Ojciec wzywa mnie na dywanik, nie jest to żadną nowością, ale jest to już trochę nudne. Nie sądzę, że pozwala mu na to fakt, że jestem jego córką, raczej chodzi o to, że jestem dziedziczką jego fortuny i muszę odpowiednio ją wykorzystywać, tworzyć odpowiednie pierwsze wrażenie albo ogólne wrażenie. Im ojciec bardziej świadomy jest mojego buntu, tym wydaje mi się, że bardziej naciska, bardziej chce mnie naprostować, a cholera, nie jest świadomy nawet połowy rzeczy, które siedzą w mojej głowie i mogą pójść nie po jego myśli.
– Musimy porozmawiać o twojej przyszłości – poważny, ojcowski ton, który mówi, że on zawsze wie lepiej.
– Jeśli chcesz mi szukać mieszkania, to jestem pewna, że chcę conajmiej dwie dodatkowe sypialnie, aby móc mnie współlokatorki, na których będę mogła zarobić trochę – nie podjęłam jeszcze decyzji, ale to nieważne – Chciałabym, żeby było blisko kampusu, co jest dosyć oczywiste.. – może próbuję go zdenerwować, a może po prostu wychodzi ze mnie bogaty dzieciak, z resztą z każdego z nas czasem wychodzi. Najlepszym dowodem na to jest Luke, który czasem musi stanąć z boku, żeby usłyszeć, jakie gówna gada.
– Rozstałaś się z tym chłopcem z Teksasu? – ojciec zainteresowany moim życiem miłosnym...
Wszyscy w obu rodzinach stali się o wiele ciekawsi tego temu, gdy doszło do rozłamu Bena i Nicole. Każdy próbuje mieć teraz kontrole nad tym, z kim i po co się spotkamy, jak to wpłynie na rodzinne biznesy.
A gdzie tu miłość?
Tata mówi, że zrobił wszystko, żeby być z mamą i że jest dla niej wystarczająco dobry, a od niej nie mogło być nikogo lepszego. Czy to nie idea miłości? Czy nie dlatego ze sobą są? Bo się kochają? Przecież to jedna z tych rzeczy, gdzie rywalizacja się nie sprawdza i nie przynosi nic dobrego.
Czy nie powinien po prostu dać mi wolnego wyboru?
– Szybko sobie o tym przypomniałeś – minęło już tyle czasu od Austina, że nie jestem pewna, czy w ogóle pamiętam, jak smakuje ta jego pyszna herbata.
– Pamiętam, jak wysłaliśmy cię na bal debiutantek.
– Nie przypominaj mi – proszę – Panienka w towarzystwie, w końcu może być jego częścią! – chyba od zawsze byłam małą buntowniczką, bo uparłam się wtedy, że jeśli tam pójdę to nie w sukience, a jeśli wybiorą mi partnera do tańca to podepczę mu stopy.
Cóż, powiedzmy, że zostałam tam zapamiętana na długo, a ojciec nigdy później nie próbował mnie swatać, tylko mówił, że ten chłopak nie jest dla mnie dobry.
– Pomyślałem, że zabiorę cię na golfa. Będą moi koledzy z Cambridge i ich synowie – jest w tym całkowicie poważny.
Nie mogę się powstrzymać i udaję przed nim, że rzygam.
– Zachowuj się, do cholery – ostrzega – Nie jesteś już dzieckiem.
Ten argument powinien mnie postawić do pionu?
– Chłopcy, którzy grają w golfa? – wybucham śmiechem – Naprawdę tato? Tego dla mnie chcesz? Koszulki polo, białych rękawiczek i małych piłeczek, które daleko lecą? – okropna wizja.
– Są z Cambridge – mówi, jakby to było, jakieś wytłumaczenie – Może zaproszę też Marka i Luke'a i Jacka, chociaż ty i Jack bylibyście najgorszym połączeniem. Mark dał mu spokój, bo przejął firmę, ale gdy widzę go, co rusz z inną kobietą..
– Pomyśleliście kiedyś, że wasze dzieci byłyby szczęśliwsze, gdybyście dali im żyć tak, jak tego chcą? – odważam się w końcu to powiedzieć.
– Chcemy dla was, jak najlepiej – niczego w życiu nie jest tak pewny, jak tego – Wiemy najlepiej, co jest dobre. Zobacz na Nicole, poszła śladami mamy i jest szczęśliwa. Jest doktorem sztuki, Rowen – pomija Tima w historii swojej córki – Emily będzie na litość boską lekarzem.
– Więc, ja mam być tą z odpowiednim facetem? – parskam cynicznym śmiechem.
– Potrzebujesz kogoś kto ustawi cię do pionu – on naprawdę to mówi i to całkiem poważnie.
– Kijem do golfa? – nie mogę się powstrzymać.
– Rowan, do cholery jasnej – denerwuje się – To poważna sprawa.
Nie odpowiadam, bo nie traktuję tego poważnie i nie chce mi się o to kłócić, bo i tak nigdy się nie zgodzimy.
– Pojawisz się na tym polu golfowym, bo inaczej nie kupię ci tego trzypokojowego mieszkania, które tak chcesz.
On naprawdę myśli, że to dla mnie ważne. Wyobrażacie sobie? Mój własny ojciec che mnie kupić, a raczej kupić mnie dla jakiegoś golfiarza.
– Muszę lecieć, tato – może specjalnie go tak nazywam, aby mu przypomnieć, że powinien być przede wszystkim ‚tatą', a nie biznesmenem, a przynajmniej w moim życiu nim powinien być.
– Dokąd niby? Nie chciałaś pracować u mnie w wakacje, ani u Marka – bo na tym świecie są tylko ich firmy.
– I dlatego szukasz mi bogatego męża, bo sobie nie poradzę? – kpię – Skończyłam szkołę z cholernie wysokim wynikiem. Dostałam się na to cholerne Cambridge, co jeszcze mam zrobić, abyś dał mi spokój?
– Spokój?! – wrzeszczy.
– Odpowiedni facet cię uszczęśliwi, tak? Wtedy będziesz mógł sobie odhaczyć to na liście? Na liście zwycięstw z Markiem? O co chodzi z tym Markiem, czemu jesteście najlepszymi przyjaciółmi, a tak rywalizujecie? To nie ma sensu, tato! – nie jestem w stanie dłużej wytrzymać – Nie będę żyć tak, jak chcesz, żeby cię zadowolić! – wykrzykuję mu prosto w twarz – Nigdy! – a może raczej nigdy więcej.
Wychodzę z własnego domu, chociaż bardziej czuję się tu gościem niż mieszkańcem. Ojciec chce mi szukać faceta, a ja w jakiś sposób mam już faceta i sądzę, że byłby przeszczęśliwy, gdyby wiedział kto nim jest. Wizja uszczęśliwiania ojca, nieszczęśliwa mnie.
Telefon dzwoni w mojej kieszeni, na wyświetlaczu pojawia się imię Luke'a, a ja się krzywię. Nie odbieram, bo nie chcę w tej chwili radzić sobie z kolejną częścią mojego świata.
Bycie z Luke'm zadowoli ojca.
Zadowoli oboje ojców.
A ja się na to nie piszę.
****
HEJKA, zajrzałam dzisiaj do tego opka, bo chciałam je sobie przeczytać. nigdy nie patrzę na statystyki, ale chyba powinnam zacząć, bo zgromadziłam tu naprawdę dużą społeczność czytających! bardzo przepraszam, że mnie tak długo nie było i zostawiłam to, jak to zostawiałam, ale czasem mam tak, że mam flow i piszę coś w kilka dni, a potem wena się kończy. tak mnie dzisiaj zaskoczyła frekwencja tutaj, że aż napisałam dla was rozdział :) mam nadzieję, że wam się podoba!
CZYTASZ
Cambridge vs Oxford {Luke Hemmings}
FanfictionOjcowie Luke'a I Rowan są przyjaciółmi od zawsze i równie długo ze sobą rywalizują. Żyją w przepychu i bogactwie, bo tak od pokoleń żyły ich rodziny. Każde z ich dzieci ma obowiązek iść na Cambridge, bo to tradycja, a tradycja to najważniejsza z rze...