33. Za dużo na raz

534 52 4
                                    

Luke

Zbiegam po schodach, aż nie wybiegam przed blok i nie kopię pierwszej lepszej rzeczy. Śmietnik stanął mi na drodze, a ja wykazuję się agresją, którą nie wiedziałem, że w sobie mam. Co to znaczy, że nie powinniśmy mieszkać razem? Co to znaczy, że ona tego nie chce? Czemu traktują mnie, jak dzieciaka? Nigdy mnie tak nie traktowali, nigdy. Nicole zawsze była po mojej stronie. W przypadku Kyle'a chciała, żebym z nim pogadał, żeby to sobie wyjaśnić, ale gdy usłyszała, co mi powiedział, nigdy już o nim nie wspomniała. Dlaczego teraz już nie jestem ważny? Dlaczego mój związek z Rowen jest tak surowo oceniany?

– Co się z tobą dzieje, Luke?

Więc, bracia wyszli za mną?

Fantastycznie.

– Co się ze mną dzieje?! – wrzeszczę – Co się z nią dzieje!

Nie wiem, kiedy ostatni raz byłem tak wkurzony. Mówi jedno, robi drugie.

– Najpierw zaskakuje mnie z Cambridge, potem przestaje mówić o Cambridge! Mimo, że do czasu, zanim powiedziała, że będzie tu studiować nie mówiła o niczym innym! A teraz ani słowa! – wyrzucam z siebie – Zgadza się na mieszkanie, a potem mówi, że to przez seks! A to ona zaciągnęła mnie do łóżka!

– Nie chciałeś tego? – pyta Ben, może nawet zaniepokojony.

– Chciałem! – oczywiście, że chciałem – Byłem tak podjarany...

– Że zaproponowałeś wspólne mieszkanie – kończy za mnie Jack – Musisz się jeszcze dużo nauczyć, braciszku – Jack ściska moje ramię, a ja zrzucam jego dłoń.

– Chcę, żeby ze mną mieszkała i myślałem, że ona też tego chce!

Zazwyczaj jestem spokojny, opanowany, dobrze radzę sobie z emocjami, nawet z zerwaniami, ale całkowicie nie radzę sobie z Rowen.

– Nie wiem, co jej siedzi w głowie! – warczę przeciągle, próbując uwolnić, jak najwięcej emocji.

– To może zapytaj – Ben twierdzi, że to takie proste.

– Przecież do niczego jej nie zmuszam! O wszystko pytam! Albo ona mówi sama! – przynajmniej było tak do tej pory.

Kto do licha kłamie o chęci wspólnego zamieszkania? Nie myślała, że mówię poważnie? Że po prostu pójdzie mieszkać do akademika, jakbym nie zapytał o nic innego? Jakbym nie chciał szukać większego mieszkania, żeby było miejsce na te jej wszystkie książki o finansach i całą masę książek dotyczącą historii i ciekawostek z dziwnych miejsc.

– Luke, skoro tak przy niej wariujesz, chyba nie powinieneś z nią być.

–  Oczywiście, że to jest twoja rada, Jack – Ben go wyśmiewa - Najlepiej pozbyć się problemu albo udawać, że go nie ma, prawda?

– Dalej mówimy o Luke'u czy już zmieniliśmy temat? – pyta starszego brata.

– Twoim rozwiązaniem na wszystko jest nie szukanie rozwiązań, tylko pozbywanie się problemu, jak nasz ojciec – Ben rzuca mu tym w twarz.

– Nie jestem, jak on! – krzyczy Jack – Cholera, jak możesz mnie do niego porównywać?! Po prostu nie chcę, żeby Luke władował się w związek, w którym nic nie będzie grało, w którym dziewczyna mu nic nie mówi, a wręcz kłamie.

Fantastycznie jest to usłyszeć, po prostu fantastycznie.

– Można o tym porozmawiać! – stwierdza Ben – Wyjaśnić!

– Kurwa, po co wyjaśniać to, że ktoś do siebie nie pasuje? – cały Jack.

– Jestem w niej zakochany, do chuja! – to wychodzi samo z siebie, jakby było tam już tak długo, że nie mogło dłużej zostać niewypowiedziane.

*

Rowen

Chciałam go dogonić, żeby z nim porozmawiać. Wyjaśnić mu to na spokojnie i powiedzieć, że rodzeństwo może wsadzić sobie swoje rady w dupę, że nie pozwalam ojcu o sobie decydować, więc tym bardziej rodzeństwu, że pomyślimy kiedyś o tym mieszkaniu razem, że to za szybko. Jednak zamiast powiedzieć to wszystko stoję, jak wryta, jakby ktoś w jednej sekundzie mnie zamurował. Stoi do mnie plecami, nie widzi mnie, nie mówi tego do mnie, a do braci.

– We mnie? – chyba pytam bardziej siebie niż go, skoro nawet nie wie o mojej obecności – Mówisz o mnie, czy o kimś innym?

To byłoby bardzo dziwne, gdyby mówił o kimś innym.

Luke obraca się przez ramię. Nie wydaje się zadowolony z mojej obecności, może nieco zaskoczony albo i nawet przerażony.

– Słyszałaś... – zaczyna o wiele ciszej niż przed chwilą krzyczał o uczuciu do mnie, chyba do mnie..

Kiwam głową.

– Nie chciałem.. – nie kończy tego zdania. Łapie się za włosy i ciągnie. Widzę, jak mocno zaciska powieki, chyba, żeby się nad czymś zastanowić – Chyba zwariowałem, bo się w tobie zakochałem.

Chyba się zakochał? To można się chyba zakochać? Czy na pewno się zakochał, ale chyba zwariował? Jeśli zwariował to czy jego uczucie jest racjonalne?

– Nic nie powiesz? – nawet na mnie nie patrzy, bo gapi się w ziemię.

Serio?

To dla niego to jest stresujące? To ja usłyszałam coś, czego nie zamierzał mi chyba powiedzieć.

– Co mam powiedzieć? – wyduszam z siebie, ale ledwo.

Chcę, żeby na mnie spojrzał, ale go o to nie poproszę. Nie wiem, gdzie oboje zgubiliśmy swoją pewność siebie. Czemu związki są takie dezorientujące?

– Już wiem, jak się czuł Kyle – mówi pod nosem.

Czy on jest w tej chwili poważny?

Wyciąga tu Kyle'a?

– Zła droga, brachu – zapomniałam o jego braciach, którzy cały czas tu są i nas słuchają.

– Nie możesz się tak zachowywać, rzucać takimi słowami w przestrzeń, a potem zarzucać mi, że nie czuję tego samego – wyduszam z siebie na jednym tchu – Nawet nie miałam tego słyszeć!

– Zapytałem cię, czy ze mną zamieszkasz, jak myślisz, co to znaczyło?!

Chyba nasze rodziny nie nauczyły nas poprawnego wyrażania uczuć.

Czy ze mną zamieszkasz jest równe jestem w tobie zakochany.

Jak do licha miałam do tego dojść?

Poza tym doszedł do tych wniosków po seksie, czy przed? Czemu po prostu tego nie powiedział?

– Pieprzę to – obraca się plecami do mnie i rusza w przeciwnym kierunku.

Zakochałem się w tobie, więc pójdę w chuj.

Nie odpowiedziałaś tym samym, więc nara.

No zaskoczyłeś mnie, typie!

Czemu prowadzę te rozmowę w swojej głowie, a nie z nim?

Cambridge vs Oxford {Luke Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz