Ojciec trzyma najdroższą whisky w swoim gabinecie. Zazwyczaj zamyka go na klucz i tak jest i tym razem. Rowan niezadowolona ciągnie za klamkę.
– Wiesz, gdzie trzyma klucz?
Wiem, ale...
Wtedy słyszę płacz matki. Nie chcę mieć z nim do czynienia, ani nie chcę zapamiętywać tego dźwięku w pamięci. Sięgam do doniczki, stojącej obok drzwi. Ojciec ma nienajlepszą pamięć, więc trzyma go w tak oczywistym miejscu. Przekręcam zamek i otwieram przed nią drzwi, zapraszający gestem pozwalam wejść jej pierwszej, a gdy już jesteśmy tu oboje, zamyka za nami drzwi na klucz. Nie chcę myśleć, jak ojciec się wścieknie, gdy nas tu zastanie, ale może ma racje, może w ogóle by się nie przejął, skoro nie zauważył, że palimy jego cygaro.
Rowan zaczyna przeszukiwać szafki, aż w końcu znajduje najlepszy trunek. Zabiera go i dwie szklanki.
– Wypiłabym to tutaj, ale lepiej stąd chodźmy.
Zgadzam się z nią. Robi wszystko, aby szklanki w jej dłoni nie obijały się od siebie, gdy ja zamykam drzwi od właściwej strony.
– Sala gier? – pyta cicho, jakby jednak nieco bała się przyłapania.
Na paluszkach idziemy do piwnicy, która jest wielkości nie jednego mieszkania, a tutaj robi za bawialnie. Rowan kładzie szklanki i butelkę na stole do bilardu.
– Wasza jest mniejsza od naszej – mówi, opierając się tyłkiem o stół.
– Bo nasza była pierwsza.
– Ah, te ich pojedynki na lepsze rzeczy.
Rozlewam alkohol do szklanek, bo czuję nagłą potrzebę napicia się.
– Rozegramy partyjkę? – wskazuje na kije do bilardu – Nigdy nie mieliśmy okazji zagrać razem.
Nasi ojcowie lubią dzielić zabawy na damskie i męskie. Nie dopuszczają też kobiet do interesów, a gdy one już je robią i tak uważają, że zrobiliby to lepiej.
– Umiesz w ogóle grać?
Rzuca mi spojrzenie, mówiące, że nic o niej nie wiem, ani o jej umiejętnościach. Rozbija kule, aby uświadomić mi, że jest inaczej. W ostatniej chwili udaje mi się podnieść jej szklankę i butelkę whisky. Biorę pierwszy łyk trunku ojca, a gdy tylko czuję jej smak przez głowę przelatują mi te nieliczne razy, gdy nas nią częstował. Gdy Ben dostał się na studia, gdy oświadczył się Nicole, gdy Jack został kapitanem drużyny, gdy Jack dostał się na studia, gdy dostał stypendium w Nowym Jorku. Tylko z mojego powodu jeszcze tego nie piliśmy. Cały czas czekam na potwierdzenie tego, że dostałem się do Cambrigde. To rodzinna tradycja.
– Grasz, czy modlisz się do tej szklanki? – pyta podpierając kij na biodrze.
Może nie powinienem niszczyć tej tradycji, ale na to jest już za późno. W szczególności, gdy Ben w końcu powiedział prawdę.
Idę po kij, gdy ona bierze łyka ze swojej szklanki i zaczyna mruczeć coś pod nosem.
– Ale to cholerstwo jest mocne.
Patrzę na jej wykrzywioną twarz.
– Nie dla takich dziewczynek jak ty – kpię trochę z słów ojca.
– Więc dobrą whisky mogą się rozkoszować tylko panowie? – prycha – Mój ojciec strasznie cierpi z tego powodu, że ma tylko jednego syna.
– Dlatego traktuje nas, jak synów – tak naprawdę ro nic nowego, zawsze o tym wiedziałem.
– Mogłabym być synem – mówi pewna siebie – To znaczy... – patrzy na mnie – Nie zrozum mnie źle, ale ten cały bullshit, że tylko wam coś wolno, że jesteście fundamentami rodzin.. moja mama urodziła ojcu czwórkę dzieci, bez niej jego dziedzictwo byłoby gówno warte, a on zachowuje się, jakby wykonywał ważniejszą robotę. Mogłabym być synem, bo nie jestem w niczym od was gorsza.
CZYTASZ
Cambridge vs Oxford {Luke Hemmings}
FanfictionOjcowie Luke'a I Rowan są przyjaciółmi od zawsze i równie długo ze sobą rywalizują. Żyją w przepychu i bogactwie, bo tak od pokoleń żyły ich rodziny. Każde z ich dzieci ma obowiązek iść na Cambridge, bo to tradycja, a tradycja to najważniejsza z rze...