7 ta część mnie

860 75 27
                                    

Mój telefon dzwoni gdzieś w innym pokoju. Przeciągam się, nie będąc gotowym po niego wstać, ale on nie przestaje dzwonić. Mój towarzysz zakłada sobie poduszkę na głowę, chcąc stłumić dźwięk. To mój pierwszy wolny dzień od dawna i nie wiem, kto mógłby do mnie dzwonić, aby mi go przerwać.

– Kurwaaaa – słyszę obok siebie – Idź to odbierz.

– Ty idź – sam zakładam poduszkę na głowę.

Kyle zrzuca ją z mojej twarzy, rzucając mi wymowne spojrzenie. Mniej więcej mówi mi oczami, że jak odbierze to nie będzie się z nikim pierdolił. Nie dosłownie, ale dobra nieważne. Wstaję nagi z łóżka i zanim jeszcze odbiorę, wciągam na siebie dresy.

– A widok był taki dobry..

Obracam się, żeby zobaczyć jego wzrok utkwiony w moich pośladkach.

– Odbierz to.

Prosi po raz kolejny.

Na ekranie pojawia się imię Rowan.

– Kto to? – pyta bezgłośnie Kyle.

Też wstał i przyszedł za mną do salonu, gdzie leżał telefon.

– Przyjaciółka rodziny.

– Ta przyjaciółka rodziny? – marszczy brwi.

– Odbieram.

Akurat gdy mam to zrobić, telefon przestaje dzwonić.

– Idę zrobić kawę. Też chcesz?

– Tak, pewnie.

Gapię się w telefon i zastanawiam, czy powinienem oddzwonić, ale on wydaje z siebie dźwięk po raz kolejny.

– No w końcu, panie Cambridge!

Jak na kogoś kto nie znosi idei tej uczelni, najczęściej wymawia jej nazwę. Nawet częściej, niż studiujący tu ludzie.

– Zgadnij, gdzie jestem...

– Nie wiem – opadam na kanapę – Czy to podchwytliwe zagadka?

– Miasto na dziewięć liter, zaczyna się na ‚c'...

– Jesteś tutaj? W Cambridge?

– Brawo, Sherlocku! – krzyczy – Przyjaciółki chciały przyjść zwiedzić uniwerek, zanim dostaną listy potwierdzające, że się dostały – jestem pewny, że przewróciła oczami – Postanowiłam, że przyjadę z nimi i je odprowadzę, ale teraz gdy zwiedzają gmachy, mam trochę wolnego... chcesz się zobaczyć?

Patrzę do tylu. Kyle udaje zainteresowanego czajnikiem, a tak naprawdę słucha każdego mojego słowa.

– Teraz? – pytam, nieco zdenerwowany.

– Teraz! – ekscytuje się ona – Podaj mi adres to wpadnę albo możemy iść na śniadanie. Jestem na samej kawie, a prowadziłam..

– To półtorej godziny drogi, Rowan.

– Gdzie się spotkamy? – dopytuje.

– Za dziesięć minut w tej restauracji przy moim wydziale.

– Dziesięć minut?! Jestem na drugim końcu kampusu, Luke!

– Przyjedź autem?

– Fakt – mówi – Chciałam trochę zdramatyzować, że odległości są za duże, ale przecież znam to miejsce, jak własną kieszeń.

– Do zobaczenia.

– Do zobaczenia! – krzyczy i się rozłącza.

– Rowan przyjechała z przyjaciółkami, oglądać Cambridge. To siostra Nicole, poznałeś Nicole – mówię, obracając się w jego kierunku na kanapie.

Cambridge vs Oxford {Luke Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz