6

596 32 6
                                    

27 marzec 2017r.
Poniedziałek 8:10

Wstałam z samego rana. Nie umiałam zasnąć, więc postanowiłam wyjść pobiegać. Wróciłam dopiero po 8:00 do pokoju i uznałam, że to jest najlepsza pora na przygotowanie się do pierwszych zajęć, które miały się zacząć za niecałą godzinę. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam na siebie czarną skórzaną spódniczkę, biały crop top z długim rękawem i oczywiście moje ulubione czarne botki na wysokim obcasie. Szybko odpaliłam tablet by zobaczyć jakie mam dzisiaj lekcje. Na pierwszej lekcji miała być historia, później nauka o darach, demonologia, przerwa na lunch, następnie dwie godziny zajęć z opiekunem, w moim wypadku z Matt'em i na końcu obiad. Dowiedziałam się od Caro, że zajęcia z opiekunem polegają na różnych treningach. Zazwyczaj ćwiczy się różne sztuki walki, bądź uczy się władania nad mocami.
Spakowałam wszystkie potrzebne przybory, książki i zeszyty do swojej torby, a następnie miałam wychodzić, ale wtedy ktoś zapukał do drzwi. Po ich otwarciu okazało się, że to był Matt.

- Hej. Jak się czujesz? Gotowa na pierwszy dzień? - zapytał z uśmiechem na twarzy, gdy zamykałam pokój.

- Można tak powiedzieć. Wiesz może, czy będę miała lekcje z rodzeństwem? - spytałam go z ciekawości.

- Niestety nie, będziesz musiała jakoś przeżyć ten dzień bez nich. - odpowiedział - Ale nie martw się, w razie czego możesz zawsze zwrócić się do mnie. - zaproponował.

Byłam zaskoczona jego słowami. Czy to oznaczało, że będzie razem ze mną na lekcjach?

- To znaczy, że będziesz uczył się ze mną? - spytałam z nadzieją w oczach.

- Oczywiście, że nie, jednak jakby coś się działo, możesz wyjść z zajęć w każdej chwili, a ja będę czekał za drzwiami. - wyjaśnił. - Nie wiem czy już Ci to mówiłem, ale będziesz miała większość lekcji z osobami spokrewnionymi z Aniołami. Mogą się trochę uprzykrzać, także nie przejmuj się nimi, oni po prostu tak już mają. - dodał.

Brunet miał dzisiaj na sobie ponownie czarne obcisłe jeansy, ale dla odmiany białą koszulkę i czarno białe buty z Nike.

- Jednak pamiętaj, że mamy dwie godziny treningu na koniec. Wierzę, że dasz radę przez trzy godziny się z nimi użerać, jednak wydaje mi się, że nie będzie aż tak źle jak ci się wydaje, tym bardziej, że masz dzisiaj naukę o darach, która jest bardzo ciekawym przedmiotem, uwierz mi. - zapewnił.

- Wierzę. Hmm, po lunchu mam iść się przebrać tak? - zapytałam by się upewnić.

- Tak, chyba, że chcesz biegać w tych butach. - zaśmiał się i wskazał na moje buty.

Wywróciłam oczami na jego uwagę, ale również się zaśmiałam. Muszę przyznać, że poprawił mi dzisiaj humor.

- Jakby co to biegałam dzisiaj, zresztą w tych butach przypominać, że uciekałam przed demonem. - przypomniałam i jemu i sobie.

Zupełnie zapomniałam o tym, że miałam dokładnie takie same buty. Już miał coś powiedzieć, ale nie dałam mu nawet zacząć, bo przypomniałam sobie pewną rzecz.

- Hej, a co z tym sztyletem, który mi dałeś? Już go nie będę potrzebować? - na moje pytanie brunet się jeszcze bardziej uśmiechnął.

- Bądź cierpliwa. Poczekaj do naszego treningu, wtedy go dostaniesz. - oznajmił.

Ucieszyłam się. W sumie to nawet cieszyłam się, że będę miała treningi gdyż już od dawna chciałam się zapisać na jakieś zajęcia, jednak nigdy się nie przełamałam, bałam się być sama wśród osób kompletnie mi nieznajomym.
Tak bardzo się zamyśliłam, że nawet nie zauważyłam, że stoimy pod klasą. Ze względu na to, że było już dosyć późno i za chwilę lekcja miała się zacząć, Matt kazał mi wejść już do sali i życzył mi powodzenia. Od razu poczułam na sobie spojrzenia innych. Zapowiada się ciekawie...

...

Za dokładnie dwie minuty miał zadzwonić dzwonek na przerwę. Błagałam, żeby nastąpiło to zdecydowanie wcześniej, jednak nie miałam co na to liczyć. Demonologia nie była wcale taka zła, mogłam się na niej dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy, jak na przykład w jaki sposób zabić demona, jednak przeszkadzały mi szepty innych osób w klasie. Rozmawiali o mnie, wiedziałam to, bo udało mi się usłyszeć urywek jednej rozmowy, zresztą wszyscy się na mnie gapili, więc to było oczywiste, że obrali sobie mnie jako temat na nowe plotki.

- A więc pewnie słyszeliście kiedyś takie imię jak Lilith. Jedni mówią, że jest to Ewa, która po zjedzeniu jabłka trafiła do piekła i została po jakimś czasie kochanką samego Lucyfera.* Poniekąd to właśnie prawda, jednak w dalszym ciągu nie znamy całkowitej prawdy o jej pochodzeniu, aczkolwiek pewne jest to, że jest bardzo silnym demonem... - słuchałam uważnie tego co opowiadała nauczycielka.

Nie przychodziło mi to z trudem, gdyż kobieta bardzo dobrze potrafiła wytłumaczyć temat i go ciekawie rozwinąć. Wydawało mi się, że demonologia, zaraz po nauce o darach, będzie jednym z moich ulubionych przedmiotów. Kiedy po długim oczekiwaniu zadzwonił dzwonek, spakowałam swoje rzeczy do torby i wyszłam z klasy. Zadecydowałam, że najpierw udam się na stołówkę, by spotkać się z Caro i Sam'em, a dopiero później pójdę do pokoju, żeby przygotować się na zajęcia z Matt'em.
Kiedy tylko weszłam do stołówki od razu dostrzegłam Caro biorąca swoją porcje jedzenia w postaci jakiejś sałatki. Ruszyłam w jej stronę, jednak najwyraźniej nie było mi to dane, no ktoś na mnie wpadł i całe jedzenie z tacki tej osoby wylądowało na moich ubraniach. Spojrzałam na winowajce tego całego zdarzenia. Dziewczyna z prostymi blond włosami, zielonymi oczami, chyba w moim wieku, prawdopodobnie mająca metr sześćdziesiąt wzrostu, ubrana w bardzo krótką czerwoną skórzaną spódniczkę, tego samego koloru crop top z krótkim rękawem i szpilki, tona makijażu na twarzy i brązowe oczy. Nawet ładna, ale sądząc po ubiorze, charakterek ma i może przysporzyć mi kłopotów.

- Ups, wybacz, nie zauważyłam cię. - "przeprosiła".

- A mi się wydaje, że zrobiłaś to z pełną premedytacją, Madison. - odezwała się Caroline, która do mnie dołączyła.

- No wiesz, każdemu się zdarza. - stwierdziła blondynka.

Patrzyłam to na jedną to na drugą. Miałam wrażenie jakby za chwilę miały się sobie rzucić do gardeł. Sytuacja z całą pewnością była bardzo napięta.

- Nie zgrywaj idiotki. - oczami wyobraźni dosłownie widziałam jak z uszu Caro uchodzi para.

- Nie wiem po co się wtrącasz Wilson skoro sprawa ciebie nie dotyczy. A ty... - tutaj zwróciła się do mnie i zrobiła duży krok w moją stronę - Radzę Ci trzymać się z daleka od Ross'a. Jeśli uważasz, że wiadomość iż jesteś córka Archanioła Michała robi z ciebie nie wiadomo kogo to się dziwisz. Uwierz mi, że nie chcesz ze mną zadzierać. - zaśmiała się, a następnie popchnęła mnie i odeszła.

Nie spodziewałam się takiego ruchu, dlatego straciłam równowagę i wylądowałam na ziemi. Przepełniała mnie wściekłość. Jak mogła mi coś takiego zrobić. Nie ma prawa mi rozkazywać i decydować o tym z kim się zadaje, a z kim nie! Byłam tak zdenerwowana, że ledwie słyszałam to co mówiła do mnie szatynka.

- Lara. Lara! Uspokój się, bo za chwilę cała stołówka stanie w płomieniach. - kiedy usłyszałam w jej głosie nutkę strachu, ocknęłam się i zorientowałam, że moje dłonie płoną niebieskim ogniem.

Dokładnie takim jaki pokazał mi Matt, by udowodnić, że wszystko dzieje się naprawdę. Wzięłam głęboki oddech i płomień zniknął, jednak podłoga była mocno nadpalona. Nastolatka chciała mi pomóc wstać, ale ja zignorowałam to, wstałam i wyszłam ze stołówki. Najwyraźniej dziewczyna stwierdziła, że muszę ochłonąć i pobyć sama, bo nie szła za mną, za co dziękowałam niebiosom. Uciekłam do pokoju.

Angels Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz