Historia o pozornie zwykłej dziewczynie, która okazuje się być kimś zdecydowanie ważniejszym dla świata. Kimś o wiele potężniejszym niż ktokolwiek mógłby sobie nawet wyobrazić.
Czy szesnastolatka z problemami pogodzi się ze swoim przeznaczeniem i u...
Minęły trzy tygodnie od mojego powrotu. Wszystko zaczęło wracać do normy. Lekcje, treningi, między tymi posiłki i spotkania z przyjaciółmi. Z Macy jeszcze bardziej się do siebie zbliżyłyśmy, wyznała mi, że jest w związku z moim bratem z czego bardzo się cieszyłam, z Matt'em było nawet w porządku, mniej się kłóciliśmy, z Caroline nadal nie rozmawiałam, bo mnie unikała na wszelkie możliwe sposoby, a Nathan... Tydzień po moim powrocie poprosił mnie o zostanie jego dziewczyną. Zgodziłam się tylko dlatego, bo chłopak zaznaczył, że jeśli coś mi się nie spodoba, zawsze będę mogła z nim zerwać, nie żebym tego nie mogła zrobić bez jego zgody, no ale jednak wiadomo o co chodzi. Jak na razie nam się układało, szkoła huczała od plotek na nasz temat oraz wszyscy zastanawiali się, dlaczego uciekłam. Mało osób znało prawdę, więc reszta starała się snuć jakieś fantastyczne teorie spiskowe. Mało mnie to obchodziło, jeśli nie obrażało mnie to w żaden sposób. A jeśli chodzi o moją mamę, nie mogła zjawić się we wcześniej ustalonym terminie z jakichś ważnych powodów i do tej pory nie widziałam się z nią. Ustaliła oczywiście nową datę, czyli właśnie tego dnia, jednak nie liczyłam na wiele. Równie dobrze mogła odwołać spotkanie w ostatniej chwili.
- Twoja mama nadal się z tobą nie skontaktowała? - zapytał Matt po wspólnym treningu na świeżym powietrzu.
Nudziło nam się obojgu, więc uznaliśmy, że wykorzystamy jakoś ten czas. Macy razem z Sam'em ustalili, że tego dnia akurat spędzą cały dzień tylko we dwoje, a Moreno spał ostatnio do późnych godzin zakuwając do ważnych egzaminów. Starałam się mu pomagać jak mogłam, lecz chłopak miał duże problemy z przyswajaniem wiedzy. A skoro już o egzaminach mowa. Te, które dyrektorka kazała mi napisać zdałam w większości na osiemdziesiąt procent, a pozostałe na minimum sześćdziesiąt. Zaległe tematy oraz treningi nadrobiłam bardzo szybko, więc nie musiałam się o nic martwić. Dodatkowe dwie godziny treningów miała jeszcze do końca miesiąca, także tylko przez trzy dni musiałam to przecierpieć. Matthew wysłuchał mojej prośby i nie dawał mi forów, często wracałam totalnie wykończona i chodziłam spać od razu po kąpieli, lecz z czasem zaczęło się robić łatwiej.
- Nie. O ile się nie mylę powinna tu być za dokładnie pięćdziesiąt minut. Zobaczymy czy rzeczywiście się pojawi. - odparłam obojętnie.
- Nie bądź dla niej zbyt surowa, napewno miała jakiś powód dla którego tak długo się z tobą nie kontaktowała. Napewno też jest jej ciężko. - weszliśmy właśnie do budynku.
Mijaliśmy kilka osób, większość zapewne nie potrafiła usiedzieć w pokojach i spotykała się ze swoimi przyjaciółki i znajomymi na stołówce albo po prostu spacerowali. Skierowaliśmy się w stronę schodów.
- Jasne. Nigdy na tak długo mnie nie zostawiała, a jak tylko tutaj trafiłam, przestała się odzywać. Może miała nadzieję, że będę normalna, a kiedy okazało się, że tak nie jest, po prostu... - zaczęłam snuć swoje teorie, lecz brunet mi przerwał i zatrzymał się dokładnie przed drzwiami mojego pokoju.
- Nawet tak nie myśl. Nie widziałyście się sporo czasu, nie dzwoniła do ciebie ani nic i po prostu automatycznie w głowie zaczynają pojawiać Ci się różne wytłumaczenia takiego zachowania, które z pewnością nie są prawdziwe. Zobaczysz, będzie dobrze. A teraz zasuwaj pod prysznic, bo nie masz dużo czasu. - pogonił mnie uśmiechając się szeroko i lekko popychając w stronę drzwi.
- Sugerujesz, że pół godziny mi nie wystarczy? - zapytałam starając się przybrać poważny wyraz twarzy, co niekoniecznie mi wyszło.
- Ależ oczywiście, że Ci nie starczy. Idź. - tym razem się z nim pożegnałam i oboje weszliśmy do swoich pokoi.
Postanowiłam wziąść szybki prysznic, który zajął mi nie więcej niż piętnaście minut, po czym ubrałam na siebie biały sweter, obcisłe jeansy z dziurami, białe zwykłe trampki i do tego dobrałam jeszcze różową skórzaną kurtkę, jednak posłużyć mi miała dopiero wtedy kiedy miałabym wyjść na zewnątrz.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Do tego na szybko zakręciłam włosy lokówką, a później czekałam przeglądając sobie social media. W pewnym momencie usłyszałam pukanie do drzwi, dlatego wstałam z łóżka, podeszłam do nich i otworzyłam, jak się okazało Nathan'owi. Nie spodziewałam się go, a mamy, jednak uznałam, że skoro jeszcze jej nie ma, równie dobrze mogę spędzić ten czas z chłopakiem, tym bardziej, że kobieta się już spóźniała. Wpuściłam go do środka.
- No, no. Dla kogo się tak wystroiłaś? Przewidziałaś, że przyjdę? - zapytał obejmując mnie w talii od razu jak tylko zamknęłam drzwi.
- Niestety nie, czekam na mamę. Nie wspominałam Ci o jej wizycie? - zapytałam zdziwiona.
- No tak, rzeczywiście mówiłaś. Przez te egzaminy kompletnie wypadło mi to z głowy. Pomyślałem, że zrobię sobie przerwę od tej cholernej nauki i cię odwiedzę, spędzimy razem trochę czasu i tego typu rzeczy. - kierował się razem ze mną w stronę łóżka.
Wiedziałam czego chce, aczkolwiek nie mogłam ryzykować, że w pewnym momencie wpadnie moja matka i nas nakryje. Że też musiał sobie wybrać akurat ten moment na przerwę.
- Nie mogłeś przyjść później? Czemu często zdarza ci się trafiać na moment, kiedy jestem zajęta? - blondyn zaśmiał się na moje słowa, a następnie pocałował.
Stwierdziłam, że pocałunek to przecież nic takiego nawet jeśli mama miałaby nas przyłapać. Odwzajemniłam go, więc chłopak chyba uznał, że pomyślałam sobie, iż moja matka nie przyjdzie i usiadł na łóżku, a ja na jego kolanach, lecz musiałam to przerwać chwilę później, żeby nie zaszło to za daleko.
- Przykro mi, ale musimy to przełożyć. Nie będę ryzykować, że matka wejdzie, w którymś momencie do pokoju i nas nakryje. - cmoknęłam go ostatni raz w usta, a następnie wstałam i dokładnie wtedy ktoś zapukał do drzwi i delikatnie je uchylił.
Mama. Stała tylko przez chwilę, potem weszła bez czekania na moje zaproszenie do środka. Zirytowała mnie tym. Chyba mam prawo do prywatności, nie? Powinna zapukać i poczekać aż sama ją wpuszczę albo przynajmniej na moje pozwolenie. Nienawidziłam kiedy ktoś naruszał moją przestrzeń osobistą. Kobieta wcale się nie zmieniła, nadal miała swoje ciemne brązowe do ramion włosy, wciąż ubierała się elegancko i wciąż naruszała moją przestrzeń. Aż przypomniało mi się to wszystko co przeżywałam mieszkając z nią i tatą. Bez przerwy wchodzenie bez pukania. Mogłabym być naga, ale i tak wejdą, bo czemu nie? Mama przywitała się ze mną i z Nathan'em. Była zdziwiona jego obecnością, jednak chłopak nie chcąc nam przeszkadzać, szybko mnie pocałował, pożegnał się z moją mamą i wyszedł. Co ja wcześniej mówiłam? Że przyłapanie na pocałunku to nic takiego? Oh, myliłam się. Czułam się strasznie zażenowana przez to, że kobieta to widziała. Postanowiłam usiąść na fotelu, który swoją drogą udało mi się załatwić kilka dni po powrocie, zamiast stać jak kołek na środku pokoju. Jak pomyślałam tak zrobiłam i czekałam aż szatynka wreszcie się odezwie.
- Laro, wiem, że jesteś na mnie zła z powodu przełożenia tej wizyty i... - zaczęła, jednak nie mogłam tego słuchać.
- Nie wiesz nic. Jestem zła, owszem, ale nie z powodu przełożenia durnej wizyty. Nie odzywałaś się do mnie odkąd tutaj trafiłam, miałaś mnie gdzieś! - uniosłam się.