Przyglądał się swoim drgającym dłonią, nie będąc pewnym, czy to paniczny strach powoli zaczynał nim władać, czy zmęczenie, które towarzyszyło mu już od kilku dni. To było okropnie uciążliwie. Nie był w stanie na siebie patrzeć, a co dopiero myśleć, o tym. Wiedział i czuł, że jest z nim coraz gorzej, ale przecież nie mógł się tak łatwo poddać. To nie wchodziło w grę.
Całe dnie przesiadywał w pokoju życzeń, mimo że pogoda na zewnątrz była coraz lepsza. Niezbyt go to interesowało. Słońce, które częściej odwiedzało błonia i chłodny powiew, który zamienił się w przyjemny ciepły wiaterek, nie zachęcały go do tego. Za to reszta uczniów chętnie wychodziła z murów zamku, czując rozwijającą się wiosnę i cudowny klimat ciepłych dni.
Malfoy jakoś tego nie odczuwał. Codziennie wpatrywał się w szafkę zniknięć, chcąc udoskonalić ją do tego stopnia, że nic nie przeszkodzi mu w przetransportowaniu tu ludzi. To przecież nie mogło być trudne, nawet jeśli wiązało się z tym, że miałby siedzieć nad tym całe noce.
I tak właśnie robił.
Jego oczy, które i tak już wyglądały, jakby było w nich brak życia, miały wory sięgające połowy policzków, a skóra była tak blada, że stojący koło niego duch, wyglądałby żywiej od niego. Draco nie zdawał sobie sprawy, co robi ze swoim życiem. Nie wiedział, że od ostatniej rozmowy z Lucianą, z nikim nie miał kontaktu — prócz Crabbe i Goylem — i, że skupiał się na tej jednej rzeczy, która niszczyła go od środka.
Przestał się odzywać do Krukonki, a wręcz ją ignorował — co niezbyt mu wychodziło, ale się starał. Odniósł wrażenie, że po ich kłótni, jego uczucia do niej powoli wygasały, a każde przypomnienie tego, co, o nim powiedziała, wprawiało go w ból, którego nigdy wcześniej nie doświadczył.
Nie spodziewał się, że tak go to dotknie.
Tak samo, jak nie wiedział, że kiedyś coś do niej poczuje.
Wyparł się tego i myślał, że to było dla jego dobra. Choć właściwie wcale tak nie było.
Malfoy nie wiedział jednak, że Luciana dostała nagłej, dość niespodziewanej, obsesji na jego punkcie. Myślała o nim, co wieczór, próbując zrozumieć słowa Pottera, które nieustannie bębniły jej po głowie. Fakt, że Draco coś ukrywał, strasznie ją frustrował i pragnęła za wszelką cenę dowiedzieć się, co takiego mogło to być.
Zachowywała się podobnie do Pottera, o ile w ogóle mogła się do niego porównywać.
Analizowała nawet rozmowę Malfoya i Snape'a, tą, którą słyszała przed świętami, i próbowała przypomnieć sobie wszystko, o czym mówili, a potem łączyła to z jego dziwnym zachowaniem, chcąc stworzyć jedną rozsądną myśl. Nie było to jednak takie proste, jak sądziła, ale kiedy wpadła na coś, co dosłownie oświeciło jej umysł, postanowiła zacząć go śledzić.
– Co ty robisz? – Usłyszała pewnej nocy głos za swoimi plecami i o mało nie umarła na zawał, będąc przez moment pewną, że to jakiś nauczyciel. Akurat ukrywała się za ścianą, na ciemnym korytarzu siódmego piętra, oczekując na Malfoya, który miał iść tamtą drogą. Nie wiedziała, że tym razem postanowił zmienić trasę.
– Kurwa! – krzyknęła, łapiąc się na pierś. – Merlinie, czy ty chcesz, żebym umarła na miejscu? – zapytała, dysząc tak szybko, że ledwo łapała oddech. Wyglądała, jakby przebiegła kilka kilometrów.
– Co ty robisz, Luciana? – zapytał jeszcze raz Draco, nie zauważając nawet, że użył jej imienia. Ona sama się nad tym nie skupiła. – Śledzisz mnie?
– Ja? – parsknęła. – Ciebie? A w życiu. Myślisz, że nie mam nic lepszego do roboty.
– Tak mi się wydaje, bo widzę ci tu już któryś wieczór z rzędu. Dlaczego chowasz się za rogiem i dlaczego ciągle mnie obserwujesz? Chyba ci już kiedyś powiedziałem, żebyś nie szukała mnie w nocy po zamku.
CZYTASZ
Daffodils ~ Draco Malfoy
Fiksi PenggemarPrześladujący pech, emocje odczuwane z dużą dwu krotnością, a do tego nieustanne napotykanie się na blondyna, sprawiało, że Luciana nie potrafiła opanowywać swoich nerwów. Wszystko stało się jasne pewnej nocy, kiedy uświadamia sobie, co było przycz...