To niesamowite, jak często ludzie mówią nam, że jesteśmy podobni do rodziców i najczęściej w kontekście naszych wad, które otrzymaliśmy po nich. Mówi się, że to niemożliwe, ale jednak widzę cholernie dużo swoich cech, które ma także ojciec. Kiedyś ktoś mi powiedział, że po mamie mam dobre serce. Nie zaprzeczę, że moja mama to dobra osoba i że to wartościowy komplement, ale czasem pytam siebie, co w takim razie robi z moim ojcem? Czasem boję się, że jeśli nie odetnę się od niego całkowicie, skończę, jak on. I nie chodzi mi o to, że byłbym zajebiście bogaty, a ograniczony.
Jakby na to nie patrzeć, ojciec nie miał, co do nas gigantycznych oczekiwań. Nie liczyło się, co będę studiował, a gdzie będę to robił. Nie liczyło się, jaką będę miał dziewczynę, byleby była to dziewczyna i była z Cambridge. Przez całe moje życie ojciec wielokrotnie sprowadzał nas do parteru. Porównywał nas do siebie samego, ale nigdy nie w taki sposób, że przerośliśmy jego oczekiwania i jesteśmy lepsi od niego, a wręcz odwrotnie, że jak do tej pory nie jesteśmy w stanie mu dorównać.
Największe nadzieje pokładał w Benie, bo jak już wspominałem jest jego pierworodnym i w jego mniemaniu powinien być, jakiś lepszy, a może zwyczajnie bardziej posuszny. Ben nigdy nie był tym, co specjalnie wyróżniał się z tłumu. Jest z nas najniższy, nigdy nie lubił wioślarstwa, a sporty drużynowe to w ogóle nie była jego bajka, bardziej skupiał się na lekkiejacletyce, gdzie wszystko zależało tylko od niego i bieżni. Ojciec wspierał go w tej pasji, ale gdy okazało się, że jest za wolny i nic z tego nie będzie, ojciec kazał mu to porzucić, ale Ben nie chciał. Powiedział, że nie robi tego dla sukcesu, tylko dlatego, że to lubi. Ojca to jednak nie obchodziło, bo jak wiemy obchodziło go tylko to w czym jest najlepszy. Ben jako informatyk, zawsze był dobry z przedmiotów ścisłych, ale według ojca informatyk nie był zawodem, którym mógł się chwalić. Nie miał nic do tego, bo wiedział z jaką wiąże się to kasą, ale lubił, gdy jego dzieci były na pierwszym planie. Chowanie się za komputerem, było według niego przeciwieństwem tego. Jack z kolei nigdy nie miał sprecyzowanej ścieżki. Od zawsze wiedział, że będzie pracował u ojca, może czuł się do tego zobowiązany, aby przejąć role Bena, a może chciał wiecznie czuć z ojcem te więź i te dumę. Trzeba było przyznać, że mu się to udawało. Jack rzadko narzekał na swoje życie i mimo stawania w obronie starszego Brata nigdy nie powiedział ojcu, że porzuci pracę u niego. Nie do końca rozumiałem, jak to działa, ale sam nie byłem pod tym względem idealny. No bo nie oszukujmy się, sam nie do końca wiedziałem, czego chcę i kim chcę być. Studiuję zarządzanie, bo chyba wybierając ten kierunek moim celem było, aby ojciec dał mi święty spokój, a ja będę mógł robić, co mi się żywnie podoba. Czułem, jakbym zrywał się ze smyczy, gdzie w rzeczywistości tego nie robiłem. Chciałem tu odkryć kim jestem i w końcu nie ukrywać się z potencjalnymi chłopakami. Jednak gdy przyjechałem tu po raz pierwszy, pomyliłem sale i zamiast na wykład organizacyjny, trafiłem na lekcje rysunku. Może uznacie, że trudno byłoby pomylić sale, ale oni nie rysowali, gapili się tylko w ekran. Okazało się, że to w ogóle nie studenci, a dopiero przyszli studenci, którzy mają się podszkolić, aby w ogóle mieć szansę się dostać, ale wtedy przepadłem. Żyłem w domu ojca, w którym nie za wiele było można zmieniać i chyba o to właśnie chodziło, że poczułem, że to ten czas, aby coś zmienić, stworzyć coś własnego. No bo z takim zamiarem tu przyjechałem, więc przekonałem go, aby kupił mieszkanie i pozwolił mi je urządzić. Teraz, jak na to patrzę to śmieję się z siebie, bo wcale nie stworzyłem czegoś zupełnie nowego, a na solidnych fundamentach zbudowanych przez ojca. Wszystko w moim życiu zależało w mniejszym lub większym stopniu od ojca. W życiu każdego z nas. Czasem wydaje mi się, że tylko mój związek z Kyle'm nie jest tym obarczony, ale potem przypominam sobie, że to przed nim ukrywam, bo ten związek może pozbawić mnie finansów.
Siedzimy z Rowan w tej lodziarni. Nie powiem, że nigdy tu nie byłem, ale ona jest z personelem na ‚ty', więc to dużo mówi o tym, ile razy ona tu była. Nikt nawet nie musi pytać jej o to, co zamawia, bo to podobno oczywiste. Ja sam muszę się chwilę, zastanowić, a ona śmieje się, że oceni mnie po moim wyborze. Koniec końców jest całkiem zadowolona z mojego deseru lodowego.
– Co zrobi twój ojciec, gdy powiesz mu, że wybierasz Oxford?
Czuję potrzebę zapytania o to, bo sam przed chwilą miałem dosyć dużą rozkminę na temat swojego.
Rowan wzrusza ramionami, jakby to nie miało znaczenia.
– Mama też ma pieniądze, prawda? Nie pochodzi z biednej rodziny, liczę, że wtedy ona zapłaci, a jak nie to pójdę do babci od strony mamy. Rodzice ojca nie żyją, ale babcia wydaje się popierać pomysł anty Oxford, to znaczy nie powiedziałam wprost, ale nie chciała, żeby mama tam szła, więc..
– Naprawdę mu to zrobisz? – to chyba najgłupsze pytanie na świecie.
– Tak, ponieważ to głupia tradycja. Chcę mu pokazać, że moje życie należy do mnie.
– W ogóle tego chcesz? – pyta.
To chyba najtrudniejsza z tych wszystkich rzeczy.
– Co nagle zrobiło się tak poważnie, Hemmings? - czyli nie chce odpowiedzieć na moje pytanie.
– Wczoraj, ale nie tylko wczoraj, żartowałem ze swojego bogactwa. Wiesz, ty będziesz płakać w Ferarri, ja w Tesli albo że mógłbym wykupić kupę rzeczy z monopoly – przewracam oczami, podkreślając, jak bardzo sam niekoniecznie się z tym zgadzam – Czy naprawdę mi na tym zależy? Czy nie wolałbym mieć mnie kasy, a normalniejszego ojca? Ojca, który by mnie wspierał mimo wszystko i chciałby, żebyśmy byli przyjaciółmi, a nie tylko autorytetem. Autorytet, któremu nie mogę dorównać, nie mówiąc już o byciu od niego lepszym. Czy rodzice nie chcą, aby ich dzieci były od nich lepsze?
– Nie, gdy są samolubnymi dupkami - stwierdza.
– Czasem się boję, że też taki będę – przyznaję w końcu – Mam zadatki i to nie tylko geny..
– Zawsze możesz być, jak twoja mama. Szara myszka, która jest najpiękniejszą kobietą w miasteczku i wszyscy jej zazdroszczą, bo nie jest stąd, a złapała twojego ojca – tu się nie zatrzymuje – Wiem, twoja mama skupia się na działalności charytatywnej i kocha zwierzęta, ale nie może ich mieć, bo ojciec ma uczulenie. Wiem, wiem.
– A twoja mama? - chyba poczułem się, w jakiś sposób urażony.
– Moja mama dogryza twojemu ojcu, gdy wszyscy inni stoją i go słuchają. Moja mama ma równie tyle kasy, co ojciec, ale..
– Też nie jest osobowością roku - dogryzam.
– Może po prostu daliśmy ojcom je przyćmić i są o wiele barwniejszymi postaciami, niż nam się wydaje. Ja tam dalej jestem pod wrażeniem, jak dogryzła twojemu ojcu.
– Więc, skoro go nie lubi, co robi z nim w samochodzie? – i znowu wracamy do punktu wyjścia.
Na to Rowan nie ma odpowiedzi.
Może powinniśmy się czegoś o tym dowiedzieć. Moja babcia zna pewnie odpowiedzi..
– Czy my je chcemy poznać, Rowan? – wiem, że wcześniej stwierdziłem, że nie.
– A może to nam pozwoli, poznać samych siebie? Stale szukamy odpowiedzi na to kim chcemy być i jak to się odnosi do ludzi, którzy nas wychowali i co nam dali, więc może czas poznać ich od tej strony, o której nie chcą nam powiedzieć? – to może być najbardziej przerażająca rzecz, jakiej się dowiemy, może to jeszcze bardziej zmienić nasze życie.
– Jesteś taką bystrą bestią, nie dziwię się, że przyjęli cię na Oxford – ale czy jest na tyle bystra, aby dobrze rozegrać to z rodzicami?
Cambridge i Oxford dzielą dwie i pół godziny drogi. Nie jest to niewiadomo, jak daleko, ale..
No właśnie, jakie ja mam do tego ‚ale'?
CZYTASZ
Cambridge vs Oxford {Luke Hemmings}
FanfictionOjcowie Luke'a I Rowan są przyjaciółmi od zawsze i równie długo ze sobą rywalizują. Żyją w przepychu i bogactwie, bo tak od pokoleń żyły ich rodziny. Każde z ich dzieci ma obowiązek iść na Cambridge, bo to tradycja, a tradycja to najważniejsza z rze...