Mam, co raz mniej czasu do podjęcia decyzji, a tym bardziej, że oczekuje się od pierwszorocznych tego, że będą mieszkać w akademikach na kampusie. Luke się na to nie zdecydował i pozwoli mu na to ze względu na dołączenie do drużyny wioślarzy, bo oni muszą mieć spokój i przestrzeń. Wiem, że jego ojciec miał też w tym udział. Jeśli zdecyduję się na Oxford będę pozostawiona sama sobie i nie powiem, że mnie to nie przeraża, ale jednocześnie wszystko, co mnie wkurza to ludzie mówiący mi, jak mam żyć. Będę musiała się ogromnie dużo nauczyć. Może więcej czasu spędzę na nauce życia niż na studiowaniu, ale samodzielność zawsze niesie za sobą, jakąś cenę. Nie chcę być w domu, ale nie chcę być też w Cambridge, więc postanawiam, że wybiorę się do Oxfordu.
Czy to już trójkąt bermudzki?
Mój na pewno.
Mam do Oksfordu dwie godziny, jeśli zahaczę o Cambridge, aby zgarnąć Luke'a zrobią się trzy. Może po prostu napiszę mu, że tam się spotkamy? To znaczy, nie planowaliśmy spotkania, ale od nieodbierania od niego telefonów przechodzę do proszenia go, żeby pojechał do konkurencyjnej uczelni.
Czy jestem szalona?
W jakiś sposób na pewno.
Czy się zgodzi?
Gdybym mogła wyrzucić mojego i jego ojca ze swojego życia to bym to zrobiła i zrobiłabym to tylko po to, żeby mieć czystą głowę i móc żyć własnym życiem. Czy wiązałoby się to z tym, że musiałabym zapierdalać na spłacanie kredytu studenckiego i myślenie o tym, za co zapłacę za jedzenie? Możliwe, ale może warto. Do tej pory nie zwiedziłam dobrze Oxfordu i czuję, że muszę zrobić to teraz. Tylko czy na pewno robię to z dobrych powodów? Czy na pewno robię to dla siebie?
Może pisanie wiadomości to nie jest dobry pomysł, może po prostu do niego oddzwonię. Wsiadam do samochodu, który jest mój, ale tak naprawdę nie jest mój, bo jest tylko kolejnym prezentem od mojego ojca. Biorę do ręki telefon, który także kupiłam za jego pieniądze. Luke'a też znam dzięki niemu. Mimo tego wybieram jego numer.
– No w końcu! – krzyczy do słuchawki – Ile razy mogę do ciebie dzwonić? Co robisz takiego, że nie możesz odebrać? – jest taki zirytowany, że mam ochotę się rozłączyć.
– Jest wiele rzeczy, które mogę robić i nie mogę odebrać, więc sobie daruj – warczę – Pojedziesz do Oxfordu?
– Co? – jest mega zaskoczony, ale trudno mu się dziwić – W sensie, że co? Czy się tam przeniosę?
– Co? – teraz to ja jestem zaskoczona – Co ty gadasz? – oburzam się.
– Co ty gadasz, Rowan – irytuje się.
– Raczej, co ty gadasz – wkurzam się.
– Zaraz się rozłączę – ostrzega.
– Chcę jechać do Oxfordu, ale jestem w domu i szybciej będzie, jeśli spotkamy się tam niż najpierw pojadę po ciebie i pojedziemy tam – tłumaczę.
– Czemu nie możesz po prostu przyjechać do Cambridge? – zadaje takie proste pytanie.
– Bo nie chcę! Przestańcie mi kazać robić rzeczy, których nie chcę! – krzyczę do słuchawki.
– To nie jest dobry pomysł, żebyś teraz prowadziła – stara się zmienić ton na bardziej spokojny – Możesz to dla mnie zrobić i nie prowadzić? – prosi – Wiem, że nasi rodzice są irytujący, ale..
– Nie ma żadnego ‚ale'! – krzyczę.
– Zaczekaj na mnie w domu, okej? Przyjadę i tak mam wolne już w robocie – on z kolei przyjął pracę, którą znalazł mu ojciec. Jest to bardziej wakacyjny staż, ale nim nie pogardził – Tylko to potrwa godzinę, dobra?
CZYTASZ
Cambridge vs Oxford {Luke Hemmings}
FanfictionOjcowie Luke'a I Rowan są przyjaciółmi od zawsze i równie długo ze sobą rywalizują. Żyją w przepychu i bogactwie, bo tak od pokoleń żyły ich rodziny. Każde z ich dzieci ma obowiązek iść na Cambridge, bo to tradycja, a tradycja to najważniejsza z rze...