Kiedy tylko wysiadam z windy i kuśtykam w stronę biura, dopada do mnie Olga.
– Gdzie byłaś? Nie mogłam się do ciebie dodzwonić.
– Zostawiłam komórkę w biurze. Musiałam coś załatwić na mieście – odpowiadam zdyszanym głosem i odwieszam kurtkę.
Olga przesuwa po mnie wzrokiem, robi wielkie oczy, po czym spogląda na torbę Hugo Bossa i ściąga brwi.
– Masz podartą spódnicę, krwawiącą nogę i torbę ze sklepu z męską odzieżą.
– Jesteś bardzo spostrzegawcza. Później ci wszystko wyjaśnię. – Zabieram zakupy i drepczę szybko, choć kulejąc, w stronę pokoju socjalnego po jakiś środek do dezynfekcji.
– Wpierw będziesz tłumaczyć się Englerowi. Szukał cię.
Staję jak wmurowana.
– Wyszedł z gabinetu?
– Od dwudziestu minut penetruje biuro jak policyjny doberman. Na razie tylko warczy, ale boję się, że zaraz może zacząć gryźć.
– Wbrew pozorom dobermany mają pokojową naturę – stwierdzam zgodnie z prawdą i ruszam do pokoju.
– Są zaciekłe i uparte.
Znawczyni psów się znalazła.
– Być może, ale również silne, dobrze umięśnione i eleganckie.
Olga przytrzymuje mnie za ramię, przekrzywia głowę i przygląda mi się uważnie, mrużąc oczy.
– Czy ty właśnie bronisz sztywnego Jana?
Oj. Chyba się zagalopowałam..
– Nie żartuj. – Prycham ostentacyjnie. – Po prostu, bronię dobermanów. To wspaniała rasa. – Przyspieszam kroku, co jest nie lada wyczynem, zważywszy na to, że powłóczę nogą jak żołnierz po wybuchu miny przeciwpiechotnej.
– A co masz w torbie? – Idzie tuż za mną.
– Prezent dla... – chwila zawahania – przyjaciela. Ma dzisiaj urodziny. – Wchodzę do socjalnego.
– I to była ta pilna sprawa, którą musiałaś załatwić? – Opiera się o blat.
– Mhm. – Sięgam do szafki z apteczką.
– Czyli rozumiem, że poprosiłaś mnie o pilnowanie gabinetu szefa, żeby nikt mu nie przeszkadzał w wideokonferencji, po to by pójść sobie na zakupy. Masz tupet.
Cholerka. Pierwszy raz się do mnie odezwała takim tonem. Olga to naprawdę dobra, pokojowa dziewczyna. Nigdy wcześniej się nie kłóciłyśmy. Wzdycham ciężko i przymykam powieki. Mam dwa wyjścia. Albo jej zaufać i wyznać całą prawdę, albo dla dobra Jana grać dalej w tym marnym przedstawieniu.
– Masz rację. Powinnam od razu powiedzieć ci prawdę... – wzdycham ciężko. – Wszystko przez pieprzonego Englera. Dzisiaj znowu muszę pracować po godzinach, więc nie dałabym rady pójść po prezent. Od samego rana ten buc zatruwa mi życie. I ten jego rzeczowy, grubiański ton. Wiesz co mi odpowiedział, kiedy zapytałam, co sądzi o mojej ofercie, którą wysłałam rano mailem do nowego klienta? Że jedyne sensowne słowa w niej zawarte to: „W razie pytań proszę o kontakt. Pozdrawiam. Maria Gabara."
Olga wybucha śmiechem.
– Cały Engler.
Uff. Złapała się. Co za ulga. No dobra, trzeba kuć żelazo póki gorące.
– Nie znoszę tego ponuraka. – Wyjmuję z apteczki środek do dezynfekcji, waciki i plastry.
– No co ty? A tak dobrze się z tym kryjesz. – Śmieje się. – Swoją drogą, zauważyłaś, że on czepia się ciebie bardziej niż innych pracowników? Może kto się czubi ten się lubi? – Żartuje, poruszając energicznie brwiami.
CZYTASZ
MÓJ SZEF [ WYDANA ]
RomanceCięte riposty, skrywane pożądanie, namiętny seks. Romans biurowy, który rozpali Twoje zmysły, rozmiękczy serce i rozbawi do łez. Mówi się, że nie szata zdobi człowieka, a jednak spora grupa kobiet z mojego działu ma odmienne zdanie. Uważają, że mó...