40

333 20 1
                                    

2 czerwca 2017r.
Piątek 3:12

Było bardzo późno kiedy Matt mnie obudził i zaczął się ubierać. Na początku nie słyszałam zupełnie co do mnie mówi, zapaliłam lampkę nocną i wpatrywałam się na niego zdziwiona.

- Co ty... - zaczęłam całkowicie zaspana.

- Musisz wstać Lara. Zaatakowali Akademię w Londynie. Widzieli tam Caroline. - wyjaśnił po krótce.

Kiedy jego słowa do mnie dotarły, szybko wyskoczyłam z łóżka i ruszyłam do garderoby by przebrać się w odpowiedni strój do ewentualnego starcia, czyli czarną koszulkę na grubszych ramiączkach, skórzaną kurtkę oraz specjalne czarne skórzane spodnie i czarne buty z Nike, a następnie wzięłam swój pas na broń i włożyłam do niego jeden sztylet, który podarował mi Matt oraz ten od ojca. Brunet musiał tylko chwilę na mnie poczekać, chwyciłam jeszcze telefon, a później wyszliśmy i pobiegliśmy do sali przydziału.
Kiedy tam dotarliśmy, był ogromny chaos, było sporo strażników oraz kilka osób, które miało otworzyć nam portal do Londynu. Dyrektorka gdy tylko zauważyła, że już jesteśmy, zawołała nas.

- Akademia jest atakowana od około trzydziestu minut, niektórym uczniom nie udało się dotrzeć do schronu i się ukryli, ale jest też sporo ofiar śmiertelnych nie tylko wśród strażników. Starają się odeprzeć atak, ale nie idzie im to najlepiej, nie zdążyli się na to w pełni przygotować. Gdzieś widziano podobno kilka demonów, a wśród nich Caroline, dlatego was wezwałam. Nie możemy dłużej czekać, musicie już iść. Próbujemy otworzyć portal. - oznajmiła, po czym spojrzała na osoby, otwierające nam portal.

Widok był niesamowity, z małej kulki światła zaczął powstawać portal, rósł i rósł. Kazano nam się przygotować, więc wszyscy ustawiliśmy się i czekaliśmy na znak, że możemy iść. Denerwowałam się, nie byłam chyba jeszcze na to gotowa. Było to zrozumiałe, dopiero się obudziłam, a w dodatku wrażenia z poprzedniego dnia zrobiły swoje. Matt widząc, że się trzęsę, złapał mnie za rękę. Pomogło. Uspokoiłam się choć na chwilę i cierpliwie jak tylko się dało, czekałam. Portal był prawie gotowy, jeszcze tylko chwila, lecz coś poszło nie tak. Widziałam jak zaczyna się zmniejszać, a jego twórcy starali się z tym walczyć, jednak coś było nie tak. Zamknął się.

- Coś nas blokuję, nie możemy go otworzyć. Spróbujemy przenieść was w inne miejsce, najbliższe budynku. - wyjaśnił jeden z nich.

Znów zabrali się za tworzenie portalu, jednak ten także po chwili się zamknął. Nie było szans byśmy w tym czasie zdążyli przejść. Pomyślałam sobie, że przecież do stworzenia portalu jest potrzebna moc wszystkich żywiołów. Przecież ja posiadałam ją.

- Ja spróbuję. - odeszłam od zdziwionego strażnika i zajęłam miejsce osób, próbujących stworzyć kolejny raz portal.

Wzięłam głęboki oddech. Nie wiedziałam czy uda mi się otworzyć portal, a nawet jeśli to zrobię to nie wiedziałam jak to na mnie wpłynie. Otwieranie portalu nie było łatwym zadaniem, było ogromnym wysiłkiem dla osób nie wyszkolonych, więc równie dobrze po tym mogłam nie nadawać się zupełnie do walki, a jednak zaryzykowałam. W głowie od razu pojawił mi się obraz portalu, który chciałam stworzyć oraz miejsce do którego miał nas zabrać, zamknęłam oczy i skupiłam się na nim. Chwilę tak stałam i miałam ochotę nawet odpuścić sobie, jednak w ostatniej chwili poczułam jak moc przepływa przez moje ciało. W tamtej chwili otworzyłam oczy i zauważyłam, że mi się udało, jednak czułam, że wiele mnie to kosztowało.
Kazałam wszystkim natychmiast przechodzić, co oczywiście zrobili za zgodą Deville. Ja razem z Matt'em przeszliśmy ostatni. Znaleźliśmy się na parterze szkoły. Strażnicy ruszyli już do walki, my także mieliśmy to zrobić, jednak w ostatniej chwili zatrzymałam swojego strażnika.

- Daj mi swoją broń. - odparłam.

Mężczyzna spojrzał na mnie zaskoczony, a następnie zrozumiał o co mi chodzi i odmówił twierdząc, że muszę oszczędzać energię.

- Daj mi go Matt. - zażądałam.

Jeszcze przez chwilę się spierał, jednak ostatecznie mi podał mi swój miecz. Wzięłam głęboki oddech, skupiłam się na zebraniu mocy i kiedy już to się udało, przeniosłam ją do broni. Od razu podałam ją brunetowi, który patrzył na mnie zmartwiony. Czułam się osłabiona jednak nie chciałam dać tego po sobie poznać i nie zwracając uwagi na strażnika, ruszyłam do wyjścia, a on dołączył do mnie chwilę później.

- Trzymaj się mnie. Znajdziemy Caroline i wtedy będziesz mogła się nią zająć. - zarządził, aczkolwiek jego plan spalił na panewce, gdyż po wyjściu z budynku, ruszyliśmy w wir walki i zgubiłam go już po krótkiej chwili.

Miałam nadzieję, że nic mu nie będzie i kiedy pokonałam jednego pół demona, ruszyłam na kolejnego, który stanął mi na drodze. Starałam się znaleźć w tym wszystkim Caroline, jednak co chwilę ktoś mi w tym przeszkadzał. Wokół leżało pełno ciał, strażników oraz naszych wrogów. Pomyślałam sobie, że gdyby nie to iż muszę oszczędzać siły, użyłabym magii, wtedy napewno szybciej znalazłabym siostrę. Powtarzałam sobie, że nie mogę użyć mocy, bo gdy to zrobię nieprzemyślane, może się to źle skończyć. Czas leciał bardzo szybko, czułam, że robię się zmęczona, wydawało mi się, że minęła ledwie minuta, gdzie tak naprawdę mogła to być godzina. Nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa, jednak dalej brnęłam przed siebie i zabijałam przeciwników. Niekiedy udawało mi się znaleźć moment, by sprawdzić poprzez więź, czy z Matt'em jest wszystko w porządku, czułam, że on także to robi, a później wracałam spowrotem do rzeczywistości. Po jakimś czasie przestałam już liczyć czas i moje ofiary. Zmieniłam kierunek i zaczęłam się cofać w stronę budynku, licząc, że gdzieś tam znajdę Caroline. Nie myliłam się. Po krótkiej chwili dostrzegłam ją, przebijającą sztyletem jednego ze strażników.

- Caroline! - krzyknęłam by zwrócić jej uwagę.

Spodziewałam się, że nastolatka zacznie uciekać, jednak tak się nie stało. Szeroko się uśmiechnęła i ruszyła w moją stronę, odrzucając od siebie strażników, którzy w tym czasie się na nią rzucali. Ja także zdołałam wtedy zabić kilku jej zwolenników.

- Dlaczego to robisz?! Przestań, nie widzisz, że przez ciebie ginie tyłu niewinnych ludzi?! Urządziłaś tutaj istną rzeź! - krzyczałam w jej stronę, czując ogarniającą mnie wściekłość.

- I właśnie o to chodzi siostrzyczko! Dobrze wiesz dlaczego to wszystko się dzieje! To twoja wina, ty to wszystko spowodowałaś! Zabrałaś mi brata i osobę, na której mi zależało! Zabrałaś mi wszystko! - ostatni raz krzyknęła, a następnie rzuciła się na mnie.

Była silna, nawet silniejsza niż demon, który zaatakował mnie w parku. Nie poddawałam się jednak i starałam skoncentrować na walce. Znałam niektóre jej sztuczki, które poznałam w dniu, kiedy miałyśmy razem karny trening. Uderzała zupełnie chaotycznie, jeśli tak to można było nazwać, jednak nie odbierało jej to siły. W momencie kiedy zraniłam ją w twarz, wkurzyła się i uderzała jeszcze mocniej. Odpierałam jej ataki oraz sama atakowałam, w pewnym momencie użyłam także magii ognia, który mocno zranił nastolatkę, jednak była równie uparta jak ja i się nie poddawała, nawet strasznie poparzona. Próbowała używać na mnie swoich mocy, lecz udawało mi się je wykorzystywać przeciwko niej. Miałam nadzieję, że to wszystko szybko się skończy. Byłam wykończona, ledwie sobie radziłam. Zirytowałam się kiedy nie udało mi się jej ugodzić w serce, gdy nadarzyła się taka okazja, i wykorzystałam moc niebiańskiego ognia, przez który stanęła szatynka stanęła w płomieniach. Słyszałam jej krzyk, lecz nie ruszyło mnie to, wiedziałam, że muszę ochronić innych. Przez skupienie się na nastolatce, nie zauważyłam jak ktoś mnie zachodzi od tyłu. Odrzuciło mnie o dobre pięć metrów. Kiedy się pozbierałam, dostrzegłam, że jeden z demonów, kobieta, pomaga Caroline, a następnie rzucił się na mnie inny demon, którego zdołałam pokonać dopiero po dłuższej chwili. Był słabszy niż Caroline i ten demon z parku, więc dałam sobie z nim radę szybciej. Po tym rozejrzałam się. Wygrywaliśmy. Demonów już nie było, zapewne zostały odegnane przez Matt'a, który właśnie zmierzał w moim kierunku, pół demonów było coraz mniej.
Kiedy strażnik zbliżył się do mnie, oparłam się o niego zmęczona. Wyglądało na to, że pozwoliłam siostrze uciec.

Angels Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz