Rozdział 30

1.1K 56 6
                                    

Otaczała ich głucha ciemność. Pomieszczenie ledwo oświetlane przez blask księżyca, zdawało się wówczas trochę upiorne, a kiedy dołączyła się do tego niezbyt przyjemna cisza, oboje czuli się niepewnie, stawiając kroki na kamiennej podłodze. Każdy ich ruch był delikatny i ostrożny, jakby zaraz mieli na coś lub na kogoś wpaść.

Luciana nawet nie zauważyła, kiedy mocno chwyciła się za ramiona Malfoya i idąc zaraz za jego plecami, dyszała mu subtelnie w kark. Ślizgon doskonale to ignorował. Choć jej oddech wprawiał go w niemałe dreszcze, starał się skupić na wydostaniu się z biblioteki.

– Nigdy bym nie pomyślała, że kiedyś będę się z tobą wymykać z biblioteki – powiedziała szeptem Krukonka, próbując jakoś rozładować sytuację. – Jeśli nas tu znajdą, powiedzą, że się tu wkradliśmy – dodała, kiedy Draco upewniał się, że nikt nie stoi przy drzwiach.

– Dlatego powinnaś być cicho, żeby nikt nas nie nakrył.

– Poważnie, myślisz, że ktoś tu jest? – spytała. – Ja się bardziej stresuję tym, co możemy spotkać za drzwiami – odparła, nagle się od niego odsuwając.

Draco prędko odczuł brak jej oddechu na skórze. Odwrócił się do niej i — choć nie widział zbyt wiele — spojrzał na nią, nieco zirytowany.

– Nie patrz tak na mnie. To niekomfortowe – powiedziała. – Lepiej już chodźmy. Może się uda, że na nikogo nie trafimy.

– Dobra, tylko przestań już mówić. Nie chcę, żeby ktoś nas usłyszał.

– Zawsze byłeś taki marudny? – spytała, kiedy byli już coraz bliżej drzwi. Malfoy zatrzymał się zaraz przed nimi, drapiąc się po głowie. – Znaczy, od zawsze wiedziałam, że nie jesteś dobry w rozmowie, ale nie sądziłam, że potrafisz tak bardzo narzekać. 

– Nie narzekam – odparł wzburzony. – Tylko trochę mnie irytujesz ciągłym gadaniem, w takiej sytuacji.

– W jakiej sytuacji? Teraz? – Założyła ręce na sobie. – Ah, teraz rozumiem. Ta sytuacja jest nie na miejscu do rozmów, ale kiedy oboje pałętaliśmy się w nocy, nie było skrupułów, żeby głośno rozmawiać. Wszystko było okej?

– Nie wiem, o czym tu dyskutować. Po prostu nie chcę mieć szlabanu.

– Bo wtedy nie mogłeś go dostać – parsknęła z sarkazmem. – Czy ty czasem podłączasz język do mózgu, czy mówisz, co ci ślina naniesie?

Draco nie odpowiedział. Niemal w jednej chwili przyłożył ucho do drzwi i skupił się na tyle, że zignorował zachowanie Krukonki. Dziewczyna przyglądała mu się z uniesionymi brwiami, milknąc, co podpasowało Ślizgonowi.

– Słyszałaś to? – spytał, na tyle cicho ile potrafił i ręką pokazał jej, żeby się zbliżyła.

Przyłożyła ucho do drzwi, będąc niecały cal od Malfoya. Ich twarze były bardzo blisko siebie, tak że oboje czuli swoje oddechy na policzkach. Skupieni przez chwilę tylko na sobie, zapomnieli, dlaczego właściwie znaleźli się w takiej pozycji. Do czasu, kiedy z drugiej strony, usłyszeli czyjeś kroki.

– Ktoś tu idzie? – spytała, samej nie będąc pewnej, czy dobrze słyszy. – Już po nas?

– Nie panikuj. Nawet jeśli ktoś idzie, nie wejdzie tu. Bo niby po co?

Kroki ucichły, a wtedy ich spojrzenia spotkały się ze sobą, co na chwilę ich onieśmieliło. Nie widzieli dokładnie swoich twarzy, ale oboje byli pewni, że zobaczyli jakiś błysk w oku, u tej drugiej osoby. Luciana jako pierwsza się otrząsnęła i kiedy odsunęła ucho od drzwi, nie wiedzieć czemu, otrzepała też swoje ubrania.

Daffodils ~ Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz