Jest późny wieczór, a ja siedzę na kanapie z Kyle'm, gdy mój telefon dzwoni. Wyplątuję się z jego objęć, gdy dostrzegam na ekranie imię Rowan.
– Wiesz, jest najbardziej upierdliwą rodziną na świecie – mówi kpiąco – Dopiero się widzieliście! Ile czasu temu pojechali piętnaście minut? Dwadzieścia?
– To może być coś ważnego w takim razie.. – patrzę na ekran – Mówiłem ci, że nie masz być o co zazdrosny i dzisiaj się chyba przekonałeś, że tak jest – patrzę na niego, a telefon przestaje dzwonić.
– No to tym bardziej nie odbieraj. Austin sobie poradzi z tym, czymkolwiek to jest.
No chyba, że chodzi o dobre uczelnie wyższe i zrozumienie tego albo nie wiem...
– Mogę zatrzymać – i to robię – Jak sam zauważyłeś to rodzina.
– Rodzina, o której mi nawet nie powiedziałeś – wypomina początek naszej znajomosci.
– Idę do sypialni.
– Co? Nie mogę słyszeć, o czym rozmawiacie? – kpi – Przecież już ją poznałem. Chyba mnie nawet polubiła. Ja w sumie ją też
Mimo to, zabiera mi telefon i nie pozwala odebrać.
– Dlatego nie obrazi się, że nie odbierasz – uśmiecha się – Poza tym, muszę ci coś posiedzieć.. – z uśmiechu, szybko przechodzi do poważnego wyrazu twarzy.
– Teraz? – nieco się dziwię.
No bo co jest takiego ważnego, że nie może zaczekać?
– Tak, nie mogę dłużej trzymać tego w sobie – kładzie dłoń na moim kolanie, a ja zamiast patrzeć na niego, patrzę na te dłoń – Kocham cię, Luke.
O cholera.
To faktycznie może być takie ważne.
Nie wiem, kiedy ostatni raz to słyszałem z czyichkolwiek ust w swoim kierunku. Może mama czasem to mówi, gdy jest dumna z jakiegoś naszego osiągnięcia. Raz powiedziała mi to jedna dziewczyna, ale miałem szesnaście lat, co ja do cholery wiedziałem o miłości albo w ogóle o tym, czym ona jest. Rodzice nigdy nie byli wylewni. Na zdjęciach ładnie pozwoli, ale nigdy nie było większych czułości. Nawet za dużo się ze sobą nie śmiali, bo ojciec zawsze skupiał się na pracy.
– Kocham cię, Luke – powtarza, jakby nie był pewny, czy usłyszałem.
Kładę dłoń na jego dłoni. Przemykam gulę w gardle, aż w końcu odważam spojrzeć mu się w oczy.
– Kochasz mnie? – powtarzam, ale gdy się słyszę sam nie poznaję własnego głosu.
– Tak, Luke.
Czeka na moją odpowiedź. Na te samą rzecz jasna.
– Ja jeszcze nie jestem gotowy tego powiedzieć...
To mój najdłuższy związek, ale stale uczę się w nim funkcjonować. Dobrze mi z nim, naprawdę, ale nie posunąłbym się do stwierdzenia o miłości. Próbuję znaleźć jego wady, przypomnieć sobie, co mi nie pasuje, co mogłoby być przyczyną braku chęci do takich wyznać, ale nic nie mogę sobie przypomnieć. To tak naprawdę mój pierwszy prawdziwy związek. Ukrywam go przed rodziną, ale w codziennym życiu nie. Imprezujemy razem, chodzimy na podwójne randki i cholera robimy, co dusza zapragnie.
Kiedy to czujesz?
Patrzysz na kogoś i nagle o tym myślisz?
Czy może konkretne działania sprawiają, że kochasz daną osobę?
CZYTASZ
Cambridge vs Oxford {Luke Hemmings}
FanfictionOjcowie Luke'a I Rowan są przyjaciółmi od zawsze i równie długo ze sobą rywalizują. Żyją w przepychu i bogactwie, bo tak od pokoleń żyły ich rodziny. Każde z ich dzieci ma obowiązek iść na Cambridge, bo to tradycja, a tradycja to najważniejsza z rze...