『 ROZDZIAŁ 14 』

2.3K 152 44
                                    

LAVELLE

Gdy uchyliłam powieki, w pokoju panował półmrok. Wyostrzyłam wzrok, zauważając siedzącą na brzegu materaca postać.

— Pojedziesz do swojego ojca razem z Diego — oznajmił mój mąż bez zbędnego czekania. — Myślę, że wyjdzie ci na dobre spotkanie z nim.

— A ty? — nie zwlekałam z pytaniem.

— Mam zbyt dużo na głowie, by móc z tobą jechać. Wolałbym cię nie zostawiać, ale praca nie może czekać. — Zawahał się chwilę. — Diego będzie nad tobą czuwał w tym czasie.

Pokiwałam głową i usiadłam na materacu, zerkając przy okazji na wiszący na ścianie zegar. Wskazywał kilkanaście minut po południu, więc zapewne wkrótce mieliśmy wyjeżdżać z racji, iż droga zajęłaby nam jakieś sześć godzin.

— Na jak długo wyjeżdżamy?

— Dwa dni. Wolę nie puszczać cię na dłużej samej, a też nie chcę sprawiać twojemu ojcu kłopotów.

Pokiwałam głową w geście zrozumienia. Mój rodzinny dom nie był zbyt duży, a i tata nie zarabiał tyle, by móc kogoś zbyt długo gościć. Zawsze, gdy do niego jechałam, starałam się zabrać dla niego jakieś suche produkty albo potrzebne do domu rzeczy, by jakoś odciążyć jego portfel.

Deacon zaczął głaskać moje kolano przez materiał kołdry, więc wróciłam myślami do niego.

— Dobrze się czujesz? — zapytał troskliwie, więc przytaknęłam mu od razu. — Pomyślałem, że jeśli odwiedzisz tatę, to może poprawi ci się nastrój. Dawno u niego nie byłaś.

— Tak, myślę, że to pomoże.

Przysunął się bliżej i musnął kciukiem mój policzek.

— Robiłaś test?

Przełknęłam gorycz, która pojawiła się w moim gardle.

— Jest za wcześnie — próbowałam przybrać obojętny ton. — Deacon... ja... — Myśli kotłowały się w mojej głowie. Nie wiedziałam, czy powinnam w końcu wyznać to, co siedziało w mojej głowie, czy też wciąż się zamykać i udawać, że wszystko było w porządku. — Ja chyba nie jestem gotowa na kolejne dziecko. — Głos zadrżał mi na dwa ostatnie słowa.

Mój mąż zamarł i opuścił dłoń. Nagle wzrosło między nami napięcie. Jego czoło się zmarszczyło, a twarz wykrzywiła w surowym wyrazie.

— Lavi — nutka ostrości zabrzmiała w jego głosie. — Stanley zmarł trzy lata temu. Trzy lata. Ile jeszcze potrzebujesz?

Zacisnęłam dłonie w pięści, by a jakiś sposób pohamować łzy.

— Nie wiem. Ja chyba po prostu... nie mogę.

Prychnął mi prosto w twarz, po czym zaśmiał się niewesoło. Podniósł się opornie i wyprostował, zakładając ręce na biodrach. Nawet na mnie nie patrzył, gdy wypowiedział:

— Jesteś skończoną egoistką. I jesteś podła, wiesz? Bo w tym swoim chorym planie nie pomyślałaś nawet o tym, co ja poczuję. Żałuję, że się z tobą ożeniłem.

Zerwałam się ze swojego miejsca, kiedy ruszył w stronę drzwi i złapałam go za rękaw koszuli, nie wstrzymując już łez. Pociągnęłam go ku sobie, szlochając głośno.

— Nie chciałam, byś poczuł się źle. Przepraszam, pomyliłam się, nie powinnam tego mówić...

— Lavi... — Wyciągnął rękę z mojego uścisku i westchnął ciężko. — Już powiedziałaś, co myślisz. Chyba przez najbliższe dwa dni po prostu powinniśmy od siebie odpocząć.

LAVELLE ✔ || RIAMARE #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz