Rozdział 34

1K 65 3
                                    

– Hermiono... No proszę – nalegał Potter, kiedy następnego dnia, razem z dziewczyną, siedzieli w pokoju wspólnym Gryffonów. Kominek grzał ich ciała, a niewielka cisza w pomieszczeniu, pozwoliła im na swobodną rozmowę. – Tylko dziś, raz. Muszę to sprawdzić – drążył dalej. – Jestem pewien, że skoro widziałem ich wczoraj, razem w nocy, to dziś też.

Gryffonka westchnęła z bezsilności.

– Na litość... Harry – powiedziała, zamykając gwałtownie książkę, którą wcześniej czytała. Pewien uczeń z drugiego końca pokoju, aż się wzdrygnął, gdy huk rozniósł się wkoło. – Skąd masz pewność, że dziś też ich zobaczymy? Może wczoraj, to było przypadkowo?

– Przestań spekulować i choć raz mnie posłuchaj – żachnął się. – Widziałem ich razem na mapie, w pewnym momencie znikli. Jestem bardziej niż pewien, że weszli do pokoju życzeń. Nie możemy po prostu iść zobaczyć?

– I jak zamierzasz to zrobić? – spytała Hermiona, rezygnując z dalszej dyskusji.

– No, pod peleryną-niewidką, oczywiście – odparł Harry, jakby to było oczywiste. – Pójdziemy na siódme piętro i poczekamy, aż przyjdą.

– I chcesz to zrobić dziś?

– Tak. No proszę, Hermiono... – powiedział, kiedy dziewczyna się zawahała. – Nie daj się namawiać. Jeśli nie pójdziesz, to pójdę sam.

Gryffonka nie mogła na to pozwolić, żeby Potter szedł sam. Mogłoby się to skończyć nie za ciekawie.

Księżyc zabłysnął na niebie, a gwiazdy lśniły obok, towarzysząc mu. Wiatr, który od rana uderzał w mury zamku, znacznie się uspokoił, a ćwierkanie ptaków ucichło, tworząc przez to spokojną ciszę na błonia. Luciana obserwowała to wszystko z okna, siedząc w wieży Krukonów. Z niecierpliwością zerkała na zegarek, czekając, aż wybije pierwsza.

Wyobraziła sobie, jak Malfoy robi to samo, siedząc w lochach i wtedy, właśnie, poczuła, jak serce zabiło mocniej. Dobrze znała to uczucie. Prędko się przed tym wzbroniła, myślami błądząc gdzieś indziej. Nie mogła sobie na to pozwolić. Nie chciała, żeby jej uczucia do Ślizgona szły dalej. Wystarczało jej, że traktowała go, jak przyjaciela — mimo, że przed nim doskonale to ukrywała i kłamała, że są jedynie znajomymi.

– Harry, nie ma ich już od godziny – powiedziała Hermiona, kiedy razem z Gryffonem, cisnęła się pod peleryną-niewidką, czekając w ciszy na Luciane i Draco. – Pewnie już nie przyjdą.

Korytarz wciąż był pusty, a godzina coraz późniejsza.

– Jeszcze chwilę. Wczoraj tu byli trochę później – odparł. – Zaraz przyjdą.

Hermiona westchnęła. Nie miała ochoty z nim tam siedzieć i obserwować, aż ktoś się w końcu zjawi lub nie. To było uciążliwie, zwłaszcza że jutro, miała ważny egzamin do napisania.

– Masz, chociaż tę mapę ze sobą? – spytała, gdy wpadła na pomysł, że mogli po prostu sprawdzić, gdzie byli.

– Oczywiście, że ją mam – odparł, jakby został urażony. – W kieszeni, już wyciągam.

Wyjął ze spodni kawałek pergaminu, na którym, dopiero po stuknięciu różdżką, coś się pojawiło. Hermiona wyrwała mu mapę z dłoni, szukając wzrokiem Luciany.

– Ona nadal jest w pokoju wspólnym Krukonów – powiedziała, wściekając się na Pottera. – Merlinie, Harry, siedzimy tu bezczynnie.

– Ale patrz. – Wskazał nagle na mapę, gdzie widniało nazwisko Ślizgona. – Malfoy tu idzie. Wiedziałem, po prostu wiedziałem – mówił uradowany i zadowolony, że miał rację.

Daffodils ~ Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz