5

9K 239 59
                                    

Yvaine

- Jericho, zabierz moją dziewczynkę do salonu. Zaraz do was przyjdę.

- Rozumiem, szefie.

Trzęsłam się, ale nie miałam już sił na płacz. Pozwoliłam, aby Jericho mnie rozkuł. Sądziłam, że każe mi iść za sobą o własnych siłach, ale ku mojemu zaskoczeniu wziął mnie na ręce. Musiałam objąć go nogami w pasie, aby nie upaść. Zdziwiłam się, że niósł mnie w taki sposób, bo równie dobrze mógł po prostu wsunąć jedną rękę pod moje plecy, a drugą pod nogi. Wówczas nie bylibyśmy tak blisko siebie, ale nie mogłam narzekać. Tak długo, jak byłam bezpieczna, wszystko było w porządku.

Nie spojrzałam się na ciało martwego mężczyzny, gdy wychodziliśmy z sali tortur. Wtuliłam twarz w ramię ochroniarza i pozwoliłam, aby zaniósł mnie na górę.

- Przepraszam, że zmoczę ci marynarkę łzami.

Jericho nie zaśmiał się, jakby pewnie zrobił to Trey. Za to pogładził mnie po plecach.

- Nie przejmuj się. To tylko ubranie. Można je zmienić, a życia zabitego człowieka nie da się już odzyskać.

Zacisnęłam powieki, próbując odgonić od siebie obraz Treya uderzającego kastetem po twarzy swoją ofiarę. Wiedziałam, że nie mogłam zapobiec jego śmierci, ale i tak czułam się współwinna, patrząc na to wszystko.

Jericho zaniósł mnie do salonu, zgodnie z życzeniem Treya. Posadził mnie na kanapie, a ja położyłam się i zwinęłam na niej, jakbym próbowała zniknąć.

Dom mojego oprawcy był piękny, ale ciężko było mi zobaczyć cokolwiek przez załzawione oczy. Bolały mnie już od ciągłego płaczu. Starałam się dzielnie trzymać, ale z każdą kolejną chwilą spędzoną w tym miejscu czułam się słabsza i jeszcze bardziej pokonana.

Ochroniarz usiadł na brzegu drewnianego stołu. Spojrzałam w jego ciepłe brązowe oczy. Jericho był przystojnym mężczyzną, ale bił od niego niewyobrażalny chłód. Nie dziwiłam się. W końcu pracował dla Treya, który jak się okazało, był mordercą.

Nie wiedziałam, o co zapytać Jericha. Głowa bolała mnie niemiłosiernie, jakby przejechał mi po niej walec. Chciałam jedynie zasnąć, odcinając się choć na chwilę od mojej nowej brutalnej rzeczywistości, ale z drugiej strony wolałam pozostać świadoma.

- Jesteś inna.

Podniosłam lekko głowę, ale zaraz potem się poddałam i znów ułożyłam ją na wygodnej, aksamitnej poduszce. Patrzyłam się z niezrozumieniem na mężczyznę.

- Inna?

- Inna od wszystkich kobiet, które miał Trey.

Prychnęłabym, gdybym miała na to siłę. Nie mogłam jednak jeszcze bardziej pogarszać swoich stosunków z moimi oprawcami.

- Miał jakieś niewolnice przede mną?

W końcu na twarzy bruneta dostrzegłam cień uśmiechu. Nie był duży, ale przynajmniej uświadomił mi, że Jericho nie był wykuty z lodu i gdzieś głęboko w sobie, pod maską twardziela, miał serce.

- Nigdy nie miał niewolnicy. Jesteś jego pierwszą i zapewne ostatnią. Trey nie pozwoli ci odejść. Lubi uległe kobiety, a nigdy nie miał z taką do czynienia. W dzisiejszym świecie trudno jest znaleźć kogoś pokornego. Każdy chce rządzić drugim człowiekiem i w rezultacie wiele związków się rozpada.

Przypatrywałam się mu z ciekawością. Skoro tak się rozgadał, może miałam szanse dowiedzieć się czegoś więcej.

- Naprawdę przede mną nie porwał żadnej dziewczyny?

IncapacitatedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz