28 kwietnia 2017r.
Piątek 20:14Idąc do gabinetu dyrektora Howard'a, w którym miałam nadzieję ujrzeć także Deville, zorientowałam się, że mam na sobie tylko dużą męską czarną koszulkę, która dzięki Bogu zakrywała to co miała zakrywać. Usiadłam na chwilę na ławce przed gabinetem by ubrać buty, jak się okazało trafiło na czarne vansy, a następnie zapukałam i weszłam nie czekając na pozwolenie na wejście.
- Oh Lara. Świetnie, że cię widzę. Miałam zamiar z tobą porozmawiać. - w pomieszczeniu była tylko pani Deville, z czego się ucieszyłam.
Nie chciałam, żeby osoby postronne jak np. taki pan Howard, były świadkiem mojego wybuchu, gdyby takowy miał nastąpić.
Kobieta wskazała na krzesło i poprosiła bym usiadła. Zrobiłam to i nie czekając aż powie to co miała powiedzieć, zaczęłam temat pogrzebu.- Zdaje sobie sprawę z tego, że nie wolno nam opuszczać Akademii, wiem, że to ryzyko tym bardziej po ostatnich wydarzeniach, jednak przyszłam tutaj porozmawiać z panią i poprosić o zgodę na wyjście. Nie będzie mnie tylko dwie godziny i.... - zaczęłam jednak kobieta mi przerwała.
- Przykro mi z powodu twojej przyjaciółki Laro. Zdaje sobie sprawę, jak bardzo to musi być dla ciebie trudne, jednak nie mogę zezwolić Ci na opuszczenie Akademii. Nie chodzi tutaj o same demony, a również o to, że jeszcze dwa dni temu przestałaś się kontrolować z rozpaczy, prawie cały ogród został zniszczony, już nie wspominając o przerażonych uczniach, którzy byli narażeni na niebezpieczeństwo. Przykro mi, nie mogę cię puścić, to za duże ryzyko. - odmówiła patrząc na mnie ze współczuciem.
Naprawdę? Oni wszyscy naprawdę sądzą, że to wszystko może się powtórzyć? Że nie zapanuje nad sobą i zniszczę cmentarz albo pół miasta? Boże, litości! Mimo, że rzeczywiście czasami traciłam nad sobą panowanie, wiedziałam, byłam niemalże pewna, że umiałabym kontrolować moce i nikomu nic by się nie stało.
- Ale ja wiem, że potrafię to kontrolować. Nikomu nic się nie stanie, chce tylko pożegnać przyjaciółkę, obiecałam jej to. - w moich oczach zalśniły łzy bezradności, rozpaczy, złości, dosłownie wszystkiego po trochu.
- Laro, wierzę ci. Wiem, że z pewnością w to wierzysz, jednak naprawdę nie mogę Ci pozwolić na opuszczenie Akademii. Nie proś mnie o to, bo nie zmienię zdania, chociaż wiem, że moja decyzja cię bardzo rani. Nie chcę żebyś sobie pomyślała o mnie źle, chce tylko cię uchronić. Uważam, że powinnaś zostać. Taka jest moja decyzja. - już miałam podawać kolejne argumenty dla których dyrektorka miała mnie wypuścić, jednak ponownie zabrała głos - Jeśli już o decyzjach mowa, uznałam, że dobrze by było gdybyś porozmawiała o tym wszystkim z kimś bliskim. Umówiłam się z twoją mamą, że odwiedzi cię za kilka dni, obie uważamy, że to spotkanie może wyjść ci na dobre, w końcu dawno się nie widziałyście. Jak tylko przeniesiemy się w niedzielę spowrotem do Nowego Jorku, podam ci dokładniejszą datę odwiedzin. - uśmiechnęła się do mnie.
Jednak ja byłam zszokowana, zła i przygnębiona. Wstałam i po prostu wyszłam bez słowa. Kochałam mamę, tatę... Ale nie odzywali się do mnie od początku kiedy trafiłam do Akademii. Napewno dostali mój numer telefonu. Ja nie mogłam zadzwonić, bo nie znałam ich numerów na pamięć, a moja komórka, którą miałam na imprezie urodzinowej zniknęła. Prawdopodobnie albo została zniszczona podczas mojej walki o życie albo zabrana. Nie myślałam jednak dłużej o tym, to nie było tak ważne. Musiałam iść na ten pogrzeb. Jeśli nikt mi nie chciał pomoc, musiałam radzić sobie sama. Nie wiedziałam czy podjęłam dobrą czy złą decyzję, jednak postanowiłam uciec. Udałam się do biblioteki i zaczęłam wszystko sobie dokładnie planować. Nie było czasu na błędy i drobne potknięcia, musiało wyjść za pierwszym razem perfekcyjnie, dlatego musiałam każdy swój krok zaplanować bardzo dokładnie.

CZYTASZ
Angels
FantasyHistoria o pozornie zwykłej dziewczynie, która okazuje się być kimś zdecydowanie ważniejszym dla świata. Kimś o wiele potężniejszym niż ktokolwiek mógłby sobie nawet wyobrazić. Czy szesnastolatka z problemami pogodzi się ze swoim przeznaczeniem i u...