Nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Nieustanne poczucie niepokoju, nie opuszczało jej ciała, a fakt, że doskonale wiedziała, z czym się ono wiązało, dodatkowo ją przytłaczał. Wciąż tkwiło jej w głowie, to co wyznał jej Draco i nadal nie potrafiła zrozumieć, dlaczego akurat on musiał to wszystko zrobić. Miała wrażenie, że to było dla niej za dużo. Przez ostatnie kilka dni miewała koszmary, których nawet nie potrafiła opisać słowami. Budziła się w nocy zlana potem, po kilka razy, czując się prawie tak samo, gdy miała na sobie ten przeklęty naszyjnik. Widmo przeszłości zaatakowało z podwojoną siłą.
Strach przed najgorszym opętał jej ciało, nie pozwalając jej normalnie funkcjonować. Nic nie jadła, przestała sypiać, w obawie przed koszmarami, a do tego w ogóle się nie odzywała, unikając nawet Malfoya. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że po tym wszystkim, już nigdy nie spojrzy na niego tak samo, jak wcześniej. To ją przerażało. Nie bała się samej wizji morderstwa, tylko tego, że on się może przez to zmienić. Że nie będzie już tym samym człowiekiem, którego znała. A przecież spodobał jej się ten Malfoy, który na swój sposób zawsze ją wspierał.
Przytłoczona tymi myślami, tego dnia, w którym wszystko miało się wydarzyć, siedziała w pokoju wspólnym Krukonów, ślepo wpatrując się w niebo za oknem. W pomieszczeniu nie było zbyt wielu uczniów, zaledwie garstka siedzących przy regałach z książkami i kominku, tym razem nie rozpalonym.
Luciana siedziała na jednym z granatowych foteli, zastanawiając się, co ma zrobić. Tak bardzo pragnęła mu jakoś pomóc, ulżyć, ale za nic w świecie nie chciała się mieszać w morderstwo. To wszystko było dla niej chore.
- Dobrze się czujesz? - zapytała Romana, powoli zajmując miejsce w fotelu naprzeciwko niej. - Marnie wyglądasz.
Krukonka nie zauważyła, jak blondynka wchodziła do pokoju, więc nieco zdziwiona, że ta się w końcu do niej odezwała - bo od kilku dni milczała, chyba w obawie, że znów na nią naskoczy - aż poprawiła swoje usadowienie.
- I tak się czuję. To pewnie jakieś przeziębienie - skłamała, poprawiając swój krawat na szyi, który nieco zaczął ją dusić, jakby w środku było co najmniej kilkadziesiąt stopni. - Ale nie ma się czym przejmować - dodała od razu, bo wiedziała, że blondynka będzie jej kazała iść do Pomfrey. - Przejdzie mi szybciej, niż ci się może wydawać.
Romana zmrużyła wzrok, nie wierząc w żadne słowo, które mówiła. O dziwo, postanawiała to zignorować.
- Rozmawiałam z Patrickiem - zaczęła, na co Luciana miała ochotę wstać i po prostu wyjść ze środka. Od tamtego momentu, gdy chłopak ją pobił, nie miała żadnego szacunku do niego, nie wspominając, o tym, że nie chciała nawet słyszeć jego imienia. - Podobno znów się pokłóciliście.
- Tak ci powiedział? - Krukonka myślała, że wybuchnie gniewem. Była bardziej niż pewna, że chłopak nie wspomniał, o tamtej sytuacji, a wręcz odwrócił wszystko tak, żeby Luciana znów wszyła na tą winną. - A co dokładnie ci powiedział?
- Nie zagłębiał się w szczegóły. Myślę, że to nic poważnego.
- Oj, ogromnie się mylisz. Ten jebany chuj, nie dość, że mnie pobił, to jeszcze nawet się do tego nie przyznaje - parsknęła, upewniając się, że nigdzie go nie ma w pobliżu. - O tym ci nie wspomniał?
- O czym? Chyba niezbyt rozumiem.
- Oczywiście, że nie. Jesteś w niego ślepo zapatrzona. Romana musisz się opamiętać, on mnie kurwa pobił, nie możesz go bronić - mówiła Luciana, starając się być cicho, żeby żaden z uczniów tego nie dosłyszał. Nie potrzebne było roznoszenie takich plotek po szkole.
- Nie bronię go - odparła od razu, nieco urażona. - Po prostu jestem obiektywna. Nie sądzę, żeby coś złego ci zrobił, skoro nigdzie tego nie zgłosiłaś.

CZYTASZ
Daffodils ~ Draco Malfoy
FanfictionPrześladujący pech, emocje odczuwane z dużą dwu krotnością, a do tego nieustanne napotykanie się na blondyna, sprawiało, że Luciana nie potrafiła opanowywać swoich nerwów. Wszystko stało się jasne pewnej nocy, kiedy uświadamia sobie, co było przycz...