39

5K 130 10
                                    

Trey

Nie sądziłem, że tak szybko wyląduję w Rosji.

Może zbyt pośpiesznie podjąłem decyzję o podróży tutaj, ale musiałem zaufać Jerichowi, że zajmie się kontaktem z Meksykiem. Tamtejsze kartele wisiały mi pieniądze i aby mi ich nie oddać, posuwały się do złych czynów. Nie sądziłem, że to oni mogliby porwać Yvaine, ale wszystko było możliwe.

Powinienem był najpierw przeszukać stan, w którym mieszkałem. Do diabła, miałem do przeszukania całe Stany. Yvaine mogła być wszędzie.

Żałowałem, że nie zdążyłem podarować jej naszyjnika z wbudowanym urządzeniem namierzającym. Planowałem ofiarować go jej w prezencie wieczorem, gdy już odbiorę jej dziewictwo. Pragnąłem, aby jej urodziny były warte zapamiętania. Zadbałem o wszystko w tym dniu, ale ktoś musiał to koncertowo spierdolić.

W życiu nigdy nie działałem pochopnie. Zawsze kierowałem się instynktem, który nigdy mnie nie zawiódł. Czułem się niezwyciężony, gdy ścigałem ludzi działających mi na nerwy. Czułem wolność, gdy odbierałem im życie. Teraz jednak czułem niemoc, gdyż jedyna osoba, za którą bez wahania wskoczyłbym w ogień, zniknęła z mojego życia.

Znajdowałem się w prywatnym samolocie lecącym do Moskwy. W ręku trzymałem telefon. Gdy się rozdzwonił, odebrałem natychmiastowo.

- Jericho?

- Szefie, jestem w Meksyku. Na początek chciałem ci powiedzieć, że Romero się wybudził. Jest w stabilnym stanie. Rana nie była tak głęboka, na jaką wyglądała. Lekarz powiedział, że z tego wyjdzie.

- Pozostaje mi dziękować niebiosom. Wiesz coś na temat Yvaine?

Nie chciałem zabrzmieć jak niewdzięcznik. Szanowałem Romero i gdyby umarł, nie dałoby mi to spokoju przez wiele dni. W głębi serca jednak czułem, że będzie walczył i wyjdzie z tego żywy. Romero pewnie zechciałby, abym najpierw zajął się porwaniem Yvaine, a dopiero później zainteresował nim. Mężczyzna może nie był zbyt wylewny, ale widziałem w jego oczach chęć zapewnienia Yvaine bezpieczeństwa za każdym razem, gdy na nią patrzył. Romero doznał w życiu wielu krzywd. Wiele mu odebrano. Yvaine była moja, ale gdyby coś mi się stało, jej opiekunami zostaliby w kolejności Jericho i Romero. 

- Byłem w siedzibie gangu motocyklowego, który wisi nam pieniądze za kokainę. Stawiali się, gdy się zjawiłem. Jeden skurwiel rzucił się na mnie z pięściami. Był pod wpływem, ale go zastrzeliłem. Musiałem to zrobić, aby inni zaczęli gadać.

- Czego się dowiedziałeś?

- Nie mają nic wspólnego z uprowadzeniem twojej ukochanej. Jadę na południe Meksyku. Może tam się czegoś dowiem. Jeśli znajdę jakiś trop, niezwłocznie się z tobą skontaktuję.

- Uważaj na siebie, Jericho.

Rozłączyłem się. Odrzuciłem telefon na bok, nie zważając na to, gdzie wyląduje. 

Wbiłem wzrok w widok za oknem i westchnąłem. Nie chciałem tracić panowania nad sobą. Gniew żadnemu z nas by nie pomógł. Życie Yvaine zależało od tego, jak szybko ją odnajdę.

Nie miałem czasu do stracenia

Yvaine

Hunter podał mi w samochodzie zastrzyk, który spowodował, że szybko zasnęłam. Walczyłam do końca z opadającymi powiekami. Nie chciałam tracić kontroli nad tym, co się działo. Nie, żebym taką kontrolę miała. Wolałam jednak wiedzieć, co będzie się ze mną działo. Za nic nie ufałam mojemu nowemu właścicielowi. Brzydziłam się nazywać Huntera w ten sposób, ale patrząc na to z każdej możliwej strony, kupił mnie. Miał do mnie pełne prawo. Stał się moim właścicielem.

IncapacitatedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz