46

4.9K 118 6
                                    

Trey

pięć lat temu

Nie znosiłem, gdy Rick woził mnie po mieście. Odkąd dostałem prawo jazdy i własne samochody, nie lubiłem być wożonym przez kogoś. Rick był jednak ode mnie starszy i bardziej doświadczony w mafijnym życiu, więc musiałem mu ulec. 

- Była u ciebie wczoraj Amber?

Pytając o nią, miałem na myśli dziewczynę, z którą od kilku miesięcy spotykał się mój przyjaciel. Na wzmiankę o niej uśmiechnął się pod nosem.

- Śledzisz mnie, Trey?

Szturchnąłem go niezręcznie w ramię. 

- Trudno było nie słyszeć jęków dochodzących z twojego biura. Aż zachciałem do was dołączyć. Nie miałbym jednak sumienia zostawić Jericha samego. Biedak cierpi na niedomiar seksu. Żal mi go, ale musi zrozumieć, że mafia jest ważniejsza.

- Nieźle sobie go wytresowałeś, Braxton. Jeśli chodzi o Amber, dobrze nam się układa. Wczoraj jednak uprawialiśmy seks bez gumy i boję się, że mogła zajść w ciążę. Byłem tak zachwycony jej ciałem, że zapomniałem o zabezpieczeniu. Wiem, że postąpiłem kurewsko lekkomyślnie. Nie chcę mieć dzieciaka, Trey. Gdybym je miał, zostałoby skazane na potworne życie. 

Rozumiałem, co miał na myśli.

Jeśli w mafii rodziła się dziewczynka, została zamykana w złotej klatce aż do osiągnięcia pełnoletniości. Wówczas została wydawana za członka mafii z innego miasta. Akcja ta miała na celu połączenie interesów. Kiedy jednak rodził się chłopiec, był wychowywany bez miłości, aby w dorosłym życiu stał się pozbawionym emocji, wyrachowanym skurwielem, gotowym do zabijania dwadzieścia cztery na dobę.

Uśmiechnąłem się na myśl o dzieciaku. Chciałem mieć potomka, ale nie mogłem skazać niewinnego dziecka na życie w mafii. Może i byłem samolubnym draniem, ale nigdy nie skazałbym świadomie niewinnej istoty na taki żywot.

- Może wszystko się ułoży, Rick. Nie zakładaj najgorszego. Nawet, jeśli coś z tego wyjdzie, powinieneś być dumny.

- Ależ będą, Braxton. Będę kurewsko dumnym ojcem i wspierającym mężem. Mimo tego, że codziennie zabijam, chciałbym założyć kiedyś rodzinę. Harrison wyrzekł się swojej, ale to nie znaczy, że ja będę musiał zrobić to samo. W końcu kilku członków naszej mafii ma potomków i szef nie robi im z tego powodu problemów.

Rick miał rację. Z tego, co było mi wiadomo, co najmniej czterech członków naszej mafii miało dzieci. Nigdy jednak głośno o nich nie mówiono, aby nie sprowadzić na nie nieszczęścia. W mafii mogły być podsłuchy, więc nikt nie ryzykował.

Dojechaliśmy na most. Rick zatrzymał wóz dokładnie na środku. O tej porze nikt nie powinien się tu kręcić. Nowy Jork miał wiele mostów, ale te na Brooklynie nie były zatłoczone w nocy. 

Chwilę czekaliśmy na samochód. Zmarszczyłem brwi, posyłając niepewne spojrzenie w kierunku białego bmw. Podano nam informacje, że o pierwszej w nocy pojawi się tutaj czarne audi. Wyciągnąłem ostrożnie broń z kabury i odbezpieczyłem pistolet.

- Co to ma, kurwa, być?

Samochód zatrzymał się z piskiem opon, gdy Rick wbiegł na środek mostu, wyłaniając się z ciemności. Usłyszałem drażniący uszy dźwięk, jednak zachowałem powagę należną mojej pracy. Podszedłem do Ricka i zapukałem w szybę.

- O co chodzi?

Jakiś facet z blond włosami, który był wczorajszy, opuścił szybę i spojrzał na mój pistolet, jakby patrzył na zabawkę.

IncapacitatedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz