– A co to za złom stoi przed moim domem?! – krzyczy ojciec, gdy wchodzi do kuchni.
– Dzień dobry, panu – już teraz wiem, że to Austin będzie tym, który zachowa się przyzwoicie.
– Dzień dobry? Ty jesteś... – nigdy go nie widział, ale i tak mógłby go potraktować przyjaźniej.
– Tato, to Austin, mój chłopak – przypominam, bo już mu o nim mówiłam.
– Cholerny Teksas, przyjechałeś tu tym złomem z tak daleka? – ogląda się za siebie, jakby jeszcze raz mógł go zobaczyć.
– Dokładnie, gdy wyjeżdżałem był nowy, ale ocean go trochę zniszczył.. – żartowanie z tej sytuacji to tak naprawdę jedyne, co można zrobić. Dyskusja z ojcem, zawsze wiąże się z przegraną.
Parskam śmiechem, ale tacie nie jest do śmiechu. Austin się peszy.
– Przepraszam – wyciąga do niego rękę – Miło mi pana poznać.
Ojciec nie przyjmuje jego dłoni.
– Tato... – warczę.
– Zabierz ten złom z przed mojego domu, zanim sąsiedzi go zobaczą – i wychodzi.
Austinowi jest przykro, nawet nie jest w stanie tego ukryć.
– Hej.. - podchodzę do niego i dotykam jego pleców – Mówiłam ci, żebyśmy gotowali u ciebie.
– U mnie jest tłum ludzi – ma czwórkę młodszego rodzeństwa – Mama dała mi ten przepis i..
Potrzebuję ciastek na akcje charytatywną w szkole, gdy byliśmy u niego jego mama zapropnowała, że da mi przepis na najlepsze ciastka na świcie. Jego rodzice są normalni, a przynajmniej w porównaniu z moimi. Oboje są nauczycielami, więc nieźle radzą sobie z taką ilością dzieci. Jego dom nie jest duży i nie ma własnego pokoju, ale jest tam o wiele przyjemniej niż tutaj.
– Nie chcę, żebyś wychodził.. – opieram brodę o jego bark – Pieprzyć ojca. Mówiłam ci, że jest bucem.
– Miałaś racje – krzywo się uśmiecha.
– Zróbmy te ciastka. Podwójna porcje, resztę zawieziemy twoim rodzicom.
Wtedy to mama wchodzi do kuchni. Nawet rozmawiała z Austinem i wydawało mi się, że się polubili.
– Dzień dobry – mówi on.
– O, dzień dobry.
– Rowan, czy mogłabyś mi dać list z Cambridge? Potrzebuję go, aby zanieść ojcu i wpłacić pierwsze czesne.
– Mamo, jest marzec.. – zaczynam się denerwować i mam nadzieję, że nie jest w stanie tego rozpoznać.
– A ty? Już zapłaciłeś? Powiedz jej, że im wcześniej tym lepiej.
– Nie idę na Cambridge – mówi – Dostałem stypendium na tutejszej uczelni.
– Nie idziesz na Cambridge? – oczywiście, że tylko to się liczy.
– Nie – znowu, czuje się źle.
– Daj spokój, mamo. Z tego, co babcia mówiła sama nie chciałaś tam iść..
– Wystarczy – warczy – Ojciec jest w domu..
– Cambridge to tylko szkoła – przekonuję.
– Rowan, czy ty nie rozumiesz ile to znaczy dla ojca? I dla ciebie! Czy nie fajnie będzie być finansistką z Cambridge? Prezesem banku po Cambridge?
Nie widzę w tym nic, poza dumą ojca. Wzruszam ramionami, a mama bez słowa wychodzi.
– Twoja mama mnie chyba, jednak nie lubi... – mówi, patrząc w ziemie.
– To ją też pieprzyć.
Mimo to nie jest przekonany. Atmosfera już do końca dnia nie jest zbyt fajna.
Luke
Są dni, kiedy mam zajęcia od rana do wieczora. Teraz niedługo przed zawodami, mamy więcej treningów, więc nie mam praktycznie na nic innego czasu. Nie wiem, czemu chodzę na wszystkie wykłady, gdy podczas niektórych mógłbym odsypiać albo uczyć się na coś ważniejszego. Ten wykład jest nudny, ale znowu urozmaica mi go Rowan.
Rowan: przyprowadziłeś do domu kiedyś dziewczynę, która nie zamierzała iść na Cambridge?
O Boże..
Ja: zacznę liczyć ile razy wypowiadasz nazwę tej uczelni, świrusko.
Rowan: pytałam siostry, ale mówią, że nie.
Ja: Tom nie skończył Cambridge.
Rowan: ale chodził tam, więc Nicole mówi, że się nie liczy.
Rowan: Rey mówi, że mama go swata z samymi debiutantkami, które mówią o tej uczelni
Ja: nigdy o to nie pytałem
Rowan: serio?????
Ja: serio
Rowan: i jak znosili to rodzice????
Czemu ona tak przesadza ze znakami zapytania.
Ja: a o co chodzi?
Rowan: moj chłopak nie idzie na Cambridge
Chcę zapytać, czy idzie na Oxford i to powód, czemu ona chce tam iść.
Rowan: na Oxford też nie
Ja: jak może nie iść na Oxford, jeśli powiedziałaś mu o ptaku dodo?
Rowan: co nie! To jest warte studiowania tam!
Rowan: nie obchodziło cię, gdzie idą twoje dziewczyny?
Ja: nie byłem z żadną na tyle długo..
Od razu sobie coś przypominam.
Ja: ta przed samym wyjazdem szła na Cambridge.
Rowan: pamiętam ją! Była przesłodka!
Ja: a twój ówczesny chłopak?
Odpowiedz nie przychodzi od razu.
Rowan: w sumie to nie pamiętam
Ja: może to chodzi o czas. Teraz się to liczy, bo jesteś niedaleko, a jeszcze byś z nim została i co.. mieliby problem.
Rowan: gdy dowiedzą się o Tomie...
Ja: Nicole może skłamać, tak jak wasz ojciec.
Rowan: nienawidzę go
Ja: od kiedy w ogóle masz chłopaka?
Rowan: dwóch miesięcy
Rowan: a ty ile trwa już ten twój związek?
Ja: pamiętasz jak przyjechałaś na wystawę? Gdzieś niedługo później się zaczęło
Rowan: :OOOOOOOOOOO
Ja: ????
Rowan: studiuje na Cambridge?
Ja: Nie
Rowan: Muszę ja poznać! Gdy przyjadę na zawody!!
Ja: nie będzie jej
Rowan: :OOOOO
Zamierzałem jej wtedy powiedzieć. Całą prawdę. Usiąść przy stole. Przedstawić Kyle'a. Cieszyć się, że jej to nie obchodzi. Ale go nie będzie, a ona przyjeżdża z Rey'm. Mam jej powiedzieć teraz? Nie chcę tego robić przez telefon.
Nie wiem, czy nieobecność Kyle'a mi sprzyja, czy wręcz odwrotnie, chociaż tak naprawdę szukam wymówek.
CZYTASZ
Cambridge vs Oxford {Luke Hemmings}
FanficOjcowie Luke'a I Rowan są przyjaciółmi od zawsze i równie długo ze sobą rywalizują. Żyją w przepychu i bogactwie, bo tak od pokoleń żyły ich rodziny. Każde z ich dzieci ma obowiązek iść na Cambridge, bo to tradycja, a tradycja to najważniejsza z rze...