36. Cambridge

544 57 17
                                    


Zadzwonił do mnie, z prośbą o spotkanie, a ja wybrałam miejsce. Nie często bywam w Oxfordzie i wydaje mi się, że nie poznałam go dostatecznie dobrze, ale to właśnie tutaj zaproponowałam spotkanie. Wybrałam miejsce, w którym nigdy wcześniej nie byliśmy, a przynajmniej razem. Nikt nas tu nie zna, więc jeśli dojdzie do ewentualnej sceny to nikt nie opowie o niej naszym znajomym. Chociaż muszę przyznać, że wybrałam publiczne miejsce, aby nie doszło do sceny. W tej całej frustracji, która jest w moim życiu, boję się, że kiedyś po prostu wybuchnę. Nie wiem, jak ma potoczyć się ta rozmowa, nie wiem, o czym mamy rozmawiać. To była pierwsza sytuacja, w której widziałam, jak działa, gdy coś mu nie wychodzi tak, jakby chciał. Szuka winnych w każdej innej osobie tylko nie sobie samym. Jego ojciec jest taki sam. Nie podoba mi się, że wszystko ma być tak, jak sobie wymyślił albo wcale.

Dotarłam tu pierwsza, a przecież Oxford i Colchester dzieli tyle samo, ile Oxford i Cambridge.

Zjawi się? Czy może się zbyt boi, co mu powiem, więc się nie zjawi?

Zamawiam sok pomarańczowy i kawałek pierwszego lepszego ciasta. Nie stawiam na ciepły napój, ani mrożony, bo jeśli nie przyjdzie to nie tylko zostanę wystawiona, ale też z zimnym napojem. Nie ma nic gorszego niż zimna kawa, która powinna być ciepła.

Na szczęście ten problem się nie pojawia, bo Luke zjawia się chwile po tym, jak otrzymuję swoje zamówienie.

– Cześć, nie mogłem znaleźć tego miejsca dla tego jestem tak późno. Cholerny Oxford, ma taki dziwny rozkład..

Krytykuje te uczelnie po raz pierwszy. Podczas całego mojego zmagania się z wyborem nigdy tego nie zrobił, co momentami niesamowicie mnie frustrowało.

– Nic ci nie zamówiłam, więc.. – chcę wskazać mu, gdzie jest kasa, bo nie ma tu obsługi kelnerskiej, ale on zaczyna mówić.

– Spotkaliśmy się tu, bo zmieniłaś zdanie? Wolisz być jednak z daleka ode mnie, bo cię wystraszyłem? – brzmi to tak, jakby myślał o tym całą drogę. Nerwowo przeczesuje włosy i gapi się na mnie, jakby chciał wyczytać odpowiedź z mojej twarzy – Nie mógłbym cię winić – wygląda na załamanego, brzmi również na takiego.

– Sądziłam, że tak zareagujesz - nie mogę się nie uśmiechnąć. Wiem, to okrutne – To znaczy, że pomyślisz, że wybieram Oxford, skoro tutaj chciałam się spotkać.

Robi wielkie oczy, nie rozumiejąc albo nie dowierzając, że go tak wkręciłam.

– Należało ci się. Nie sądzisz? – uśmiecham się, jak wariatka – Zrobiłeś taką scenę, że chciałam ci dorównać.

Jego dłoń leży na stole, wyciągam do niej swoją i ściskam. To gest dobrej woli z mojej strony i mała forma przeprosin za numer z Oxfordem. Patrzy na moją dłoń ściskającą jego.

– Więc, zostajesz na Cambridge? – pyta niepewnie.

– Nie wybrałam Cambridge dla ciebie – uświadamiam go – Jesteś za pewne tym rozczarowany, ale tak nie było.

– Nie? - dziwi się, bo jakby inaczej.

– Jesteś tylko jednym z powodów, dlaczego Cambridge będzie lepsze od Oxfordu. Nasze rodziny tu są i w ten sposób nasza paczka. Chcę być bliżej nich.

A przynajmniej tak było, gdy podejmowałam decyzję.

– Przepraszam, Rowen – głos pełen poczucia winy.

Wyciąga dłoń z pod mojej dłoni, żeby być tym, który ściska moją.

– A za co przepraszasz? – będę go męczyć, aż nie wyłoży wszystkiego kawa na ławę.

Cambridge vs Oxford {Luke Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz