Trey
dziewięć lat temu
Zaciskałem dłoń na pistolecie. Miałem go schowanego w kaburze, ale spacerując po tym mieście nie mogłem się odprężyć.
Właśnie na jego ulicach kilka lat temu walczyłem o przetrwanie. Głodowałem i płakałem z zimna, ale mało kogo to obchodziło. Ludzie pozostawali głusi na cierpienia bezdomnych. Sam pewnie również ignorowałbym ludzi, którzy błagaliby mnie o pieniądze, ale miałem za sobą swoje przeżycia. Może stałem się bogatym facetem w garniturze, który handluje narkotykami i prowadzi kilka burdeli, ale Nowy Jork się nie zmienił. Wciąż był pełen cierpiących ludzi, a ja chciałem odmienić ich los.
Podążałem do jednego z domów publicznych, aby odebrać utarg za ostatni tydzień, gdy nagle do moich uszu dotarł jęk pełen rozpaczy. Wkroczyłem do ciemnego zaułka i zobaczyłem chłopaka, który mógł być kilka lat ode mnie młodszy. Płakał i głośno krzyczał, gdy dwójka zbirów go biła.
Po chłopaku widać było, że był bezdomny. Boleśnie przypominał mnie sprzed kilku lat. Był tak chudy, że przez wiszącą na nim dziurawą koszulkę widziałem żebra. Nie miał siły, aby bronić się przed napastnikami. Nie wierzyłem, że ci goście mieli realny powód, aby natrzeć na młodego, ale już niebawem będę mieli powód, aby pozdrowić ode mnie diabła.
Podszedłem do dwóch facetów. Wyciągnąłem pistolet i zamachnąłem się nim, uderzając starszego lufą w skroń. Mężczyzna padł na kolana.
- Kim ty, kurwa...
Gdy na mnie spojrzał, nagle zamilkł. Jego kompan zrobił to samo.
Tatuaż, który miałem na przedramieniu świadczył o tym, że należałem do mafii Harrisona. Nowojorczycy trzymali się od nas z daleka. Nawet policja nie miała prawa ingerować w nasze działania. Zwykli śmiertelnicy, tacy jak ci goście, byli dla mnie robakami, które musiałem zgnieść.
- Przepraszamy, proszę pana. Nie chcieliśmy...
- Zamknijcie mordy.
Oboje posłuchali.
Spojrzałem na kulącego się w rogu chłopca. Miał na rękach liczne siniaki, a na szyi ślady po duszeniu. Zrobiło mi się go kurewsko żal i wiedziałem, że nie pozwolę mu odejść. Poczułem potrzebę zaopiekowania się nim. W końcu pewnego dnia Harrison dał mi szansę na odkupienie win i dołączenie do mafii. Ten dzieciak również zasługiwał na taką szansę.
- Nie ruszaj się stąd. Nie zrobię ci krzywdy, ale tych dwóch poniesie konsekwencje swych czynów.
Chudy brunet pokiwał głową. Objął się rękami i patrzył to na mnie, to na swoich oprawców.
- Możecie mi powiedzieć, dlaczego napadliście na tego biednego dzieciaka?
Podszedłem od tyłu do stojącego faceta. Podciąłem mu nogi, a ten z hukiem opadł na ziemię. Obił sobie kolana, ale to było jego najmniejsze zmartwienie. Niebawem obije sobie wszystko inne i nikt, nawet sam diabeł, go nie uratuje.
Oboje mężczyźni przede mną klęczeli. Górowałem nad nimi wzrostem, siłą i pozycją. Tatuaż na mojej ręce prezentował się dumnie. Sam wzór nie był moim ulubionym, ale tatuaż ten symbolizował moją przynależność do mafii. Do rodziny.
- Ukradł nam pieniądze, proszę pana - odezwał się ten, którego uderzyłem lufą w skroń.
- Ile?
- Pięć dolarów.
Zaśmiałem się. Wykonałem trik pistoletem, podrzucając go w powietrzu. Mężczyźni wstrzymali oddech.

CZYTASZ
Incapacitated
Misterio / SuspensoYvaine chodzi z Jakiem od trzech miesięcy. Dziewczynę niepokoi tajemniczość chłopaka. Jak się okazuje, Jake okłamywał ukochaną od początku. Sprzedaje Yvaine mężczyźnie, który zamienia jej życie w piekło. Każda decyzja będzie miała konsekwencje. Każ...