21

5.9K 165 6
                                    

Yvaine

Podążałam tuż obok Jericha. Mężczyzna co jakiś czas na mnie spoglądał, ale nic nie mówił. Starałam się powstrzymać skrępowanie, jakie czułam w jego obecności. Mimo wszystko, nie chciałam spisywać naszej znajomości na straty. Oprócz Treya w niewoli miałam tylko Jericha do pomocy. Był jeszcze Romero i kilku innych ochroniarzy, ale wątpiłam, aby wywiązała się między nami jakaś głębsza więź.

Jak na razie jedynie Jericho był przy mnie, gdy Trey na moich oczach torturował człowieka, którego kilkanaście minut później pozbawił życia. Starał się być dla mnie wsparciem. Z całych sił starałam się nie dopatrywać w jego zachowaniu wpływu Treya, ale wiedziałam, że Jericho nie był dla mnie miły, bo sam tak zadecydował. Trey musiał mieć pewność, że gdy będzie na akcjach, będę miała przy sobie kogoś, komu będę mogła "zaufać".

- Powiesz mi, gdzie idziemy?

Brunet uśmiechnął się kącikiem ust i pokiwał przecząco głową.

- Wtedy nie będzie to niespodzianka, skarbie. Rozumiem, że w Nowym Jorku dostawałaś wszystko od razu, ale tutaj tak nie będzie.

- Dlaczego porównujesz moją niewolę tutaj do życia w Nowego Jorku? Dobrze wiesz, że najchętniej wymazałabym ten epizod ze swoich wspomnień. Nigdy nie odżałuję dnia, w której poszłam do kawiarni, w której poznałam Ryana.

Jericho zatrzymał się. Nie było sensu, abym szła dalej, bo pewnie sama zabłądziłabym w tym labiryncie korytarzy. Dom mojego oprawcy przypominał pałac, a nie zwyczajny domek na przedmieściach.

- Ryan złapałby cię w swoje sidła nawet, gdybyś tamtego dnia nie poszła do kawiarni. Yvaine, to nie twoja wina, że Ryan cię dostrzegł. Byłaś obserwowana już długo przed jego pojawieniem się w twoim życiu. Trey wiedział, że cię dostanie, ale nie chciał porywać się samodzielnie. Zszargałoby to jego pozycję w mafijnym półświatku, a do tego nie mógł dopuścić. Nie zaczynajmy kolejnej kłótni, skarbie.

Westchnęłam i objęłam się rękami.

- Po prostu obiecumy sobie, że nie będziemy wspominać o tym, co miało miejsce, zanim się tutaj pojawiłam. Chcę zapomnieć o Nowym Jorku, Ryanie i porwaniu. Nie będzie to łatwe, ale jakoś sobie poradzę.

- Skarbie...

Jericho zaoferował mi ramię. Wsunęłam pod nie rękę i pozwoliłam, aby mnie prowadził. Wiedziałam, że nie mógł pozwalać sobie na zbytnią bliskość ze mną, gdyż zapewne sprowadziłby tym na siebie gniew Treya. Mężczyzna jednak starał się, jak mógł, aby pokazać mi, że był po mojej stronie.

- Opowiedz mi coś o sobie, Jericho.

- Co konkretnie chciałabyś wiedzieć, skarbie?

Wkroczyliśmy na niższe piętro. Nie miałam pojęcia, gdzie zmierzamy, ale ufałam mu. Wierzyłam, że mnie nie zrani. Zwykle ufałam nowo poznanym ludziom zbyt łatwo i powinnam się nauczyć, aby więcej tego nie robić, ale ta sytuacja była inna. Nie miałam możliwości ucieczki z tego miejsca, więc siłą rzeczy musiałam zaufać Jerichowi.

- Masz dziewczynę?

- Nie, skarbie. Szef wyraźnie zakazuje jakichkolwiek związków, jeśli się dla niego pracuje. Nie potrzebuję miłości. Wierz mi na słowo, że mam swoje obowiązki, które odciągają mnie od romansów.

- Nie masz ochoty poczuć czyjejś bliskości? Nie martwisz się, że umrzesz samotnie?

Jericho zaśmiał się i pokręcił głową z politowaniem. Cóż, najwyraźniej mężczyźni mieli inne pojęcie o bliskości i inaczej ją postrzegali.

IncapacitatedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz