『 ROZDZIAŁ 10 』

2.6K 160 28
                                    

LAVELLE

Tego dnia wstałam wcześnie, jako że chciałam choć częściowo przygotować dania na dzisiejszą kolację, nim przyjedzie Anastasia. Buszowałam w kuchni, gdy do pomieszczenia wszedł całkiem zdziwiony Deacon.

— Dzień dobry. — Posłałam mu nikły uśmiech. — Pomyślałam, że zacznę przygotowywać już produkty na kolację.

— O tej porze? — Zerknął na zegarek, a potem ponownie na mnie. — Jest dopiero siódma rano.

Zaśmiałam się ze stresu, wycierając dłonie o ściereczkę. Owszem, było dość wcześnie, ale nijak nie mogłam się tej nocy zmusić, by choć na chwilę zamknąć oczy. Cóż, cudem było, że w ogóle nie zaczęłam przygotowań o północy.

— Przepraszam — powiedziałam cicho. — Po prostu chciałam, by wszystko wyszło idealnie.

Podszedł do mnie i założył mi subtelnie kosmyk, który wysunął się zza ucha.

— W porządku, ale nie powinnaś się tak przemęczać. Po to pracuje tu Anastasia, byś nie musiała się kłopotać takimi sprawami. — Dało się wyczuć nutkę złości w jego wypowiedzi.

Deacon na ogół nie lubił, gdy wstawałam przed nim. Wolał, gdy zostawałam w łóżku do czasu, aż on nie opuścił domu, co niekiedy budziło moją ciekawość, ponieważ nie rozumiałam, dlaczego było to dla niego istotne.

— Nie będę się przemęczać — obiecałam, podając mu filiżankę i nalewając do niej kawy z zaparzacza. — Przecież wiesz, że Anastasia na to nie pozwoli i pewnie mnie przegoni. — Zaśmiałam się, starając rozładować napięcie.

Skinął tylko głową i stojąc przy blacie, przyglądał się moim poczynaniom. Kuchnia wyglądała już jakby przeszło przez nią tornado, a był to dopiero początek mojej pracy. Chciałam przygotować możliwie najwięcej dań, w końcu dziś wieczorem mieliśmy gościć rodziców Deacona, którzy wczoraj zapowiedzieli swoją wizytę. Jego mama cudownie gotowała i nie chciałabym wypaść przy niej gorzej. Wiedziałam, że potrafiłam gotować, ale przez stres zdecydowaniem mogłam coś zepsuć. Szczególnie jeśli przyglądał mi się mój mąż.

— Anastasia przyjedzie około dziewiątej — zwrócił się do mnie. — Ja wrócę do domu jakiś kwadrans przed przybyciem moich rodziców, więc nie wyczekuj mnie.

Pokiwałam głową w geście zrozumienia. Deacon dopił kawę, wstawił filiżankę do zlewu, a następnie podszedł do mnie, by pocałować mnie w skroń.

— Do wieczora, kochanie.

— Do wieczora – odparłam z lekkim uśmiechem.

Po tych słowach wyszedł, a ja w końcu odetchnęłam. Przełożyłam na deskę mięso, które chciałam pokroić na części i zamarynować. Wymyśliłam już przystawki, zupę i drugie danie, a także przekąski, ale wciąż zastanawiałam się nad deserem. Wiedziałam, że musiałam z tym poczekać na Anę, bo była mistrzynią w cukiernictwie.

Po dłuższym czasie drzwi frontowe się otworzyły, więc wyjrzałam nieco, by zobaczyć, kto przyszedł. Uśmiechnęłam się na widok Diego, który otrzepywał właśnie ze swojego płaszcza krople deszczu. Sięgnęłam po warzywa do zupy, by je oczyścić.

— Cóż za pracoholiczka — mruknął karcąco, wchodząc do kuchni. — Nawet nie wybiła ósma, a ty już na nogach.

Roześmiałam się na jego spostrzeżenie. Jeżeli odebrano mi możliwość studiowania, to chociaż w ten sposób chciałam wykorzystać czas.

Mężczyzna sięgnął po plaster szynki i nim zdążyłam go uderzyć w rękę, włożył go sobie do ust i szybko się odsunął, by przypadkiem ponownie nie oberwać.

LAVELLE ✔ || RIAMARE #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz