"Mój szef. Mój AS". Rozdział 10

13.2K 562 81
                                    

Zwlekam się z łóżka, zabieram z szafy bieliznę, spodnie od dresu oraz koszulkę, po czym człapię do łazienki. Kiedy tylko otwieram drzwi doznaję szoku. Stoję zdębiała w progu z rozdziawioną buzią i nie mogę uwierzyć własnym oczom. Biel, błysk, sterylność. Kafelki lśnią tak, że widzę w nich swoje odbicie. Nie żebym była flejtuchem, ale jakoś nigdy nie udało mi się pozbyć kamienia z baterii nad umywalką, ciemnych zacieków na łączeniu brodzika z listwą, smug z parawanu czy fruwających po posadce długich włosów. Lustro jakieś tam kropeczki zawsze miało – sądziłam, że taka już jego uroda, że od samego początku było takie piegowate. Tymczasem okazuje się, że wina leżała po mojej stronie. Nie potrafiłam wydobyć z niego naturalnego piękna i nieskazitelnej czystości. Janowi zaś, udało się to perfekcyjnie. Biedak pewnie nie mógł znieść rano widoku mojej łazienki.

Odkąd jesteśmy razem, Jan spędził u mnie w domu zaledwie kilka godzin. Wyjątek stanowił dzień, kiedy przyjechał z przeprosinami po naszym rozstaniu w Szczyrku i został na noc. To był jego pierwszy i ostatni raz.

Przypominam sobie naszą rozmowę, kiedy to nie omieszkał mnie poinformować z porażającą szczerością, co myśli o nocowaniu u mnie w mieszkaniu:


– Dlaczego nie chcesz u mnie zostać? – pytam, kiedy kończymy oglądać film dokumentalny: „Piękna sztuka zegarmistrzostwa". Tak, ten wieczór należy do Jana.

– Twoje łóżko jest za małe dla nas dwojga. Materac niewygodny. Rozstaw pomieszczeń niefunkcjonalny. Układ szafek w kuchni niepraktyczny. Prysznic za ciasny. Ponad to nie będę mógł wykonywać rutynowych wieczornych i porannych czynności, co wpłynie negatywnie na moje samopoczucie. Jeśli mamy spędzać noc razem, to tylko mnie, wyłącznie w piątki, soboty, urlop i święta.

Baranieję.

– A co z pozostałymi nocami?

– Będziemy je spędzać osobno.

– Dlaczego?

– W dni pracujące muszę być wypoczęty i skupiony.

– A przeze mnie nie jesteś?

– Kiedy znajdujesz się w pobliżu pojawia się we mnie nieodparta potrzeba odbywania z tobą stosunku płciowego. To wpływa negatywnie na liczbę godzin snu niezbędnych do regeneracji mojego organizmu.

– Nie musimy za każdym razem uprawiać seksu. Możemy po prostu spać, budzić się razem, jeść rano wspólne śniadanie... – tłumaczę, choć doskonale wiem, że wspólna noc bez bzykanka jest praktycznie niewykonalna.

– Nie chcę żebyś spędzała poranki w moim mieszkaniu – oświadcza bez cienia wahania.

O wow. Mistrz taktu i uprzejmości.

– To było niemiłe.

Ściąga brwi.

– Nie chciałem cię urazić .– Chwila zastanowienia, odchrząkniecie... – Ujmę to inaczej. Twoja obecność rano w moim mieszkaniu jest wysoce niewskazana. Obawiam się, że będziesz mi przeszkadzać dokładnie tak, jak miało to miejsce w tę sobotę.

Tak jest znacznie milej. Od razu czuję się lepiej. Dupek.

No dobra, nie jest dupkiem. Starał się, ale nie wyszło. Muszę po prostu do tego przywyknąć.

– Przecież byłam cicho jak myszka. Mogę wiedzieć w czym dokładnie ci przeszkadzałam?

– Przyglądałaś mi się, kiedy ćwiczę, co było nad wyraz rozpraszające. Smażyłaś na śniadanie jajecznicę z cebulą, której zapach wywołuje u mnie mdłości. Zajmowałaś łazienkę przez godzinę dwadzieścia siedem minut, co w dniu roboczym, opóźniłoby moje wyjście do pracy o siedemnaście minut.

MÓJ SZEF   [ WYDANA ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz