5 Ego starego faceta

902 70 7
                                    

Dzisiejszy dzień spędzam z mamą. Im bliżej do wyjazdu na studia, tym bardziej uświadamiam sobie, jak niewiele czasu z nią spędzam. Postanowiłam, więc, że raz w tygodniu spędzimy ze sobą, chociażby całe popołudnie. Żal mi, że Rey zostanie w domu sam, ale to tylko rok, potem będzie mógł dołączyć na Cambridge do mnie. Mama się smuci, że w zostaną z ojcem sami, a ja napewno nie chciałabym przebywać z ojcem sam na sam.

Jesteśmy w jej rodzinnym domu. Dziadek już nie żyje, ale babcia cały czas się dobrze trzyma. Pijemy herbatę, jak przystało na typowych anglików, a babcia przerzuca kolejne strony, jeszcze czarno - białego albumu.

– Drzewo genealogiczne mówi, że jeśli dobrze by poszukać to wywodzimy się z założycieli miasta – mówi.

Pochodzimy i mieszkamy w Colchester. Rodzina od strony ojca nie jest stąd.  

– Babciu, chcesz powiedzieć, że nasi pierwsi przodkowie pochodzą z Rzymu?

Babcia się uśmiecha.

– Znaleźliśmy może jednego albo dwóch tak dalekich przodków, ale to by było niesamowite, prawda?

– Daj już spokój, mamo – prosi ją moja mama.

– Sama znalazłaś jednego z nich.

Babcia nie do końca pochwalała związek mamy z ojcem. Była za tym, aby jej córka pracowała w zawodzie. Nigdy nie były w tym zgodne, bo mama zawsze chciała czegoś innego. Poczynając od uczenia na uczelni, po stworzenie rodziny z moim tatą.

– Naprawdę, mamo?

– Była niezłą bystrzachą. Nicole odziedziczyła tego trochę po niej.

Mama to jedyne dziecko dziadków, może dlatego babcia upatrzyła sobie Nicole, bo jest ich pierworodną.

– Poszłaś na ten cholerny Cambridge.. – krzywi się, jakby to była najgorsza rzecz, którą mogłaby powiedzieć.

– Co? – pytam.

– Mamo, prosiłam cię, nie rozmawiamy o tym. Johny tego sobie nie życzył.

– Teraz tym bardziej musicie mi powiedzieć, skoro ojciec tego nie chciał! – unoszę się.

– Mamo..

– Ta głupia tradycja z Cambridge? – jej wyraz twarzy mógłby świadczyć, że mówi o czymś niesmacznym – Twój ojciec to wymyślił, bo Mark ma te tradycje w rodzinie od nie wiem od jak dawna..

Mark to ojciec Luke'a.

– Musiał być mu równy. Poszli tam razem i obiecali sobie, że ich dzieci też będą tam chodzić. Mark nawet poznał tam swoją żonę, bo jaką hańbą by było, gdyby nie była stamtąd – patrzy na mamę – Ty też poszłaś tam przez niego.. powiedział ci, że albo Cambridge albo to koniec?

– Mamo, przestań...

– Myślisz, że ja nie wiem.. – unosi nieco głos.

Babcia jest wszechwiedząca, ale to raczej urok każdej matki, bo moja też się tak zachowuje. A może to kwestia tego, że dziadka już długo nie ma, a byli ze sobą trzy czwarte jego życia.

– Przecież ty i dziadek też chodziliście na Cambridge, rodzice taty, także..

– Nie skończyłam Cambridge, złotko – nie jest złośliwa, ale jakoś nigdy nie lubiłam określenia „złotko'".

Jestem, co raz bardziej zmieszana.

– Mamo, wystarczy – prosi ją moja mama.

– Czemu? – zwracam się do mamy – Po co ta głupia tradycja?

Cambridge vs Oxford {Luke Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz