Nie lubię wracać do domu, w szczególności, gdy teraz zakosztowałam, jak to jest być poza nim, ale Luke ma dużo pracy, a ja chciałabym spędzić jeszcze trochę czasu ze swoimi przyjaciółmi z liceum. Wszystkie mają tak zaplanowane życia, dokładnie wiedzą czego chcą i co zrobić, żeby to osiągnąć. Może jednak to kwestia pieniędzy, one sprawiają, że jesteś taki niezdecydowany, bo możesz tak dużo, że nie wiesz właściwie, w co włożyć ręce. Dzisiaj jednak nie jestem z przyjaciółmi, a z ojcem. Uparł się, że zabierze mnie na golfa, ale obiecał, że nikogo nie przyprowadzi. Powiedział, że nie wie, kiedy teraz będziemy mieli czas spędzić razem więcej czasu, skoro zaraz będę pochłonięta studiami, a wie, jak rzadko widuje moje siostry, odkąd wyjechały. Może to powinno mu coś powiedzieć? Zasugerować, że w domu jest coś nie tak, skoro tak rzadko się do niego wraca. Mama miała jechać z nami, ale powiedziała, że ma inne plany. W pierwszej chwili chciałam zapytać jakie, ale się powstrzymałam, bo wolę nie wiedzieć i wolę, żeby mnie też nie okłamała.
– Pamiętasz jeszcze, jak się gra? – pyta.
Zastanawiam się, dlaczego nie zabraliśmy Rey'a, to on zazwyczaj gra z ojcem, a przecież jest w domu i nie robi nic szczególnego, tylko śpi do południa, bo ma wakacje. Rey zostanie tu niedługo sam, nie wiem, czy bym to zniosła.
– Pewnie – przewracam oczami – Najmniejsza liczba uderzeń, największa liczba dołków.
– Ostatnio z Markiem... – i zaczyna opowiadać o swojej grze, ze swoim najlepszym przyjacielem.
Jest to bardzo niefascynujące, a na samo imię Marka mi niedobrze.
*
Dojeżdżamy na miejsce, a ojciec wyjmuje z bagażnika swoje kije golfowe, które ważą chyba z trzy tony. Na miejscu od razu jesteśmy przywitani przez chłopca podającego piłki i wydającego wózki golfowe. Uśmiecha się do nas, bo taka jego robota. Musi znosić tonę bogaczy, którzy mają się za lepszych od niego..
Czy dałabym radę tak pracować?
Czy potrafiłabym to robić, mimo, że wiedziałabym, że wyrzeknę się kilku rzeczy w życiu i będę mogła jeździć wózkami, a nie je wydawać?
Samo rozmyślanie o tym mówi, że chyba niekoniecznie.
Luke na przykład i oboje jego bracia są idealnym przykładem na to, że trzymanie się z dala od rodzinnej kasy byłoby dla nich za trudne. Każdego z nich, mniej lub bardziej definiuje pozycja ich rodziny. Ben dla tej kasy wyrzekł się tego kim jest, aby być w takiej pozycji, gdy stać go na utrzymanie samego siebie i bycie wolnym, a także niespecjalnie biednym. Jack to w ogóle jest dla mnie hit. Ojciec poniża jego brata, a on pracuje z nim w najlepsze. No, ale, w ten sposób pomaga rozmnażać rodzinną fortunę, prawda? Luke pokazał mi chatę, w której mieszka Jack.. zdecydowanie powodzi mu się znacznie lepiej niż większości ludzi w jego wieku. Luke z kolei żyje wygodnie. Nie za dużo myśli o przyszłości, ani o tym, co właściwie będzie robił, bo wie, że coś tak i że będzie to przynosiło pieniądze. Mówi, że Ben nauczył go, że dzięki temu można odciąć się od ojca, ale Lukę nigdy nie mówi, że taki jest cel, żeby nigdy więcej nie rozmawiać ze staruszkiem.
Nie mam prawa ich oceniać, bo moja rodzina też nie jest idealna, ale z punktu widzenia tego, jak wygodnie żyje nam się z pieniądzmi, chyba jesteśmy średnio obiektywnymi ludźmi.
*
– Kogo moje oczy widzą.. – znam ten głos – Od kiedy grasz w golfa, Rowen? – jeśli jest tu Jack Hemmings..
– Cześć – zwracam się do niego – Co tutaj robisz?
– Jak to, co tutaj robię? Twój tata zaprosił nas na golfa.. – macha ręką w stronę innego wózka, a zza niego wychodzi Mark Hemmings i Luke Hemmings.
CZYTASZ
Cambridge vs Oxford {Luke Hemmings}
FanficOjcowie Luke'a I Rowan są przyjaciółmi od zawsze i równie długo ze sobą rywalizują. Żyją w przepychu i bogactwie, bo tak od pokoleń żyły ich rodziny. Każde z ich dzieci ma obowiązek iść na Cambridge, bo to tradycja, a tradycja to najważniejsza z rze...