𝟐𝟑

1.2K 111 66
                                    

Jeongguk

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jeongguk

Wiedziałem, że nie mogę teraz zostawić Jimina samego. Nie chciałem, żeby wracał do domu w takim stanie. Cały zapłakany i osłabiony, ponieważ nagle jego twarz stała się blada jak kreda, a cała jego siła ulotniła się w trymiga. Dodatkowo ciągle trzymał materiał mojego odzienia i nie zamierzał mnie puścić. Mamrotał pod nosem słowa, których nie rozumiałem. Nawet jeżeli nie chciałem się o niego zatroszczyć, nie miałem wyboru. Szczerze mówiąc, nie miałem pojęcia co z nim zrobić, dlatego postanowiłem wziąć go do mnie. Nie był to najrozsądniejszy wybór, biorąc pod uwagę, że pewnie nadal żywił do mnie jakieś uczucie i mogło mu "odbić". Ale na pewno było to lepsze niż zostanie na zewnątrz i uspokajanie go przy tych wszystkich ludziach. Namjoon jak tylko spostrzegł, że jego przyjaciel jest w "dobrych" rękach, ulotnił się, zostawiając na moich plecach ciężar zadbania o młodszego. Podobno musiał jeszcze wrócić do szkoły, to była jego wymówka.

Droga metrem minęła nam spokojnie. Na szczęście stacja na której wysiedliśmy była bardzo blisko osiedla, które zamieszkiwałem ja i Namjoon. Kiedy przekroczyliśmy próg domu od razu poszedłem do kuchni, a Jimin podreptał za mną. Zapytałem się go, czy chciałby coś wypić. Wyglądał jakby zaraz miał zemdleć. Ten płacz i wszystkie skumulowane emocje naprawdę go wykończyły. Przystał na propozycję herbaty, a gdy była ona już gotowa zarówno dla niego jak i dla mnie, poszliśmy do mojego pokoju. Wolałem posiedzieć u mnie niż w salonie, gdzie mogłem natrafić na Jiwoo, która potem zamęczyłaby mnie pytaniami o blondyna na śmierć. 

Jimin usiadł na moim łóżku i podkurczył nogi, przyciskając je do klatki piersiowej. Wydawał się teraz taki mały i bezbronny. W jednej dłoni trzymał kubek z flagą Ameryki i co jakiś czas sączył ciepły napój. Kiedy spojrzał na mnie swoimi ogromnymi, zaszklonymi, czerwonymi oczami, westchnąłem ciężko i usiadłem obok niego, zachowując między nami spory dystans. Obróciłem głowę w bok i przyjrzałem się chłopakowi, który swój wzrok wbił w ciemną podłogę, jakby bał się, że jeszcze swoim patrzeniem się na mnie, mnie rozgniewa. Wyglądał jak nieszczęście, nie ma co ukrywać. Miał opuchnięte i przekrwione oczy, czerwony nos, usta popękane i lekko opuchnięte. Jego policzki były różowe, pokryte świeżymi łzami, które cały czas się pojawiały, choć właściwie nie wiedziałem dlaczego. Nie znałem również powodu, dlaczego ten widok sprawił, że poczułem się źle. Jakby coś mnie rozdzierało, a serce się krajało. Nigdy nie lubiłem patrzeć na cierpienie innych, nawet jeżeli z pozoru mogłoby się wydawać, że jest inaczej.

⎯ Nie wiem, czy powinienem to mówić...⎯ zacząłem niepewnie, przerywając ciszę, która o dziwo nie była dokuczliwa. Była całkiem przyjemna. Myślę, że chyba jej teraz najbardziej potrzebowaliśmy. Jimin podniósł głowę i wlepił swój zaciekawiony wzrok we mnie. ⎯ Może lepiej nie...⎯ wahałem się. 

⎯ No powiedz! ⎯ odezwał się zniecierpliwiony, a raczej rozkazał. Zmarszczyłem brwi i posłałem mu groźne spojrzenie przez które zaraz się skulił. ⎯ Znaczy, zrozumiem jeśli nie chcesz tego powiedzieć ⎯wymamrotał cicho, nie patrząc na mnie. Uśmiechnąłem się, widząc jaki wpływ miałem teraz na niego. Zachowywał się jak potulna owieczka. To była wspaniała alternatywa od Park chorego z miłości do pierwszych lepszych ludzi, spotykanych na ulicy Jimina.

Skool Luv Affair | Jikook ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz