– No gdzieś ty była?!
Dopadają mnie moje przyjaciółki, gdy w końcu docieram na imprezę. Wygładzam sukienkę i orientuję się, że Chloe ma taką samą. Czemu tego nie ustaliłyśmy?
– O Boże, przepraszam! – krzyczy Chloe.
Wzruszam ramionami, właściwie to mnie to nie obchodzi. Przytulam ją, przypominając sobie w głowie inne sytuacje, gdy Chloe popełniała towarzyskie ftopy. Cóż, może w rzeczywistości jesteśmy do siebie za podobne. Jest jedyną z moich koleżanek, która nie idzie na Cambridge, ani na Oxford, żeby być precyzyjną. Wyjeżdża na roczny wolontariat, gdzieś w Azji i uważa to za przygodę życia. Mój ojciec w życiu by się na to nie zgodził, ale to niejedyna rzecz, na którą odpowiedziałby na ‚nie'. Nie powiedziałam im o Oxfordzie, bo musiałabym podzielić się resztą historii, żeby miało to sens. Stalibyśmy się główną plotką dzielnicy, a ojciec nigdy by mi tego nie wybaczył.
– Dobrze w niej wyglądasz – mówię jej – Pasuje ci, więc się tym ciesz.
Chole odwzajemnia uścisk mocniej. Chyba za nią będę tęsknić najbardziej.
– Weźmy sobie po kieliszku szampana – zachęcam.
– O jest Evan! – krzyczy Eve.
Evan to jej chłopak od początku liceum. Czasem zazdroszczę jej tego długiego stażu, a czasem wydaje mi się, że nie jestem stworzona do związków. Mój najdłuższy trwał trzy miesiące i nie wiem, czy to w ogóle był związek, czy spotykanie od okazji do okazji, a może i nawet od potrzeby do potrzeby. Luke też nigdy nie był związkowym facetem, to znaczy ilekroć była jakaś rodzinna impreza to on za każdym razem przychodził z inną dziewczyną.
Rozglądam się po innych ludziach, świętujących ze mną ten wyjątkowy, a jednak przewidywalny dzień, aż dostrzegam ojca Luke'a rozmawiającego z Benem i jego chłopakiem. Może rozmowa to za dużo powiedziane. Mark krzyczy. Jeszcze nie popsuł mi tym imprezy, ale szybko się to zmienia, bo Noah wymierza mu cios prosto w nos.
– Cholera jasna! – krzyczy Jack i biegnie w ich stronę.
Wszyscy się odsuwają. Wydają z siebie dramatyczny dźwięk. Szukam Luke'a, ale nie ma go w pobliżu. Zamiast niego, dostrzegam Nicole, która trzyma na rękach małą. Tom chce ją, stąd zabrać, ale ona tylko podaje mu dziecko i postanawia włączyć się w awanturę.
– To twój syn, Mark! Naprawdę chcesz stracić, bo kocha kogoś innego, niż założyłeś, że będzie?! Przyszedł tutaj, bo jest częścią rodziny! To ja go przekonałam, żeby z niczego nie rezygnował, bo już za długo to robił, a ja go kryłam.. bo nie chciałam, żeby był zraniony, ale on nie powinien musieć się z tym ukrywać! Pogódź się z tym, Mark! Twój syn ma chłopaka!
Podziwiam siostrę, że staje w jego obronie. Jest dobrą przyjaciółką dla Bena i była nią przez te wszystkie lata, gdy dzieliła z nim sekret, który nie powinien nim być.
– Czy ty siebie w ogóle słyszysz? – warczy Mark – W tej rodzinie...
– A zdrady są na miejscu? – pyta Nicole.
Patrzę po wszystkich. Nikt nigdy nie zrobił takiej sceny. Wszyscy chowają przed nimi głowę w piasek. Ojciec podchodzi do Nicole i chce ją wyprowadzić. Szarpią się, na co nie zgadza się Ben i chce, aby ojciec ją puścił. Mark stoi, jak osłupiały.
– No i co?! Zadowolony?! Popsułeś przyjęcie Rowan, przychodząc tu z tym...
– To ty je popsułeś – wychodzę z tłumu, aby zwrócić się wprost do niego.
– Rowan! – ostrzega mnie matka
– Chciałabym, żebyś wyszedł z mojego przyjęcia.
– Rowan! Nie mów tak do niego! – krzyczy matka.
CZYTASZ
Cambridge vs Oxford {Luke Hemmings}
Fiksi PenggemarOjcowie Luke'a I Rowan są przyjaciółmi od zawsze i równie długo ze sobą rywalizują. Żyją w przepychu i bogactwie, bo tak od pokoleń żyły ich rodziny. Każde z ich dzieci ma obowiązek iść na Cambridge, bo to tradycja, a tradycja to najważniejsza z rze...