LAVELLE
Wróciliśmy do rezydencji i niemal od razu podszedł do nas Federico. W pierwszej chwili rzucił wrogie spojrzenie Diego, a w drugiej kolejności uśmiechnął się do mnie. Nie trudno było się domyślić, że nie podobał mu się fakt, iż miałam obok siebie innego mężczyznę, lecz dla mnie było to w pewien sposób uspokajające. Nie byłam już samotna i mimo że wiedziałam, iż nie zachowa się wbrew mojemu mężowi, to jednak miałam świadomość, że po wszystkim nie zostanę sama, że będzie obok i wcale nie będzie usilnie próbował o tym rozmawiać. Diego stał się czymś w rodzaju odskoczni. Potrafiłam szybko i łatwo zapomnieć o moich codziennych trudnościach, gdy śmiał się, żartował i tańczył. Jego pogodne usposobienie i lekki sposób bycia tchnęło nieco pozytywnej energii do mojego monotonnego życia.
— Zatańczymy? — Przystanął przede mną Fede.
Posłałam mu uśmiech i podałam rękę. Zerknęłam na chwilkę na Diego, by skinieniem zapewnić go, że wszystko było w porządku. Posłał mi nikły uśmieszek i przystanął pod ścianą. Federico poprowadził mnie na środek, gdzie kilka par tańczyło do lekkiej piosenki.
— Jak się czujesz? — zaczął, gdy przyłączyliśmy się do tańczących. — Wszystko w porządku?
— Tak — zapewniłam go.
Czasem zastanawiałam się, czy Deacon rozmawiał z nim na te tematy. W końcu mężczyźni byli sobie bliscy, traktowali się niemal jak bracia.
— Nie podoba mi się ten cały Diego — wymruczał tuż przy moim uchu. Powiodłam wzrokiem na mojego ochroniarza, zdając sobie sprawę, że bacznie obserwował każdy nasz ruch. — Jest zbyt swobodny przy kobiecie szefa.
Podniosłam głowę, by skrzyżować z nim wzrok.
— Myślę, że daje mi tym samym trochę normalności. Mogę z nim porozmawiać i nie przesiaduję w domu sama. Dzięki niemu nie wariuję.
Federico utkwił we mnie wzrok, zaciskając mocno szczękę. Z lekka kołysaliśmy się w takt muzyki, ale mogłam wyczuć jego spięte mięśnie.
— Pomogę ci, zobaczysz — wyszeptał. — Wyciągnę cię...
Pokręciłam głową, przez co zamilkł.
— Nic nie rób, Fede. Nawet nie wyobrażam sobie innego życia i nie wiem kim bym była bez Deacona. Chyba po prostu... po prostu bym sobie bez niego nie poradziła.
To była czysta prawda. W moim domu nigdy się nie przelewało, choć nie byliśmy też biedni. Mama zostawiła nas, gdy miałam zaledwie pięć lat i uciekła ze swoim kochankiem. Radziliśmy sobie z tatą bardzo dobrze i choć nie stać nas było na wakacje, to miło wspominałam dzieciństwo. Gdy spotkałam Deacona byłam zachwycona jego idealnie poukładanym życiem. Miał oboje rodziców, wielki dom, pieniądze i niczego mu tak naprawdę nie brakowało. I musiałam tu przyznać, że jego obecność ułatwiła mi życie. Gdyby nie on, nigdy nie poszłabym na studia, nigdy nie miałabym swojego domu. Zapewne pracowałabym teraz na dwie zmiany w jakimś podrzędnym barze, ledwo wiążąc koniec z końcem.
— Lav, gdyby nie on, to wciąż byłabyś sobą — oznajmił cicho. Odwróciłam wzrok, bo nie mogłam patrzeć mu w oczy. Miał rację i napawało mnie to smutkiem. — Byłaś inna — dokończył, szepcząc mi na ucho.
Nie mogłam pojąć, dlaczego tak bardzo przejmował się moim stanem. Tyle o mnie zabiegał, a ja zawsze go odtrącałam. Tak naprawdę nasze stosunki zmieniły się dopiero wtedy, gdy wyszłam za Deacona. Wreszcie dostrzegłam w nim kogoś więcej niż napalonego nastolatka. Okazało się, że Fede krył delikatną stronę i szybko mnie zjednał. Gdyby tylko pokazał mi się z tej strony wcześniej, może inaczej bym postąpiła, może bym go kiedyś pokochała.
CZYTASZ
LAVELLE ✔ || RIAMARE #1
RomansaTOM I SERII RIAMARE Lavelle od samego początku nie miała kolorowego życia. Po tym, jak matka odeszła do kochanka, wychowywał ją jedynie ojciec. W ich domu nigdy się nie przelewało, ale dziewczyna nie narzekała na swoje dzieciństwo. Kiedy poznała Dea...