Po imprezie w domu zrobiło się nieprzyjemnie, a my z Rey'em staliśmy się obserwatorami mamy. Nie rozmawialiśmy o tym, ale nie trudno było zauważyć, jak przyglądamy się jej zachowaniu, bądź pytamy z kim rozmawia. Nigdy nie chciałam być prywatnym detektywem, to czasochłonna praca, a w tym wypadku zaangażowanie emocjonalne, nie pozwalało na prawidłowy osąd.
Potrzebowaliśmy z Rey'em czasu poza domem, więc pomimo niskiej temperatury na początku marca, zaczęliśmy biegać. Oboje odziedziczyliśmy wzrost po ojcu, co ma znaczenie przy długości nóg, ale Rey mimo, że młodszy jest już wyższy i szybszy, dlatego wyścigi z nim, nigdy nie kończyły się moją wygraną.
– Nie chcę zostawać tu sam – mówi - Do dupy być najmłodszym.
Zastanawiam się, jak Luke radził sobie, gdy został w domu sam z rodzicami. Mijałam go na korytarzu w liceum, ale wtedy nigdy się nad tym nie zastanawiałam.
– Będziesz mógł się poczuć, jak jedynak – trącam jego biodro, swoim.
– Cała uwaga na mnie? – dziwi się – To tak się da?
Oboje się śmiejemy.
– Szybko zleci..
– Wiesz już, co zrobisz? – pyta o wybór uczelni.
– Nie mam pojęcia.
Staram się za dużo o tym nie myśleć. Skupiam się na ostatnich miesiącach liceum. Ostatnio nawet zaczęłam spotykać się z jednym chłopakiem. Chodzi do innej szkoły, ale poznaliśmy się na miastowych półfinałach matematycznych. Moja szkoła wygrała, ale to nie przeszkodziło mu w zaproszeniu mnie na randkę. Lubię facetów, którzy nie obrażają się, gdy kobiety są od nich lepsze. On nie złożył papierów na Cambridge, więc jeszcze nie wie, gdzie chce studiować. Nie jest z uprzywilejowanej rodziny, więc chodzi o kasę. Powiedział o tym, gdy raz odwiózł mnie do domu. Podobno nawet wyglądam, jak dziewczyna z Cambridge. Cokolwiek to znaczy.
– Tacie nie spodobał się Austin.
– A co? Nie lubi Teksasu? – kpię.
– Powiedział, że widać po tym chłopaku, że nie pójdzie na studia.
Wybucham śmiechem.
– Prawie się wygadałem, że ty też go może zaskoczysz.
– Co? Rey! Nie możesz! – krzyczę, zatrzymując się w pół kroku.
– Wiem, mówię, że prawie! – krzyczy – Przepraszam!
Nie jest nam dane kontynuować tej rozmowy, bo mój telefon dzwoni. Na wyswietlaczu wyświetla się imię Luke'a.
– O proszę, Cambridge dzwoni – śmieję się – Może telepatycznie usłyszał, że nie chce iść na jego cudowną uczelnie i będzie mnie pouczał..
– Cześć, Cambridge – odbieram – Właśnie obrażałam twoją uczelnie.
– Tak? A ja właśnie dzwonię, żeby zaprosić cię na coś niesamowitego...
– Co tam niby takiego macie? – pytam rozbawiona.
– Moje zawody wioślarskie...
– Przyjadę tylko na finał.
– Ha ha – jest jeden pojedynek pomiędzy Cambridge a Oxfordem. Słaby żart, ale no cóż.
– To moje pierwsze, no bo jestem na pierwszym roku. Powinnaś przyjechać, skoro teraz jesteśmy przyjaciółmi – mówi.
– O kurde.. czy dołączę do klubu Hemmings plus Nicole? – może nie powinnam o tym znów wspominać, bo brzmię, jakbym ubolewała nad nie byciem jego częścią.
CZYTASZ
Cambridge vs Oxford {Luke Hemmings}
FanfictionOjcowie Luke'a I Rowan są przyjaciółmi od zawsze i równie długo ze sobą rywalizują. Żyją w przepychu i bogactwie, bo tak od pokoleń żyły ich rodziny. Każde z ich dzieci ma obowiązek iść na Cambridge, bo to tradycja, a tradycja to najważniejsza z rze...