byłam w nim zakochana. Co ja miałam w głowie? Jeszcze niedawno, chciałam, żeby wszystko wróciło do normy. Nie rozumiałam tego, dlaczego się na mnie obraził. Ale wiesz, co było najgorsze? – spytała, nagle przed nim stając. – Byłam w nim zakochana, kiedy chodziłam z Potterem. Co za ironia losu, że to jednak on mnie zdradził, a nie ja jego.

Luciana sama nie potrafiła wytłumaczyć, dlaczego tak łatwo zwierzała się Malfoyowi. To było dziwne poczucie bezpieczeństwa, które przy nim odczuwała. Tylko jej rozsądek podpowiadał jej, że nadal musi być co do niego ostrożna. Nie tak łatwo zapomnieć osoby, której kiedyś chciało się skoczyć do gardła.

– Potter to chuj – stwierdził Draco jakby nigdy nic. – Od zawsze tak uważałem. Jest zbyt wywyższany w tej szkole. Niestety niektórzy nie doceniają innych ludzi, lepszych od niego.

– Tak, a jednak ja z nim byłam – powiedziała takim tonem, jakby to była najobrzydliwsza rzecz na świecie. – A teraz wszyscy myślą, że jestem pierdolniętą wariatką, która dorzuca wszystkim amortencję. Jeszcze do tego ten idiotyczny występ w klasie.

Daffodils ~ Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz