Nie powiem, żebym zadomowiła się w mieszkaniu Luke'a, ale spędzam tu więcej czasu niż w domu. Widuję się z o wiele większą częścią rodziny, odkąd tak często u niego bywam i to mnie cieszy. Moja rodzina nie podejrzewa, że pomiędzy mną, a Luke'm się coś dzieje, a my się przed nimi z tymi nie afiszujemy. Chyba oboje próbujemy trochę to rozwikłać. Zaczęło się to nagle, ale chyba w jakiś sposób oboje byliśmy na to przygotowani, dlatego to jest takie naturalne. Może faktycznie dobrze zrobiło nam zaprzyjaźnienie się na początek.
Ktoś dobija się do drzwi mieszkania Luke'a. On bierze prysznic, a ja brałam go z nim do momentu, aż nie zadzwonił mój telefon. Czekam na wiadomość od mamy, więc wybiegłam z pod prysznica, aby go odebrać. Nie była to mama, a Emily, że ma czas w porze na lunch, żeby się spotkać. Teraz stoję w ręczniku i mimo, że nie powinnam tak otwierać drzwi, a i tak to robię.
Otwieram drzwi, a w nich stoi Kyle.
Cholera.
– Cześć, co tu robisz? – jestem tak zaskoczona, że to jedyne, co jestem w stanie powiedzieć.
– Co ty tu robisz... – jest oburzony, ale nie przeszkadza mu to, żeby wejść do mieszkania i zamknąć za sobą drzwi.
– Luke! – wołam go i mam nadzieję, że usłyszy mnie przez lecącą wodę – Luke! – nie wiem dlaczego wołam go po raz drugi.
– Więc, miałem racje tak? – nie muszę mu odpowiadać, nie chcę.
Mam mokre włosy. Luke wychodzi z łazienki także cały mokry.
– Kyle – mówi zaskoczony.
– Więc, kurwa, to tak! – wrzeszczy nasz nieproszony gość – Przyszedłem tutaj, aby z tobą porozmawiać! Spróbować to wyjaśnić, a ty dalej ukrywasz to kim jesteś!
– Niezła bezczelność przyjść do kogoś nieproszonym i się na niego drzeć – mówię bez zastanowienia i nie uważam, żeby było tu potrzebne.
– Rzuciłeś mnie, żeby być z nią, prawda?! Byłeś z nią, gdy byłeś ze mną!? Ty pieprzony draniu! – rzuca się na niego – Prosiłem cię, kurwa, żebyś z tym skończył..
– Kyle.. – Luke próbuje zachować spokój – To jakiś absurd, przecież się rozstaliśmy.
– Myślałem, że rozstaliśmy się, żeby poukładać sobie rzeczy w głowie, żebyś ty poukładał sobie rzeczy w głowie, a ty co? – kontynuuje swój wywód – A ty po prostu poszedłeś z nią do łóżka!
Nie poszliśmy do łóżka. Po prysznicem też nie byłam naga. Wskoczyłam do niego w ciuchach, ale to nie ma znaczenia. Nieważne jest to, co powiemy, bo on i tak już wyrobił sobie zdanie.
– Będziesz ją tak okłamywał? Siebie okłamywał? – zadaje mu bezsensowne pytania.
– Jedyną osobą, która tu kogoś okłamuje jesteś ty Kyle! – Luke mu odkrzykuje - Jestem tym kim jestem. Lubię tego, kogo lubię! Nie wyszło nam. Nie chciałem być z kimś, kto mnie tak postrzega.
– Nie chciałeś być ze mną, bo dzięki temu nie musisz mierzyć się z ciężką rzeczywistością, z byciem ocenianym, z byciem wydziedziczonym. Kogo ty oszukujesz, że jesteś taki hetero?
Nie rozumiem tego. Czemu taką dużą etykietką jest to kto ci się podoba, z kim sypiasz? Nie wiem, czemu to tak działa na ludzi. Nie wiem, czemu Kyle go obraża. Nie wiem, czemu nie rozumie tego kogo lubi Luke. Mam gdzieś, że Kyle lubi kolesi. Mam gdzieś, że Luke był z Kyle'm. Nie wiem, czemu Kyle nie może przeżyć, że Luke jest teraz ze mną.
– Powiedziałem ci, że cię kocham! – wykrzykuje.
– Jak możesz mnie kochać, skoro nawet nie rozumiesz osoby, którą jestem?! – Luke wygląda na bardzo rozczarowanego, złego, może nieco przerażonego, a po części i zmęczonego – Nie wyszło nam, nie dlatego, że chciałem być z Rowan! Nie wyszło nam, bo mnie nie rozumiałeś!
– Więc, dlatego teraz jesteś z nią? – Kyle wymachuje rękami w moją stronę.
– Nie muszę z tobą o tym rozmawiać. Wyjdź. Naprawdę, Kyle, wyjdź.
– Jesteś taki, jak swój ojciec – rzuca w niego najgorszym, co można.
Wie, że to zostanie w jego głowie na długo. Wie, jak takie teksty działają na ludzi.
– A ty jesteś zwykłą, bogatą dziewczynką, która ma wszystko, więc musi mieć cudze – rzuca tym we mnie, jakby naprawdę w to wierzył.
Kyle w końcu wychodzi, a my stoimy w salonie, pośród tony tych wypowiedzianych słów.
– Ja pierdole – to pierwsze, co mówi Luke – Tego się nie spodziewałem – pociera dłońmi twarz, próbując to przetrawić – Zraniłem go.
– A on ciebie nie? – nie waham się w powiedzeniu tego – Powiedział tonę świństwa i to tylko dlatego, że z nim zerwałeś i podałeś sensowne argumenty.
– Czy ty.. – chyba mnie nie słucha – Czy ty kiedykolwiek się tak czujesz? – pyta cicho, jakby bał się odpowiedzi – Jakbym zawsze miał więcej opcji? Jakbym zastanawiał się, czy wolałbym tu może być z kimś innym? Nie tylko z inną dziewczyną, ale z innym kolesiem? – nerwowo drapie się po szyi, po czym zaciska dłonie w pięści.
– Nie – odpowiadam bez zastanowienia – Nie myślę o tym, że myślisz o innych, gdy jesteś ze mną, jaki to by miało sens? – pytam.
Luke podnosi głowę, aby spojrzeć mi w oczy, bo z jakiegoś powodu ja się nieustannie na niego gapię.
– Czemu się tak nie czujesz, skoro on się tak czuł?
– Bo nie postrzegam cię przez twoją orientację, mam to gdzieś, Luke. Chcesz próbować ze mną, to próbujesz ze mną i tyle – mówię, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
– Nie powiem, żeby nie ciągnęło mnie do ciebie. Nic bym nie zrobił, ale przyznam, że o wiele bardziej mnie ciągnęło, gdy już mogło. Chciałem ciebie, nie powiem, że nie. Czy można tłumaczyć uczucia? Wtedy czułem to do niego i chciałem z nim spróbować. Teraz czuję to do ciebie i koniec tej rozmowy – przekonuje samego siebie, bo ja nie potrzebuję być przekonywaną.
– Pomyśl, że jest jedyną osobą, która tak zareaguje. Nasi rodzice będą się cieszyć! – próbuję wprowadzić nutkę żartu do tej sytuacji.
– Może powinniśmy im powiedzieć, żeby trochę poprawić mi humor – mam nadzieje, że on też żartuje.
Ja na razie nie chcę im mówić. Nie chcę, żeby się z tego cieszyli, bo nie obchodzi mnie ich radość. Nie chcę, żeby miała znaczenie. Powiedziałam to dla żartu.
– Po co się ukrywamy, Rowan? – poważne pytanie – Dlaczego robimy tajemnice z tego, że jesteś tu, bo jesteśmy razem?
– A jesteśmy? Raz się pocałowaliśmy i od tego czasu, po prostu jesteśmy razem? – nie wiem, czemu muszę o to pytać.
– A nie? – dla niego to takie oczywiste. Wydaje mi się, aż dziwne, że jest to, aż tak oczywiste – Nie chcesz być ze mną? – mogę przysiąc, że słyszę ból w jego głosie.
– A co z Oxfordem? – zawsze to wraca, jak bumerang.
– Pieprzyć Oxford, Rowan – podchodzi do mnie i łapie mnie za biodra – Bądź ze mną.
Całuje mnie, a ja się temu poddaję. Chcę być z nim, ale coś mnie powstrzymuje.
Poza tym, czy naprawdę ma to na myśli? Powiedział, że mam robić cokolwiek mnie uszczęśliwi, mam nadzieję, że nie miał na myśli bycia z nim. Ale czy właśnie nie powiedział też, że mam iść na Cambridge?
Muszę to powiedzieć.
Nie bycie z nim było dużo prostsze niż bycie.
*
Hejka, to ja po raz 3, jak wam się podobają nowe rozdziały?
CZYTASZ
Cambridge vs Oxford {Luke Hemmings}
FanfictionOjcowie Luke'a I Rowan są przyjaciółmi od zawsze i równie długo ze sobą rywalizują. Żyją w przepychu i bogactwie, bo tak od pokoleń żyły ich rodziny. Każde z ich dzieci ma obowiązek iść na Cambridge, bo to tradycja, a tradycja to najważniejsza z rze...