– Bierzemy mój, czy twój? – staje oparty o swój samochód, krzyżując nogi w kostkach.
Nie wystroił się, chociaż może tak, bo na codzień nie chodzi w rozpiętej bordowej koszulki w kratę i czarnej koszulce. Raczej jest chłopakiem od bluz, a gdy jest za ciepło, cóż wiemy, co się nosi pod bluzami.
Gdyby nie był taki przewrażliwiony na punkcie dzielących nas rzeczy, to odparłabym się o swój samochód i zapytała o to, którym wygralibyśmy wyścig w szybkich i wściekłych i do którego łatwiej dodać trochę nitro, ale cóż, ciężko z nim żartować.
– Twój – łapię go za koszulkę i całuję.
– Aha.. – jego dłonie wędrują na moje biodra.
– No co? Niedobra odpowiedź? – szczerzę się.
– Jesteś wariatką, wiesz? – próbuje ukryć uśmiech.
– Chodź, nie możemy się spóźnić. Kyle wydaje się strasznie zasadniczy – przewracam oczami – Bardziej, niż ty. Sądzę, że wasza dwójka się polubi.
– Też studiuje na Cambridge?
A skąd mam do cholery to wiedzieć?
– Zapytasz – idę na drugą stronę samochodu i otwieram drzwi po stronie pasażera – Czy mam prowadzić? Jeśli pójdziemy sto kilometrów na godzinę, dotrzemy tam w godzinę.
– Niesamowite – kpi ze mnie, a może ja to właśnie zrobiłam z niego – Jak to obliczyłaś?
– Czemu nie podziwiasz moich zdolności matematycznych? – szczerzę się do niego.
– To może coś trudniejszego..
Zaczyna wymyślać matematyczno- fizyczne zadania związane z drogą, a ja żałuję, że w ogóle zaczęłam, bo Kyle jest ode mnie lepszy z fizyki i wynajduje nieścisłość w moim zadaniu.
– Dobrze ci szło – klepie mnie w udo – Może następnym razem.
I wie, że się do niego przygotuję, bo lubię wygrywać, lubię rywalizację, ale chyba nie przekraczam niezdrowej granicy. No sama tego nie ocenię.
*
Okej, jednak przekraczam.
Siedzę naprzeciw Kyle'a i zastanawiam się, co jest w nim lepszego ode mnie. Czemu to go Luke wybrał. Nie zapytałam go o żadną z tych rzeczy, ponieważ to by było zbyt absurdalne. Nie doszło między nami do niczego konkretnego, ale ten czas, gdy się związali... gdy tak o tym myślę, on zdecydowanie ze mną flirtował. Ja z nim też, ale chodzi o to, że rozważam w głowie różne scenariusze i karcę samą siebie, że wtedy stamtąd tak po prostu wyszłam, zanim poprosić go, żeby mnie odprowadził albo zapytać, czy ja mogę odprowadzić go.. jakoś pozbyłabym się Kyle'a. Nie wiem, może wtedy to ja bym go pocałowała i wszystko potoczyłoby się tak, jak z nim i to ja teraz siedziałabym obok jego, a dłoń Luke'a byłaby w moich włosach, bawiąca się nimi. Cóż, chciałabym uciszyć moją głowę, ponieważ Luke z jakiegoś powodu wybrał go i wyszedł z nim. Nie wiem, czemu to ma teraz dla mnie takie wielkie znaczenie.
– Ty też masz taką obsesje na punkcie Cambridge? – Austin pyta Kyle'a.
Kyle wybucha śmiechem i uderza swoją dłonią o kolano Luke'a, mocno.
Nie poszliśmy na kolacje, a do baru, co było trochę nieprzemyślane, bo musimy stąd dziś wrócić. Austin pije, więc sok i zajada niedobór alkoholu chipsami.
– Studiuję zaocznie w Londynie. W ogóle nie jada mnie idea najlepszym uniwersytetów. Lubię się uczyć, ale nie za te kasę, czaisz? Nie mógłbym wtedy robić sztuki, gdybym płacił tu czesne.
CZYTASZ
Cambridge vs Oxford {Luke Hemmings}
FanfictionOjcowie Luke'a I Rowan są przyjaciółmi od zawsze i równie długo ze sobą rywalizują. Żyją w przepychu i bogactwie, bo tak od pokoleń żyły ich rodziny. Każde z ich dzieci ma obowiązek iść na Cambridge, bo to tradycja, a tradycja to najważniejsza z rze...