Luke zabiera mnie do knajpy dalej w dzielnicy Soho. Rozumiem, co w Londynie podoba się mojej siostrze. Jeszcze nie zadecydowałam, czy to tu będę robić karierę w bankowości, ale skoro to stolica to byłaby to logiczna opcja.
Nie znamy się z Luke'm najlepiej. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że bardziej są mi znajome jego usta, niż słowa, które z nich wypływają. Jednak zaczyna od czegoś tak oczywistego, że nawet to nie jest zaskoczeniem.
– Więc, w przyszłym roku Cambridge?
– Nie! Jak na to wpadłeś?! – krzyczę, aż przykuwam uwagę innych ludzi w restauracji.
– Przyjęli cię już?
– Przecież znasz terminy rekrutacji – przewracam oczami – Znamy je odkąd skończyliśmy, jakieś dziesięć lat.
– Chcesz kilka złotych porad? – opiera łokcie o stół i pochyla się do mnie – Nie idź na Cambridge.
– Co do cholery?! – wkurzam się.
Luke wybucha śmiechem.
– Nie wyglądałaś na kogoś kto marzy o Cambridge.
– O proszę, to dosyć ciekawe stwierdzenie.
– Nie poleciłbym ci jednak Oxfordu, ponieważ ostatnie dwa lata z rzędu przegrali .
– Mówisz o wioślarstwie? – marszczę brwi.
– No a o czym? – jest taki pewny siebie, że może, aż nieco zbyt.
– Dołączyłeś do drużyny?
– Tyle lat wiosłowałem, że głupi by byli, gdyby mnie nie przyjęli – o tym mówię.
– Zawsze byłeś taki zarozumiały?
– A co? Za mało mnie poznałaś przy stole raz w miesiącu? – chyba nawet żałuję, bo całkiem lubię z nim rozmawiać.
– Może zapomniałam. Już się nie widujemy.
– Co u Bena? – dodaję, zanim zdąży mi odpowiedzieć.
– Wcale cię to nie obchodzi. Pytasz z grzeczności.
Szczerzy się, jakby go to nie obrażało.
– A u Jacka?
– To już w ogóle cię nie obchodzi – jeszcze bardziej się szczerzy.
– A co u ciebie?
– A to chciałbym, żeby zaczęło cię obchodzić.
A ja chciałabym, żebyś zaczął mi w końcu to mówić.
– No to co u ciebie? Powiedz mi.
– No wiesz... – udaje, że się zastanawia – Mam dużo nauki, to jednak Cambridge.
– Komu chcesz zaimponować? – droczę się z nim.
– Nie? Nie działa – najwidoczniej on ze mną też.
– A na kogo działa?
– Na ludzi nie z Cambridge. Gorzej, jak są z Oxfordu – robi minę, jakby nienawidził tych ludzi albo rywalizował z mimo.
– Mogłabym studiować na Oxfordzie. Tylko po to, żeby wkurzyć ojca i przerwać te głupią tradycje.
– Serio? Rozważasz to? – jest naprawdę zaskoczony – Czym ojciec cię tak wkurzył?
– Może brakiem możliwości wyboru?
– A więc, buntownik z błachego powodu?
– Patriarchat nie rozumie...
CZYTASZ
Cambridge vs Oxford {Luke Hemmings}
FanfictionOjcowie Luke'a I Rowan są przyjaciółmi od zawsze i równie długo ze sobą rywalizują. Żyją w przepychu i bogactwie, bo tak od pokoleń żyły ich rodziny. Każde z ich dzieci ma obowiązek iść na Cambridge, bo to tradycja, a tradycja to najważniejsza z rze...