46

339 16 0
                                    

10 czerwca 2017r.
Sobota 20:18

Matthew razem ze strażnikami starał się odbić przetrzymywanych uczniów i nauczycieli Akademii, nie przestając jednak myśleć o Larze, którą musiał zostawić. To było starcie między nią, a jej siostrą, a on był potrzebny gdzie indziej. Poza tym, nie mógłby znieść tej bezradności patrząc na nią walczącą o życie. Zabił dwójkę demonów, którzy stali im na drodze, a dokładniej odegnał ich do piekła za pomocą swojego miecza, który nie tak dawno Lara napełniła swoją mocą. Uwolnił tym samym czterech zakładników, którzy zostali zabrani przez pięciu strażników w jakieś bezpieczniejsze miejsce. Zanim przedarli się do sali przydziału, w której jak się domyślili, znajdowali się wszyscy zakładnicy minęło trochę czasu, gdyż w środku znajdowało się pełno pół demonów. Demonów już nie napotkali, za czego każdy się cieszył, to tylko sprawiło by im więcej kłopotów. W tym czasie Matt co jakiś czas odczuwał ból, nie ten spowodowany przez jego rany, a ten pochodzący od Lary. Raz poczuł tak silny ból, że musiał się zatrzymać, bo przez chwilę nie mógł oddychać. Miał ochotę wtedy zawrócić, jednak dziewczyna przesłała mu w pewien sposób, spokój. Nie wiedział kiedy się tego nauczyła, lecz w tamtym momencie był jej wdzięczny, gdyż zapewne bez tego, bez wahania pobiegłby jej na pomoc.

- Wszyscy są cali? Ktoś potrzebuje pomocy? - w sali zabrzmiał głos Clayton'a, rozglądającego się w poszukiwaniu strażników, bądź osób rannych.

Z tłumu uczniów wyłonił się mężczyzna po czterdziestce, z czarnymi włosami, piwnymi oczami, metrem siedemdziesiąt wzrostu, ubrany w czarny garnitur. Clayton domyślił się, że mężczyzna jest dyrektorem berlińskiej Akademii.

- Jestem Richard Clark, dyrektor tej Akademii. - odparł po angielsku.

Każdy dyrektor Akademii miał obowiązek znać wiele języków, jednak przede wszystkim musiał znać angielski, bez tego ani rusz.

- Demony i reszta zostali pokonani, została dziewczyna, ale nią zajmuje się ktoś inny, dlatego musicie się ewakuować. - odparł strażnik - Co się tutaj stało? Gdzie strażnicy? - zapytał w dalszym ciągu się rozglądając.

- Zaatakowali nas, nie spodziewaliśmy się tego. Pokonali wszystkich strażników. Spaliła ich doszczętnie ta dziewczyna, która z nimi współpracuje. Gdzie nas zabierzecie? - wyjaśnił, a następnie zapytał.

Wtedy podszedł do nich wreszcie Matt, który dał znać Akademii w NY, by otworzyli portal w budynku.

- Do Nowego Jorku. - odpowiedział za Clayton'a.

Dyrektor kiwnął głową, a następnie zaczął uspokajać uczniów i zapewnił ich, że za chwilę wszyscy będą bezpieczni w Nowym Jorku oraz poprosił ich o zachowanie spokoju.
Niezbyt podziałało, wszyscy byli przerażeni, chcieli uciekać, ale nie mieli dokąd. Chwilę później portal się otworzył i rozpoczęła się ewakuacja. Matt tylko czekał aż wszyscy przejdą i po tym miał zamiar wrócić po Larę, która właśnie ponownie została zraniona mieczem swojej przeciwniczki. Obydwie ledwie sobie radziły, były zmęczone, a jednak żadna się nie poddawała. Wreszcie Larze udało się odebrać Caroline broń i powalić ją na ziemię.

- To koniec, poddaj się, a będziesz żyć. - odezwała się białowłosa, która siedziała na plecach szatynki, by nie pozwolić się jej uwolnić.

Na jej słowa, dziewczyna się zaśmiała. Wolała zginąć niż się poddać. Tak bardzo pragnęła śmierci swojej przyrodniej siostry, nie mogła znieść myśli, że to ona jest tą niezwykłą córką ich ojca. Uważała, że to ona bardziej na to zasługuje, a nie jakaś dziewczyna, która nagle się pojawiła znikąd i odebrała jej Matt'a, Sam'a i całą resztę. Została nawet obdarowana przez ich ojca, dał jej broń, a teraz strój bojowy. Skąd wiedziała, że dostała go od Archanioła Michała? Biła z niego anielska energia. Rzadko kiedy zdarzało się, że ktoś dostawał coś od swojego ojca z niebios, a już w szczególności jeśli chodziło o Archanioły. Ogarnęła ją furia, użyła więc dyskretnie swojej mocy ziemi, która miała pomóc się jej uwolnić.

- Naprawdę myślisz, że to koniec? Że poddam się od tak? Tak bardzo głupia jesteś? Wolę zginąć niż się poddać. - syknęła i starała się wyrwać.

W tym samym czasie pnącze zbliżało się coraz bliżej, sekundy dzieliły ją od wolności, a jakaś minuta od spełnienia swojego marzenia, czyli od zabicia siostry.

- Nie, wiedziałam to, ale wolałam się upewnić, żeby nie mieć cię na sumieniu. - Lara nie widziała, że pnącze jest już przy niej.

Owinęło się wokół jej nogi i ściągnęło ją z Caroline, która natychmiast rzuciła się na nastolatkę, która zaczęła się bronić. Niestety jej sztylet wyleciał jej z rąk, więc nie mogła jej nim zaatakować, wykorzystała więc moc ognia, który pojawił się w jej dłoni. Przyłożyła ją do twarzy szatynki, zaczęła krzyczeć z bólu i puściła Larę, która wykorzystała okazję i zaczęła się czołgać w stronę sztyletu, jednak pnącze owinięte wokół jej nogi, nie ułatwiało jej zadania. Dzieliły ją milimetry od broni, kiedy została uderzona w głowę przez wściekłą szatynkę. Zaczęły się szarpać, nastolatka w dalszym ciągu starała się jakoś dosięgnąć broni, jednak po chwili dokładnie to samo robiła Caroline. Obydwie zaczęły korzystać ze swoich mocy, Lara była poparzona już w kilku miejscach, dokładnie tak jak jej przeciwniczka. Adrenalina w jej krwi buzowała, a serce biło jak szalone tak, że nastolatka bała się, że za chwilę wyskoczy jej z piersi. Na jej nieszczęście, Caroline zdołała podnieść broń, a następnie uniosła ją z zamiarem wbicia jej w serce białowłosej.

- NIE! - z budynku wybiegł Matt, który odwrócił uwagę szatynki, co dziewczyna wykorzystała i odebrała siostrze swoją broń, po czym obróciła je tak, że to ona znajdowała się na górze.

Uniosła sztylet w górę i bez wahania wbiła go prosto w serce Caroline. Na jej twarzy pojawił się szok i niedowierzanie. Obydwie były zaskoczone.
Matthew podbiegł do Lary i pomógł jej wstać, obydwoje patrzyli jak Caroline krztusi się własną krwią, a mimo to patrzy na nich z nienawiścią w oczach.

- To... Jeszcze nie koniec. Zabije cię... Choćbym miała zmartwychwstać. - to były jej ostatnie słowa.

Matt podszedł do niej i wyciągnął sztylet białowłosej.

- To już koniec. Już cię nie skrzywdzi. - przyciągnął do siebie nastolatkę, która w dalszym ciągu wpatrywała się w ciało siostry.

Wiedziała, że to nie koniec. Przecież miała wizję, w której była jej siostra, żywa i tak samo nienawistna. Nastolatka miała nadzieję, że ta wizja okaże się pomyłką i będzie mogła żyć w spokoju, jednak głęboko w środku czuła, że to nie jest koniec. To był dopiero początek.

- Chodź, musimy przenieść się do Akademii, jesteś ranna. - ostatni raz spojrzeli na ciało, a następnie oddalili się i weszli do budynku, aby później przejść przez portal.

Po drugiej stronie czekała na nich z niecierpliwością Deville. Jak to miała już w zwyczaju, chodziła po całym pomieszczeniu dopóki nie zobaczyła pary.

- Lara! Jesteś cała? - podeszła do dziewczyny.

- Nic mi nie jest pani dyrektor, to nic poważnego. Zagoi się. - powiedziała, chcąc uspokoić kobietę.

- Czy to... To już koniec? Udało wam się? - spytała z nutką niepewności, wpatrujac się w oboje z nadzieją.

- Tak. Caroline nie żyje. - powiedział Matt, wiedząc, że Lara nie chce tego mówić na głos oraz jest jeszcze w szoku.

Kobieta odetchnęła z ulgą. Od razu kazała wysłać kogoś do posprzątania w Berlinie oraz do zabrania ciała Caroline i przy okazji upewnienia się, że dziewczyna rzeczywiście nie żyje. O całej sytuacji musiała również dowiedzieć się królowa, która uznała, że żeby nie mieć już nigdy takich powtórek, pośle więcej strażników do wszystkich Akademii i zajmie się zapewnieniem bezpieczeństwa uczniom, zlecając wzmocnienie bariery.
Kiedy Matt i Lara odpowiedzieli na wszystkie pytania oraz zostali opatrzeni, udali się do pokoju nastolatki. Sam razem z Macy i Nathan'em bardzo chcieli ich zobaczyć, jednak Matt poinformował ich w wiadomości, żeby dali im trochę odsapnąć przynajmniej do następnego dnia.
Od razu obydwoje ruszyli do swoich łazienek, żeby wziąść kąpiel, a następnie ponownie spotkali się w pokoju dziewczyny, która w dalszym ciągu nie potrafiła uwierzyć w to co się stało. Gdzieś głęboko odczuwała wyrzuty sumienia, jednak odpychała je, powtarzając sobie, że przecież nie zabiła swojej siostry, gdyż dziewczyna ta nią nie była. To znaczy była, ale nie była dobra, zagrażała innym, nie miała wyjścia i musiała ją zabić. Zasnęła głębokim snem razem z brunetem. Tej nocy przyszła informacja o tym, że znaleziono ciało Caroline i zostało ono zabrane. Wszyscy mogli więc odetchnąć z ulgą.

Angels Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz