⁴³'ᵍᵒˡᵈᵉⁿ ᵇᵒʸ ᵈᵉᶜˡᵃʳᵃᵗⁱᵒⁿ ᵃⁿᵈ ᵛᵃˡᵘᵉ

887 55 16
                                    

Yoongi

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Yoongi

Wizyta w rodzinnym domu okazała się dla mnie najprawdziwszym koszmarem.

Nie zaskoczyła mnie bierna postawa ojca, zajadłość rodzonego brata czy nawet pogłębiająca się choroba matki. Rzecz w tym, że przebywanie tam choćby kilku godzin było porównywalne do wdychania zatęchłego powietrza; nic tam, co znałem nie znajdowało się na swoim miejscu. Długo dochodziłem do siebie nim do mnie dotarło ile tak właściwie Jungkook zrobił dla mnie przez ostatni rok. I ile był w stanie poświęcić, by niezaprzeczalnie głęboka więź mogła otulić nasze dłonie splątane w mocnym uścisku. Z początku byłem zły, że podjął taką decyzję, byłem zły i przerażony, że tak uparcie chciał przekroczyć próg mojego zatrutego mieszkania. Nikt dotąd nie poznał mnie od tej strony, gdzie w następstwie wielokrotnie zdarzyło mi się dotkliwie skrzywdzić Jungkooka. Potem nachodziły moją głowę następne myśli.

Czy Jungkook kochał mnie tak bardzo, że nawet po tym co się stało nadal pozostał przy moim boku?

Nie docierało to do mnie, długi czas. W końcu kto kiedykolwiek byłby na tyle szalony, by z pełnym zaangażowaniem zbliżyć się do mnie lub cholera, wyznać mi swoje ciepłe uczucia? Tylko Jeon Jungkook. Złoty chłopiec, niegdyś jeszcze strachliwy i nieśmiały, który nie bał się przekroczyć tej granicy.

Dzień po tym, jak wróciliśmy do dormu Koreańczyk nie pozwolił mi zamknąć się w studiu. Stanowczo postawił na swoim mówiąc, że nie dopuści więcej do tego, abym na nowo się zamykał na świat zewnętrzny i przede wszystkim na niego. Przemyślałem to. Już od dawna nie potrafiłem mu odmawiać.

Pewne zmiany wciąż usiłowały w negatywny sposób mącić mój umysł, w kółko powtarzając, że przecież to nie jest ten Min Yoongi - niesamowicie oschły, agresywny, nie wdający się w żadne zobowiązujące relacje, chuj i prostak, dla którego liczyła się tylko własna korzyść oraz kariera, bo w końcu tak długo ku niej dążyłem. Jednak, gdy on siadał obok a ja mogłem patrzeć na jego orzechowe tęczówki i ciepły uśmiech, wówczas nic więcej się nie liczyło.

Nie mogłem dłużej być gburem Min Yoongim, bo zadeklarowałem mu swoje szczere, gorące uczucia i zamierzałem się tego trzymać możliwie jak najdłużej. Dopóki on nie postanowi odwrócić się i odejść, choć również tej opcji nie brałem pod uwagę, zwyczajnie przyjmując tą świadomość jak przełknięcie ciężkiej guli w gardle.

I kiedy tak kontemplowałem o tym stojąc w kuchni nawet dziki okrzyk jednego z członków nie był w stanie obudzić mnie wystarczająco. Potrzebowałem kawy, dużego zastrzyku kofeiny; wrzątek właśnie w tym momencie parzący moje palce nie mógł mi w tym przeszkodzić.

Taehyung skoczył do mnie w jednej chwili, przechwytując z rąk czajnik. - Hyung, zaraz odpadną ci palce!

- Co? - wykrztusiłem, spoglądając na niego najbardziej pustym spojrzeniem, na jakie było mnie stać. Za wiele nie musiałem się starać, każdy by to zauważył.

am i wrong?; yoonkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz