"Mój szef. Mój AS 2 i pół". Rozdział 7

7.4K 452 83
                                    

Nie chcę być czarnowidzem, ale chyba popadam w depresję. Nawet nie czuję, że jestem w ciąży, tymczasem ona rewoltuje całe moje dotychczasowe życie. Nie mam ochoty urządzać pokoiku, kupować fotelika do auta, planować porodu, oszczędzać sił, zmieniać swojego stylu życia, myśleć o dziecku. Chcę żeby wszystko było po staremu! Chcę starego Jana, mojej pracy, jego pracy, seksu, tego, co było między nami. Chcę być dla niego najważniejsza, tymczasem zeszłam na dalszy plan. Jestem zazdrosna o własne dziecko, które się jeszcze nie urodziło.

Jak cofnąć czas? Nie chcę być w pieprzonej ciąży!

Tymczasem przechodzę genetyczne badanie USG. Leżę nieruchomo, a Jan krąży po gabinecie niespokojny niczym lew w klatce. Oczy ma podkrążone, włosy w nieładzie, nie golił się chyba ze trzy dni. Chodząca bomba z opóźnionym zapłonem. Wypytuje nerwowo lekarza o szczegóły: o organy wewnętrze, przezierność fałdu karkowego, budowę kości nosowej...

– Zespół Downa? – pyta spiętym głosem.

– Nie – odpowiada lekarz.

– Zespół Edwardsa?

– Nie.

– Zespół Patau?

– Nie.

– Rozszczep cewki nerwowej?

– Nie.

– Kręgosłupa? – kontynuuje Jan.

– Nie.

– Podniebienia?

– Nie. Wszystko jest w porządku.

Jan wypuszcza głośno powietrze z wyrazem ulgi na twarzy. Lekarz ma anielską cierpliwość. A ja mam znieczulicę. Ani razu nie zerknęłam na monitor. Czy to normalne, że nie obchodzi mnie czy moje dziecko jest zdrowe? Czy inne kobiety w ciąży też chcą ją po prostu przetrwać, urodzić kiedy przyjdzie na to pora i żyć dalej, tak jak dotychczas? Czy wszyscy przyszli rodzice dostają takiego pierdolca jak Jan na punkcie pierworodnego, a tylko ze mną jest coś nie tak? Może nie nadaję się na matkę, nie mam instynktu macierzyńskiego i nie powinnam mieć dzieci? Nie planowałam ciąży. Samo się stało. Jestem samolubną, niewdzięczną małpą. Jestem popieprzona!

Jak może mnie nie interesować mały człowiek, który żyje w moim ciele? Słyszałam od Tośki o depresji poporodowej, ale czy to normalne, żeby dostać jej w pierwszym trymestrze ciąży? A jeśli to nie minie? Już na zawsze pozostanę nieczułą zołzą, która nie kocha swojego dziecka. Skrzywię mu psychikę, wychowam go na socjopatę, który nie zaznał nigdy matczynej miłości. Będzie mnie nienawidził, w skutek czego zechce mścić się na innych kobietach, stanie się gwałcicielem i seryjnym zabójcą. A wszystko dlatego, że był mi obojętny! Jestem narcystyczną jędzą, która myśli tylko o sobie! Jeszcze nie jest za późno. Mogę tego uniknąć. Wyjechać za granicę, usunąć ciążę...

Nie! Nie zrobię tego. Nie darowałabym sobie takiej decyzji. Tak źle, tak niedobrze. Beznadziejność w pełni rozkwitu.

– Położenie płodu pozwala na wstępne określenie narządów płciowych. Chcą państwo poznać płeć dziecka? – Ginekolog przesuwa głowicą ultrasonografu po moim brzuchu.

– Nie – odpowiadam.

– Tak – mówi Jan.

Nasze spojrzenia się spotykają. Zapada krępująca cisza.

Lekarz odchrząkuje, odkłada sondę do portu i wstaje.

– Dam państwu kilka minut. – Wychodzi z gabinetu, a ja czuję jak Jan wbija we mnie pytający wzrok.

MÓJ SZEF   [ WYDANA ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz