4 Zawsze coś

931 79 4
                                    

Luke zabiera mnie do knajpy dalej w dzielnicy Soho. Rozumiem, co w Londynie podoba się mojej siostrze. Jeszcze nie zadecydowałam, czy to tu będę robić karierę w bankowości, ale skoro to stolica to byłaby to logiczna opcja.

Nie znamy się z Luke'm najlepiej. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że bardziej są mi znajome jego usta, niż słowa, które z nich wypływają. Jednak zaczyna od czegoś tak oczywistego, że nawet to nie jest zaskoczeniem.

– Więc, w przyszłym roku Cambridge?

– Nie! Jak na to wpadłeś?! – krzyczę, aż przykuwam uwagę innych ludzi w restauracji.

– Przyjęli cię już?

– Przecież znasz terminy rekrutacji – przewracam oczami – Znamy je odkąd skończyliśmy, jakieś dziesięć lat.

– Chcesz kilka złotych porad? – opiera łokcie o stół i pochyla się do mnie – Nie idź na Cambridge.

– Co do cholery?! – wkurzam się.

Luke wybucha śmiechem.

– Nie wyglądałaś na kogoś kto marzy o Cambridge.

– O proszę, to dosyć ciekawe stwierdzenie.

– Nie poleciłbym ci jednak Oxfordu, ponieważ ostatnie dwa lata z rzędu przegrali .

– Mówisz o wioślarstwie? – marszczę brwi.

– No a o czym? – jest taki pewny siebie, że może, aż nieco zbyt.

– Dołączyłeś do drużyny?

– Tyle lat wiosłowałem, że głupi by byli, gdyby mnie nie przyjęli – o tym mówię.

– Zawsze byłeś taki zarozumiały?

– A co? Za mało mnie poznałaś przy stole raz w miesiącu? – chyba nawet żałuję, bo całkiem lubię z nim rozmawiać.

– Może zapomniałam. Już się nie widujemy.

– Co u Bena? – dodaję, zanim zdąży mi odpowiedzieć.

– Wcale cię to nie obchodzi. Pytasz z grzeczności.

Szczerzy się, jakby go to nie obrażało.

– A u Jacka?

– To już w ogóle cię nie obchodzi – jeszcze bardziej się szczerzy.

– A co u ciebie?

– A to chciałbym, żeby zaczęło cię obchodzić.

A ja chciałabym, żebyś zaczął mi w końcu to mówić.

– No to co u ciebie? Powiedz mi.

– No wiesz... – udaje, że się zastanawia – Mam dużo nauki, to jednak Cambridge.

– Komu chcesz zaimponować? – droczę się z nim.

– Nie? Nie działa – najwidoczniej on ze mną też.

– A na kogo działa?

– Na ludzi nie z Cambridge. Gorzej, jak są z Oxfordu – robi minę, jakby nienawidził tych ludzi albo rywalizował z mimo.

– Mogłabym studiować na Oxfordzie. Tylko po to, żeby wkurzyć ojca i przerwać te głupią tradycje.

– Serio? Rozważasz to? – jest naprawdę zaskoczony – Czym ojciec cię tak wkurzył?

– Może brakiem możliwości wyboru?

– A więc, buntownik z błachego powodu?

– Patriarchat nie rozumie...

Cambridge vs Oxford {Luke Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz