Rok 1988, 25 grudnia — wspomnienia
Odziały w szpitalu św. Munga, ozdobione były przeróżnymi świątecznymi lampkami i ozdóbkami, które miały sprawiać przyjemną atmosferę. Choinka stojąca na każdym piętrze, ubrana w różnokolorowe bombki i łańcuchy, wyglądała nieco tandetnie. Jednak to wszystko miało powodować, choć trochę milszy czas spędzony w szpitalu, w okresie świąt Bożego Narodzenia. Pacjenci mieli czuć się przyjemnie, leżąc na szpitalnych łóżkach, a goście, którzy ich odwiedzali, mieli udawać, że klimat świąt nadal ich utrzymuje.
Po oddziale pałętało się naprawdę wiele osób jak na okres świąteczny. Gwar i szum, jaki powodowali, przytłaczał dziewczynkę, która ze schowaną twarzą w dłoniach, trzęsła nerwowo swoją prawą nogą, zaciskając zęby. W uszach słyszała szum, który przyprawiał ją o bóle głowy. Do oczu napływały łzy, a mimo to starała się je powstrzymywać, by nie pokazać innym, siedzącym koło niej ludzi, na przygnębiającym korytarzu, że jest słaba i bezsilna.
– Pan Derkes? – Usłyszała łagodny i zmęczony głos kobiety. Nie miała siły unosić głowy, więc słuchała dalej. – Mamy złe informacje...
Coś strzeliło ją, kiedy to usłyszała. Dziewczynka odniosła wrażenie, że zaraz popłacze się na oczach tych wszystkich ludzi, którzy tak samo, jak ona czekali na te złe lub dobre informacje.
Dlaczego akurat ona musiała dostać te złe?
– Niestety nie wiemy, co się stało z Pana żoną. To bardzo ciężki przypadek, robimy, co w naszej mocy... – mówiła dalej kobieta, lecz prędko zostało jej to przerwane.
– Tak, wy zawsze robicie, co w waszej mocy! – krzyknął ojciec dziewczynki, machając bezsilne rękami. – Uzdrowiciele! – parsknął, kręcąc głową. – Nie mogłem na was liczyć, przy chorobie mojej matki i teraz też nie mogę!
Dziewczynka podniosła głowę, próbując ujrzeć swojego ojca. Przez chwilę widziała jedynie jego zarys, przez to, że oczy długo nie miały kontaktu ze światłem.
– Panie Derkes, robimy wszystko, by Pańska żona...
– Nic nie robicie! – krzyknął, o mało nie uderzając niechcący kobiety, która próbowała go jakoś uspokoić. – Mojej matce też próbowaliście pomóc!
Łzy zaczęły cieknąć po policzkach mężczyzny. Jego ni to rude, ni brązowe włosy, potargane były we wszystkie strony, a twarz wyrażała głęboki smutek i żal. Rudowłosa dziewczynka siedząca na krześle obok, nie potrafiła patrzeć na taki stan swojego ojca.
– Tato, nie krzycz – wyszeptała, podchodząc do niego. – Z mamą wszystko będzie dobrze.
Mężczyzna nie chciał patrzeć na swoją córkę. To było dla niego zbyt trudne.
– Wiem, Luci. Po prostu jestem trochę zdenerwowany, przepraszam – odparł, kucając koło dziewczynki, by mieć lepszą widoczność na jej twarz.
– Dobrze, zostawię was – rzekła kobieta, cicho wzdychając, równocześnie ciesząc się, że mężczyzna się uspokoił. – Poinformujemy Pana, jeśli będzie się coś działo.
Ojciec dziewczynki kiwnął ledwie głową, po czym spojrzał na swoją córkę, powstrzymując łzy, które nasuwały mu się do oczu.
– Słońce ty moje – zwrócił się do niej, lekko się uśmiechając. – Wrócimy do domu. Poczekamy, aż dowiedzą się, co się stało mamie. Nie będziemy spędzać świąt na korytarzu, mama, by tego nie chciała.
Dziewczynka kiwnęła głową, przytulając się do ojca, który uniósł ją na ręce i tak wyszedł ze szpitala, teleportując się do domu, na poboczach miasta Cambridge, w Anglii.
CZYTASZ
Daffodils ~ Draco Malfoy
FanfictionPrześladujący pech, emocje odczuwane z dużą dwu krotnością, a do tego nieustanne napotykanie się na blondyna, sprawiało, że Luciana nie potrafiła opanowywać swoich nerwów. Wszystko stało się jasne pewnej nocy, kiedy uświadamia sobie, co było przycz...