『 ROZDZIAŁ 23 』

1.9K 153 43
                                    

DIEGO

Kurwa, no i jej o wszystkim powiedziałem.

Wraz z pozbyciem się tych ciążących wiadomości zrobiło mi się jakoś lżej na sercu. Może nie zareagowała najlepiej, ale fakt, że nie uciekła i nie zaczęła krzyczeć, napawał mnie kretyńskim optymizmem. Cholera, nie powinno mnie to aż tak ruszyć.

Siedziałem na skraju jej łóżka i obserwowałem, jak zapadała w sen. Po tym wszystkim nadal chciała, bym trwał przy niej na każdym kroku, a to musiało coś znaczyć.

Zupełnie jak ten przeklęty pocałunek.

Nie sądziłem, że zdobędę się na taką odwagę, ale w tamtym momencie właściwie zbyt długo nad tym nie myślałem. Po prostu poczułem impuls, by to zrobić, a wiedziałem, że jeśli go stłumię, to będę tego żałować. Nie byłem przy tym obezwładniony jakimiś posranymi miłosnymi emocjami. Najzwyczajniej w świecie chciałem to zrobić właśnie w tamtej chwili. I może nie miałbym po tym mętliku w głowie, gdyby go nie odwzajemniła. No ale to zrobiła. Nie spodziewałem się tego. Sądziłem, że mnie odrzuci, będąc wierną mężowi. Każdy dzień przynosił nową niespodziankę ze strony Lavelle. Bardzo chciałem odkryć kolejne z nich.

Jej oddech się unormował, więc powoli wstałem z materaca i ruszyłem do wyjścia. Rozumiałem, dlaczego wybrała sypialnię gościnną, bo wciąż widziałem lęk w jej oczach. Zszedłem po schodach i wtedy drzwi frontowe się otworzyły, a w nich pojawił się sam diabeł. Taksowaliśmy się wzrokiem, ja stojąc na ostatnim stopniu, a on wciąż trzymając w dłoni klamkę. W końcu się poruszył i odchrząknął. Przestąpił dalej i rozejrzał się. Zapewne szukał żony. Sukinsyn.

Gniew popłynął moimi żyłami, a chęć zemsty zapłonęła we mnie żywym ogniem. Nie pozwoliłem jednak wydrzeć się tym emocjom poza moje ciało i wciąż obserwowałem obojętnie McCoya. Ruszył w moją stronę, więc postawiłem krok na drewniane panele. Zatrzymał się tuż obok mnie i wbił we mnie ten morderczy wzrok.

— Możesz wyjść — powiedział sucho.

Mało się nie zaśmiałem.

— Miałem chronić Lavelle — oświadczyłem. — I właśnie to robię.

Prychnął głośno.

— To ja tu wydaję rozkazy, więc jeśli mówię ci, że masz wyjść, to masz to, kurwa, zrobić — syknął, nazbyt się do mnie zbliżając. Jego oczy ciskały we mnie piorunami. — Albo robisz, co każę albo żegnasz się z pracą. Twój wybór.

Ściągnąłem brwi i zacisnąłem zęby. Byłem bezsilny w tym momencie, nie mogłem pozwolić sobie na nieposłuszeństwo i pożegnanie się z robotą. Co miałbym wtedy powiedzieć Angelo? Że wolałem chronić żonę McCoya niż zachować posadę? Chyba by mnie wyśmiał, a w drugiej kolejności wyrzucił jak niepotrzebnego kundla, bo nie potrafiłem wykonać tak banalnego zadania.

— Tak myślałem — powiedział oschle i mnie wyminął.

Wspiął się na piętro, a ja wtedy uderzyłem pięścią w ścianę. Chciałem pobiec za nim, dopilnować, by nic jej nie zrobił, ale byłem na straconej pozycji. Nie mogłem tak jawnie mu się sprzeciwić i w dodatku obnażyć moją słabość do jego żony. Musiałem przełknąć gorzki smak porażki i odejść, jakikolwiek widok zastałbym po kolejnym pozostawieniu Dragona z Lavelle. Tak bardzo pragnąłem zakończyć jej tortury i musiałem czym prędzej wdrożyć w życie swój plan. Teraz nie liczyła się tylko wojna famiglii, liczyło się także moje serce.


LAVELLE

Materac się ugiął, więc podniosłam głowę i zaspanym wzrokiem próbowałam odszukać sylwetkę mojego ochroniarza. Oblał mnie zimny pot, gdy zamiast Diego zauważyłam mojego męża. Zerwałam się prędko i odsunęłam na drugi kraniec łóżka, ale Deacon ani drgnął.

LAVELLE ✔ || RIAMARE #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz